[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.105Samanta zanurzyła dłoń w sakiewce i w brudną rękę mężczyzny wsunęła kilka błyszczących szylingów.— Pięć minut — mruknął i odszedł.Stała przed zakratowanym lochem pogrążonym w absolutnej ciemności.Podeszła doń ostrożnie, niczym do klatki z dzikim zwierzęciem.Usłyszała nagły brzęk łańcuchówi nagle nieoczekiwanie wyrosła przed nią zjawa.— Sam.— wyszeptał James chropawo.— Przyszłaś.Oniemiała.Czyżby ten wychudzony strzęp człowieka miałbyć jej przystojnym bratem? Zbliżyła się do krat i wyciągnęłarękę.— Nie rób tego.Ten drań pomyśli jeszcze, że mi coś przekazujesz, i od razu odeśle cię na górę.Nie mamy dużo czasu, a tyle chcę ci powiedzieć.Przysunął twarz do krat; bardzo się postarzał.— Rano mnie powieszą, Sam.— Co się stało, James? — wydusiła przez ściśnięte gardło.— Wybrałem się do pubu na kufelek piwa.Piłem sobie spokojnie, kiedy zaatakował mnie taki zwalisty Irlandczyk,któremu moja Molly wyraźnie wpadła w oko.Zaskoczył mnie.Dlatego że ogłuchłem na jedno ucho, nie usłyszałem, jak domnie podchodzi.Przyrżnąłem mu pięścią w gębę tak mocno,aż mu wgniotłem nos.Przysięgam ci, Sam, że gdybym gowcześniej słyszał, złagodziłbym uderzenie.To była samoobrona, ale chłop miał tam wielu kumpli z Irlandii i wszyscy zeznali przeciwko mnie.Samanta przytrzymała się krat, natychmiast usmarowującsobie na czarno rękawiczki.— Nie wiedziałaś, że źle słyszę, co? A wiesz, skąd się towzięło? Powiem ci.Słuchała cichej beznamiętnej relacji z wydarzeń nocy, gdyprzyszła na świat.— Ironia losu, prawda? — spytał na koniec.— Coś, cozrobiłem, żeby ratować ciebie, po latach ściąga na mnieśmierć! Zmarnowałaś mi cale życie.Przez to ucho nie mogłem w nic grać z chłopakami; musiałem dwa razy bardziej niżinni przykładać się do nauki, bo dużo traciłem na wykładach.106No i jeszcze nie mogłem się udzielać towarzysko.Czasamizastanawiałem się, czy w ogóle jesteś tego warta, Sam.— Tak bardzo mi przykro.— wyszeptała.— Najwyraźniej tak właśnie miało być.Tamtej nocy naszlos został przesądzony.Spójrz tylko na Matthew.Kto wie,gdzie się teraz podziewa? Wiesz, dlaczego zacząłem pić poCMordzie? Dlaczego tak się zmieniłem? Przez ojca.Harowałem w czasie studiów jak wół, jak galernik, żeby tylko zasłużyćchoćby na jedną drobną pochwałę, na jakiś znak, że wybaczyłmi sprowadzenie doktora do mamy.Zrobiłem studia, a onnawet nie przyjechał na uroczystość wręczenia dyplomów, nawet mi nie pogratulował, nie uścisnął ręki.I wtedy coś we mnie pękło.Powiedziałem sobie: Do diabła ze starym! I zapragnąłem nadrobić lata młodości, której nigdy nie miałem.— Schylił głowę i przycisnął do krat bujne ciemne kędziory.— Zawsze nas nienawidził, Sam, bo przez nas umarła mama.Jednoczy nas wspólne nieszczęście, siostrzyczko.Wyrok nanas zapadł już siedemnaście lat temu.Mój spełni się jutro.Ale zapamiętaj, co mówię, Sam: Nadejdzie i twoja kolej.Zamknęła oczy i poczuła, jak chłód ściska jej serce.Jamesuniósł głowę; po jego brudnych policzkach spływały łzy.— Mam jutro randkę z katem, Sam.Módl się za mnie.— Hej, ty tam! — Dobiegł ich głos gdzieś z mroku.Samanta gwałtownie odwróciła się na pięcie.— Koniec widzenia! — Strażnik wyskoczył ku niej jakniedźwiedź na tylnych łapach i huknął kijem o kraty.— Przecież pięć minut jeszcze nie minęło!— Skoro mówię, że koniec, to koniec! Wychodzimy.— Daj mu więcej pieniędzy, Sam! — krzyknął James.— Już nie mam!— Nie masz pieniążków, lalunia, to się stąd zabieraj!— Bardzo pana proszę, tylko jedną minutkę.Już nie mamnic, co mogłabym panu dać.Strażnik rozciągnął twarz w nieprzyjemnym uśmiechu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl