[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spał sobie głęboko.Sos natychmiast zarządził zbiórkę.Wskazał trzech przypadkowo wybranych mężczyzn.– Jesteście oficjalnymi świadkami.Zapamiętajcie dokładnie wszystko, co zobaczycie dziś rano.Mężczyźni, zakłopotani, skinęli głowami.– Zabierzcie dzieci – powiedział następnie.Teraz z kolei zaniepokoiły się matki.Wiedziały, że ominie je coś ważnego.Po kilku minutach jednak zostali tylko mężczyźni i około połowy kobiet.Sos wezwał Nara.– Jesteś oskarżony o zaniedbanie obowiązku.Zostałeś wyznaczony do pełnienia warty, a tymczasem spałeś w namiocie.Czy masz coś na swoje usprawiedliwienie?Nar był zły, że go przyłapano, postanowił jednak uciec się do pogróżek.– Co zamierzasz uczynić, hodowco ptaków?Sytuacja była niezręczna.Sos nie mógł wziąć w rękę miecza, by nie złamać przysięgi, choć nie wątpił, że potrafiłby pokonać tego człowieka w Kręgu.Nie mógł też sobie pozwolić na czekanie tygodniami, aż zjawi się Sol.Musiał działać natychmiast.– Dzieci mogły zginąć wskutek twojego zaniedbania – oznajmił.– Namiot mógł zostać rozerwany tak, że nikt by tego nie zauważył.Albo ryjówki mogły nieoczekiwanie nadciągnąć nocą.Dopóki nie będziemy mieli pełnego zabezpieczenia, nie pozwolę, by lenistwo jednego człowieka narażało całą grupę na niebezpieczeństwo.– Jakie niebezpieczeństwo? – krzyknął Nar śmiejąc się.– Jak to się stało, że nikt z nas nie widział tej straszliwej hordy kąśliwych stworków?Na kilku twarzach pojawiły się uśmiechy.Sos dojrzał, że Sav pozostał poważny.Przewidział to.– Niemniej jednak przyznaję ci prawo do sądu przez walkę – powiedział spokojnie.Nar wyciągnął oba sztylety, nie przestając się śmiać.– Zaraz sobie wystrugam wielkiego ptaka!– Zajmij się tą sprawą, Tyl – powiedział Sos od wracając się.Rozluźnił z wysiłkiem mięśnie, by nie pokazać po sobie napięcia.Wiedział, że przylgnie do niego miano tchórza.Tyl wystąpił z szeregu, wyciągając miecz.– Zróbcie Krąg – powiedział.– Zaczekaj minutkę! – zaprotestował zaniepokojony Nar.– To z nim miałem walczyć.Z tym ptasim móżdżkiem.Głupi przysiadł na ramieniu Sosa, który w tej chwili wolał, żeby ptak obdarzył przywiązaniem kogoś innego.– Jest twoim obowiązkiem służyć Solowi – powiedział Tyl – który ma władzę nad życiem zarówno twoim, jak i każdego z nas.Sol wyznaczył Sosa na dowódcę tej grupy, a ten wyznaczył mnie, abym pilnował dyscypliny.– Dobrze! – krzyknął Nar, któremu strach odebrał rozsądek.– Wbiję ci jeden z tych noży w bebechy!Sos stal odwrócony, gdy rozległy się odgłosy walki.Nie był dumny z siebie ani z tego, co musiał uczynić, nie widział jednak innego wyjścia.Jeśli w ten sposób zapobiegnie następnym podobnym wypadkom, to gra była warta świeczki.Musiała być.Rozległ się krzyk i bulgot, a następnie łoskot padającego na ziemię ciała.Tyl podszedł do Sosa i stanął obok, wycierając miecz z krwi zabitego w walce.– Okazał się winny – powiedział cicho.Dlaczego więc to Sos czuł się winny?Po tygodniu fosa była gotowa i rozpoczęto pracę przy budowie nasypu po jej wewnętrznej stronie.Sos upierał się, że dno rowu musi być wyrównane, by woda mogła nim płynąć stałym prądem.– Taka mała strużka nie powstrzyma tych potworków – wyraził wątpliwość Sav.– Poza tym czy nie mówiłeś, że umieją pływać?– To fakt.Sos poszedł sprawdzić zapalniki umieszczone co sto jardów na wewnętrznym brzegu okopu.Tymczasem tragarze znosili ze wszystkich gospód w okolicy baryłki z alkoholem.Nie był on jednak przeznaczony do picia.Beczułki ustawiono w regularnych odstępach na nasypie.Minął kolejny tydzień i ryjówki się nie pojawiły.Wytyczono kilka Kręgów Walki, a namioty rodzinne zszyto w jeden wielki centralny, choć nadal wszyscy nocowali w małych, szczelnie zamkniętych namiotach na drugim brzegu rzeki.Myśliwi donieśli, że w okolicę zaczyna wracać zwierzyna: jelenie i dzikie kozy, a za nimi ciągną wilki i wielkie koty oraz garstka wojowniczych świń, jak również gromady gryzoni.Świeżego mięsa starczało dla wszystkich.Tyl w dalszym ciągu pilnował dyscypliny, głównie z pomocą pałek.Jedna egzekucja – aczkolwiek mogła budzić zastrzeżenia – wystarczyła.Jednakże pozornie bezsensowna praca sprawiała, że ludzie stali się opryskliwi.Byli przyzwyczajeni do honorowej walki, nie do ciężkiej harówki.Nie podobało im się również słuchanie rozkazów tchórza, który nie nosił broni.– Byłoby lepiej, gdybyś załatwił to sam – orzekł Sav, kiedy Tyl kolejny raz wymierzył sprawiedliwość.– Trzeba to robić – wszyscy wiemy – ale to czyni go przywódcą.Nikt cię nie poważa.Ten ptak też ci nie pomaga [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl