[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pobli¿u obukoñców znajduj¹ siê po dwa zestawy z³o¿one z trojga oczu.Po³owa z nich patrzyna boki, po³owa ku krañcom.S¹ trochê cofniête, ale mog¹ siê wysuwaæ.Wówczasdaj¹ razem pole widzenia obejmuj¹ce praktycznie ca³e otoczenie.Wszystko tosugeruje, ¿e chodzi o rasê, która wyewoluowa³a w bardzo nieprzyjaznymœrodowisku.Tymczasowo sk³onni bylibyœmy zaklasyfikowaæ j¹ jako CRLT.- Tymczasowo? - spyta³ Thornnastor.- Tak, sir.Cia³o, które badaliœmy, by³o niemal nietkniête, ofiara zginê³abowiem na skutek powolnej dekompresji i nie wybudzi³a siê z anabiozy, jednaktrafiliœmy na œlady operacyjnego usuniêcia czegoœ, co mog³o byæ g³ow¹ alboogonem.Na pewno nie by³a to przypadkowa amputacja zwi¹zana z katastrof¹, alerozmyœlne dzia³anie, konieczne zapewne przed wyprawieniem istoty w podró¿kolonizacyjn¹.Ca³a skóra tych stworzeñ jest gruba i twarda, natomiast nakoñcach mamy jedynie cienk¹ warstwê przezroczystej tkanki czy materiiniewiadomego pochodzenia.To sugeruje…- Conway - warkn¹³ O’Mara, mierz¹c bledn¹cego doktora wzrokiem.- Z ca³ymszacunkiem dla Thornnastora, myœlê, ¿e zbyt szybko przeszliœmy do szczegó³Ã³wmedycznych.Proszê skupiæ siê na ca³okszta³cie problemu i proponowanychrozwi¹zaniach.Ziemianin bardzo tego pragn¹³, ale wiedzia³, ¿e ³atwe to nie bêdzie, g³Ã³wnie zewzglêdu na Skemptona, który chocia¿ by³ w pe³ni kompetentnym administratoremSzpitala, na sprawach medycznych nie zna³ siê wcale i nie lubi³, gdy koledzyzaczynali przy nim zbytnio zag³êbiaæ siê w podobne tematy.Jednak tym razemtrzeba by³o mu siê naraziæ.- Podsumowuj¹c, mamy do czynienia z olbrzymim stworzeniem, które przypominad³ugiego na jakieœ piêæ kilometrów robaka i zosta³o na czas podró¿y podzielonena kilkaset kawa³ków.Wskazane leczenie polega³oby na po³¹czeniu ich, i to wew³aœciwej kolejnoœci.Pu³kownik przesta³ nagle bazgraæ w notatniku, a Thornnastor zahucza³ niczymsyrena okrêtowa.Nawet flegmatyczny zwykle O’Mara wykaza³ niejakiezainteresowanie.- Zamierza pan mo¿e sprowadziæ tego wê¿a Midgardu do Szpitala?Conway pokrêci³ g³ow¹.- Nie.Szpital by³by dla niego za ma³y.- Statek szpitalny tym bardziej - zauwa¿y³ Skempton.- Trudno mi uwierzyæ, aby opisane stworzenie mog³o przetrwaæ tak radykaln¹amputacjê - odezwa³ siê Thornnastor, uprzedzaj¹c odpowiedŸ Conwaya.- Niemniejskoro zarówno pan jak i Prilicla twierdzicie, ¿e wyizolowane sekcje pozostaj¹¿ywe, muszê przyj¹æ, ¿e tak jest.Ale czy rozwa¿yliœcie i taki wariant, ¿echodzi o istotê zbiorow¹ w rodzaju wspólnoty Telphi? Ka¿dy z nich z osobna jestprawie bezrozumny, ale wspólnie tworz¹ umys³ o wysokiej inteligencji.Wówczas³atwiej by³oby uwierzyæ w powodzenie czasowego rozcz³onkowania tego stworzenia,doktorze.- Tak, sir, braliœmy to pod uwagê, ale odrzuciliœmy tê ewentualnoœæ…- Dobrze, doktorze - wtr¹ci³ siê O’Mara s³u¿bowym tonem.- Proszê teraz przejœædo kwestii technicznych.Mo¿liwie jak najproœciej.No w³aœnie… - pomyœla³ Conway.Na pocz¹tek poprosi³ ich, by wyobrazili sobie wielki statek takim, jaki by³przed katastrof¹.Nie jako zespó³ okrêgów, o jakim myœlano pierwotnie, alerodzaj spirali o sta³ej œrednicy.Coœ takiego jak na szkicu pu³kownika.Ka¿dyzwój po³¹czony by³ z s¹siednimi systemem wsporników, które dodatkowousztywnia³y konstrukcjê, szczególnie podczas przyspieszania i hamowania.Pozmontowaniu na orbicie statek musia³ mieæ œrednicê oko³o piêciuset metrów iblisko pó³tora kilometra d³ugoœci.Z jednej strony znajdowa³ siê systemnapêdowy, z drugiej czujniki i automatyczny modu³ nawigacyjny.Oba zapewneumieszczone na zbiegaj¹cych siê centralnie wspornikach.Trudno by³o orzec, jak dosz³o do katastrofy, ale s¹dz¹c po skutkach, mog³ochodziæ o zderzenie ze sporym, naturalnym obiektem, który nadlecia³ z przodu,zniszczy³ urz¹dzenia sterownicze i napêdowe i wywo³a³ wstrz¹s, który rozczepi³kontenery.Si³a odœrodkowa dokona³a reszty [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl