[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odpycha³a je i potem scala³a, tworz¹c powierzchniêpustej w œrodku kuli.Owa kula, o œrednicy mniej wiêcej jednego metra, zawis³aw powietrzu jak gigantyczna bañka mydlana o ziarnistej, matowej pow³oce.Nastêpnie wyd³u¿y³a siê w elipsoidê, której powierzchnia pofa³dowa³a siê,tworz¹c za³amania i wypuk³oœci.Floyd ju¿ siê nie ba³.Bez zdziwienia zauwa¿y³, ¿e kurz uk³ada siê w postaæcz³owieka.Widzia³ kiedyœ takie figurki - puste w œrodku eksponaty muzealne zrobione zeszk³a.Jednak¿e stoj¹cy przed nim, powsta³y z py³u fantom jedynie wprzybli¿eniu odpowiada³ anatomicznym cechom cz³owieka.Przypomina³ glinian¹zabawkê lub prymitywn¹ rzeŸbê z epoki kamiennej.Tylko g³owa ró¿ni³a siê odniestarannego zarysu postaci.Twarz bez w¹tpienia by³a obliczem komandoraDavida Bowmana.Floyd us³ysza³ delikatny pomruk z konsolety komputera.Hal w³¹czy³ g³oœnikisyntetyzuj¹ce mowê.- No có¿, doktorze Floyd.Czy pan mi teraz wierzy? Usta Bowmana nie poruszy³ysiê.Twarz pozosta³a mask¹.Ale Floyd rozpozna³ g³os, który rozproszy³ resztkiw¹tpliwoœci.- Mam ma³o czasu, a ten pokaz sprawia mi du¿¹ trudnoœæ.Dosta³em.pozwoleniena przekazanie wam ostrze¿enia.Macie tylko piêtnaœcie dni.- Ale dlaczego.? Czym ty jesteœ? Gdzie jesteœ?W g³owie k³êbi³y mu siê tysi¹ce pytañ, lecz zjawa zaczê³a znikaæ, kurzrozp³ywa³ siê na wszystkie strony.Floyd stara³ siê zapamiêtaæ ka¿dy szczegó³,tak by póŸniej zdo³a³ przekonaæ samego siebie, ¿e to, co widzia³, by³orzeczywistoœci¹, a nie snem.Podobne k³opoty mia³ przy pierwszym spotkaniu zTMA-1.To zupe³nie nieprawdopodobne, ¿e on -jedyny spoœród miliardów ludzizamieszkuj¹cych Ziemiê — dwukrotnie otrzyma³ przywilej bezpoœredniego kontaktuz obc¹ inteligencj¹! Wiedzia³, ¿e istota, z któr¹ rozmawia³, by³a czymœ dalecepotê¿niejszym ani¿eli David Bowman.A jednoczeœnie by³a czymœ gorszym.Tylko oczy, które kiedyœ nazwano„zwierciad³em duszy", pozosta³y takie jak dawniej.Reszta by³a plam¹ bez¿adnych istotnych szczegó³Ã³w.Nie zauwa¿y³ na przyk³ad cech p³ciowych, co ju¿samo przez siê œwiadczy³o, jak daleki by³ Bowman od swego ludzkiegodziedzictwa.198- Do widzenia, doktorze Floyd.Proszê zapamiêtaæ: piêtnaœcie dni.Nie bêdê ju¿móg³ kontaktowaæ siê z panem.Ale jeœli wszystko pójdzie dobrze, otrzymaciejeszcze jedn¹ wiadomoœæ.Postaæ zniknê³a, zabieraj¹c ze sob¹ nadziejê na porozumienie z w³adcamiwszechœwiata.Floyd uœmiechn¹³ siê, s³ysz¹c stary bana³ epoki kosmicznej:„Jeœli wszystko pójdzie dobrze".Ile¿ to razy wypowiadano te s³owa przedrozpoczêciem misji! Oznacza³o to jednak, ¿e ONI - kimkolwiek s¹- tak¿e martwi¹siê czasem o wynik w³asnych dzia³añ.A jeœli tak, to istnieje pewna nadzieja.Nie s¹ wszechpotê¿ni.Potrafi¹ marzyæ, obawiaæ siê.i dzia³aæ.Po Davidzie Bowmanie pozosta³ kurz tañcz¹cy nad pok³adem „Discovery".Czêœæ szóstaPO¯ERACZ ŒWIATÓWRozdzia³ czterdziesty drugiDuch w maszyniePrzykro mi, Heywood, ale nie wierzê w duchy.Musi istnieæ jakieœ racjonalnewyt³umaczenie.Umys³ ludzki nie z takimi rzeczami dawa³ sobie radê.- Zgadzam siê, Taniu.Ale pozwolisz, ¿e przypomnê ci, co powiedzia³ kiedyœHaldane: „Wszechœwiat jest nie tylko dziwniejszy, ni¿ sobie wyobra¿amy; jestdziwniejszy, ni¿ potrafimy go sobie wyobraziæ".- A Haldane - wtr¹ci³ z³oœliwie Curnow - by³ prawdziwym komunist¹.- Byæ mo¿e, ale to, co powiedzia³, mo¿na wykorzystaæ jako poparcie ka¿degomistycznego nonsensu.Zachowanie Hala by³o prawdopodobnie wynikiem jakiegoœwczeœniejszego programu, a wykreowanie postaci, o której mówisz, z pewnoœci¹mo¿na wyt³umaczyæ na gruncie materialnym.Czy¿ nie tak, doktorze Chandra?Tania by³a zdesperowana: macha³a czerwon¹ p³acht¹ na byka.Mimo to reakcjaChandry by³a niezwykle stonowana.Hindus wydawa³ siê nieobecny, zajêty w³asnymimyœlami, które z pewnoœci¹ dotyczy³y komputera.- Nie mam w¹tpliwoœci co do tego, ¿e nast¹pi³o oddzia³ywanie z zewn¹trz nakomputer, kapitanie.Sam z siebie Hal nie mo¿e tworzyæ z³udzeñ audiowizualnych.Jeœli raport doktora Floyda jest zgodny z prawd¹, ktoœ musia³ przej¹æsterowanie Halem.I dzia³o siê to w czasie rzeczywistym, poniewa¿ niestwierdzono przerw w komunikacji.- Wygl¹da na to, ¿e jestem g³Ã³wnym podejrzanym—wykrzykn¹³ Maks.- By³em jedyn¹osob¹, która nie spa³a w tym czasie.203- Nie b¹dŸ œmieszny, Maks - w³¹czy³ siê Niko³aj.- Mo¿e da³byœ sobie radê zestron¹ s³uchow¹ tego.przedstawienia, ale czêœæ wizualna.Do tego trzebaskomplikowanej aparatury: lasera, pola elektrostatycznego, nie mam pojêciaczego jeszcze.Mo¿liwe, ¿e jakiœ magik potrafi³by zaaran¿owaæ takiezdarzenie, ale potrzebna by mu by³a ciê¿arówka rekwizytów.- Chwileczkê! - powiedzia³a ¯eni¹.- Jeœli to coœ wydarzy³o siê naprawdê, Halpowinien pamiêtaæ.Mo¿emy go spytaæ.G³os jej siê za³ama³, gdy popatrzy³a po twarzach wokó³ siebie.Floyd zlitowa³siê nad ni¹pierwszy.- Ju¿ próbowaliœmy, ¯eniu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl