[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pamiêta³a tylko, ¿e zrobi³a to zprawdziw¹ satysfakcj¹.Niewykluczone, ¿e specjalnie zapomnia³a o wszystkim albopo prostu nie chcia³a pamiêtaæ.Œpiewanie kryszta³u u³atwi³o jej tylko tozadanie.- Podobno z trudem wydostaliœcie siê z Carrikiem z Fu­erte - dorzuci³ Lars, poczym zwróci³ siê do Donalli.-Czy ciebie równie¿ karmiono propagand¹ oœpiewakach kryszta³u, bandzie niebezpiecznych zwyrodnialców, goto­wych omotaæBogu ducha winne ofiary i zdeprawowaæ maluczkich?- Nie - uœmiechnê³a siê leciutko Donalla, a jej oczy rozb³ys³y.- Ale mojainformatorka by³a krewn¹ Killashandry, chyba równie nieprawomyœln¹ jak ona.Podziwia³a ciê za odwagê i ¿¹dzê przygód.Pewnie wiesz, ¿e by³a bardzopodniecona szans¹ spotkania z tob¹?- Naprawdê? - zdziwi³a siê rozbawiona Killashandra.Niewiele zd¹¿y³y sobiepowiedzieæ w krótkiej rozmowie z Hendr¹, mia³y wtedy wa¿niejsze sprawy nag³owie.-Rzeczywiœcie, uda³o mi siê wyrwaæ z Fuerte.- Du¿o siê zmieni³o od twojego wyjazdu - lojalnie przy­zna³a Donalla.- By³o co zmieniaæ - skwitowa³a cierpko Killashand­ra.- Presnol powiedzia³, ¿ew Przejœciu masz ju¿ najgorsze za sob¹ - doda³a, przechodz¹c na inny temat.- Nic nie wiem o ¿adnym Przejœciu.- Donalla kolejny z zdoby³a siê na s³abyuœmiech.- To œwietnie - pochwali³a Killashandra.- Symbiont obszed³ siê z tob¹³askawie.Wkrótce bêdziesz mog³a wstaæ z ³Ã³¿ka.- Wierzcie mi, ¿e doceniam to w pe³ni.¯a³ujê, ¿e nie wys³ano mnie tutajwczeœniej, kiedy okaza³o siê, w jakim tempie postêpuje u mnie parali¿.- To bardzo fuertañskie: nie przyjmowaæ do wiadomoœci faktów - stwierdzi³aKillashandra.- Rodzice chcieli mojego dobra - poœpieszy³a z wyjaœnieniem Donalla.- Nie mêczmy ju¿ Donalli.- Lars podniós³ siê z fotela.Killashandra pos³usznieruszy³a za nim mimo protestów chorej, która twierdzi³a, ¿e œwietnie czuje siê wich towarzystwie, zw³aszcza teraz, kiedy mo¿e rozmawiaæ.- Muszê nadrobiæ zaleg³oœci.- My te¿ - odpar³ zagadkowo Lars, wyprowadzaj¹c Killashandrê z pokoju.- Co chcia³eœ przez to powiedzieæ?- spyta³a, kiedy szyli korytarzem.Przemilcza³ jej pytanie, udaj¹c, ¿e s³ucha w skupieniu komunikatówmeteorologicznych.Prowadzi³ j¹ w kierunku wind dowo¿¹cych na poziomadministracyjny.Na miejscu zorientowa³a siê, ¿e zmierzaj¹ w kierunku biuraLanzeckiego.- Co to, to nie! - zaprotestowa³a.- Nie dam mu siê wpuœciæ kolejny raz! Chybamasz Ÿle w g³owie, je¿eli znowu dasz siê na coœ naci¹gn¹æ- Mamy wystarczaj¹codu¿o kredytów.Nie musimy siê tak szarpaæ.W tej chwili powiniœmy lecieæ zpowrotem w Pasmo.Za d³ugo tu siedzimy.- Nic nam nie grozi ze strony Lanzeckiego - powiedzia³ Lars przez œciœniêtegard³o.- Proszê ciê o towarzystwo z innego powodu.ChodŸ.W jego g³osie kry³o siê b³aganie.Wkroczy³a do biura podejrzliwie rozgl¹daj¹csiê na wszystkie strony.Biurko Traga œwieci³o pustk¹.Killashandra spochmurnia³a.Przypomnia³a sobie zwysi³kiem, ¿e i tak nie mia³a co liczyæ na to, ¿e zastanie Traga.Gdzieœ wpamiêci ko³ata³o wspomnienie, ¿e jego miejsce zaj¹³ ktoœ inny, ktoœ, za kim nieprzepada³a.Lars po³o¿y³ jej rêkê na plecach i delikatnie popchn¹³ w stronêgabinetu.Pomieszczenie by³o puste.Rozejrza³a siê, myœl¹c, gdzie móg³ siêpodziaæ Lanzecki.Lars obszed³ dooko³a jego biurko i usadowi³ siê w foteluCechmistrza.- Killashandro Ree - przemówi³ tonem, jakiego nie zna­³a; trochê gniewnym,trochê niespokojnym, a jednoczeœnie pe³nym proœby.- Musisz wreszcie przyj¹æ dowiadomoœci, ¿e Lanzecki nie ¿yje.Wiedzia³aœ o tym ju¿ dwa miesi¹ce temu.Niekto inny jak w³aœnie ty nalega³aœ, ¿eby nikt nie pomaga³ Bollamowi goratowaæ.-To ostatnie imiê coœ jej mówi³o.Skrzywi³a siê niechêtnie.Larsjednak jeszcze nie skoñczy³.- Chcia³bym, ¿eby to wreszcie do ciebie dotar³o.Lanzecki nie ¿yje.Wpatrzy³a siê w Larsa, tkniêta niemi³ym przeczuciem, ¿e ma do czynienia zkolejn¹ rzecz¹, o której wygodniej by³o zapomnieæ.Nie powinna by³a zapominaæ,kto jest Cechmistrzem.Cechmistrz to w koñcu najistotniejsza postaæ dlawszystkich œpiewaków kryszta³u, dla wszystkich cz³onków Cechu Heptyckiego.- Przecie¿ musi byæ jakiœ Cechmistrz.-zaczê³a niepew­nie, bezskutecznieusi³uj¹c siê odnaleŸæ w gmatwaninie obrazów i wspomnieñ, które kiedyœ wypar³a zpamiêci.- Jest Cechmistrz, Killashandro - oœwiadczy³ Lars ³ago­dnym, koj¹cym tonem.Wygl¹da³ na zatroskanego.- Ja nim jestem.- N i e! - Cofnê³a siê gwa³townie.Zerwa³ siê z miejsca i okr¹¿ywszy biurko, zrozpaczony wyci¹gn¹³ do niejb³agalnie rêce.- Wiem, ¿e nie mo¿esz siê z tym pogodziæ, kochanie.Wiem, ¿e usi³owa³aœ wyprzeæz pamiêci œmieræ Lanzeckiego, takie s¹ jednak fakty.Faktem jest te¿, ¿ezosta³em powo³a­ny na stanowisko Cechmistrza.Chcia³bym, ¿ebyœ pomaga³a misprawowaæ mój urz¹d, podobnie jak by³aœ moj¹ partner­k¹ w Paœmie.Z coraz wiêkszym niedowierzaniem krêci³a g³ow¹.Lars -Cechmistrzem? Czystyabsurd.By³ przecie¿ jej partnerem.Razem œpiewali kryszta³.Najlepszy duet wdziejach Cechu.Musz¹ wracaæ w Pasmo i œpiewaæ.Teraz, kiedy Lanzecki nie ¿yje,œpiew by³ wa¿niejszy ni¿ kiedykolwiek - czarny kryszta³, zielony kryszta³,b³êkitny! Cechmistrz nie ma czasu œpiewaæ.A Lars musi œpiewaæ kryszta³ razem zni¹.Nie mo¿e zostaæ Cechmistrzem.- Wiem, kochanie - ci¹gn¹³ jeszcze ³agodniej - z jego œmierci¹ trudno siêpogodziæ.By³ dla nas wszystkich Ÿród³cm si³y.Sam chcia³bym byæ równie dobrymprzywódc¹, ale potrzebna mi jest twoja pomoc.Bez w¹tpienia jesteœ najlep­sz¹œpiewaczk¹ w dziejach Cechu.Wiesz o œpiewaniu kryszta³u wiêcej ni¿ my wszyscy,w dodatku umiesz przeka­zaæ swoj¹ wiedzê.Wiele osób nie potrafi przekazaæinfor­macji tkwi¹cych w ich umyœle.Ty masz ten dar.Do diab³a, w koñcu by³aœmoj¹ mistrzyni¹! -Uœmiechn¹³ siê z przymu­sem.- To tylko jeden z powodów, dlaktórych potrzebujê twojej wspó³pracy i twoich umiejêtnoœci [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl