X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mog�.aty co znów wyprawiasz?- A jak ci si� wydaje? - zapyta� Brad, który stan�� na czworakach pod p�otem.-Pospiesz si�, ojciec.- O Jezu - rzek� Johnny, staj�c na jego grzbiecie.- Czuj� si� jak prezydentRPA.Brad w pierwszej chwili nie poj�� dowcipu.A potem zacz�� chichota�.Plecybola�y go jak wszyscy diabli, ten Marinville wa�y� chyba z �wier� tony, jegoobcasy niemal dziurawi�y zmaltretowany kr�gos�up Brada, lecz przy tym wszystkimnie móg� powstrzyma� si� od �miechu.Oto bia�y intelektualista, przesi�kni�tyod szko�y podstawowej duchem skrajnej poprawno�ci politycznej - pisarz, którychadza� na przyj�cia z udzia�em Czarnych Panter do willi Bernsteina - u�ywateraz Murzyna jako podnó�ka.Je�li to nie jest kwintesencja piek�a w oczachlibera�a, to ju� nie wiem, co ni� jest - pomy�la�.Mia� ochot� j�kn�� izawo�a�: "Bia�y pan si� pospieszy�, bo biedna ch�opaka nie wytrzyma�!" i jegochichot przeszed� w g�o�ny �miech.Ba� si�, �e który� ze skradaj�cych si�stworów za chwil� pozbawi go sporej cz�ci wypi�tego ty�ka, lecz �mia� si� takczy inaczej.Za�piewam mu refren z Old Black Joe - postanowi� i sam zawy�niczym kojot.Z oczu ciek�y mu �zy.Waln�� pi�ci� w ziemi�.- Co si� dzieje, Brad? - dobieg� go z góry szept Johnny'ego.- Nic, nic! - odpar�, wci�� chichocz�c.- Tylko ju� z�a� mi z pleców! Jasnadupa, ty chyba masz podkute buty czy co?Wreszcie ku jego uldze ci�ar zel�a�.Rozleg�y si� post�kiwania Johnny'ego,usi�uj�cego prze�o�y� przez p�ot nog�.Brad podniós� si�, znów przez momentczuj�c l�k, �e chwyci go zastrza�, po czym wcisn�� swój pot�ny bark podpo�ladki Johnny'ego.W chwil� pó�niej us�ysza� kolejne st�kni�cie z wysi�ku ist�umiony okrzyk, gdy Marinville wyl�dowa� po drugiej stronie.Brad zosta� teraz po tej - zupe�nie sam i bez podnó�ka.Spojrza� na szczyt parkanu.Mia� wra�enie, �e dzieli go od niego trzydzie�cimetrów.Za plecami dostrzega� ciemne kszta�ty zacie�niaj�ce pó�kole, którym gootacza�y.Z�apa� za sztachety, lecz w tym momencie us�ysza� warczenie.Zaszele�ci�yzaro�la.Zerkn�� przez rami� i zobaczy� stworzenie podobne bardziej do knurani� do kojota.a w�a�ciwie przypominaj�ce najbardziej dzieci�cy rysunek czyraczej pospieszne gryzmo�y, które jakim� sposobem o�y�y.Ka�da noga zwierzamia�a inn� d�ugo��, zako�czone by�y t�pymi kopytkami nie przypominaj�cymi ani�ap, ani palców.Ogon stercza� ze �rodka grzbietu.Oczy stanowi�y puste,srebrzyste kó�ka.Zamiast nosa widnia� ryjek.Tylko z�by, stercz�ce ostro z obustron paszczy bestii, wydawa�y si� rzeczywiste.System nerwowy Brada wype�ni� si� adrenalin�, jakby j� wstrzykn�� ko�sk�strzykawk� Stary Doktor.Zapomnia� o kr�gos�upie i szarpn�� si� w gór�,podkurczaj�c kolana w chwili, gdy zwierz ruszy� do ataku.Dzik-kojot grzmotn��w sztachety tu� pod jego stopami, a� p�ot si� zatrz�s�.A potem za jedenprzegub chwyci� Brada Johnny, za drugi Dave Reed i uda�o mu si� wdrapa� nagór�, pozostawiwszy na sztachetach spore ilo�ci otartego naskórka.Chcia�przerzuci� nog� na tamt� stron�, ale zahaczy� tylko kostk� o szczyt p�otu.Apotem polecia� na �eb, na szyj� w dó�, daremnie usi�uj�c przytrzyma� si�parkanu.Pu�ci� go w por�, by nie z�ama� sobie r�ki, lecz gdy wyl�dowa�(cz�ciowo na Johnnym, g�ównie za� na stanowi�cej znakomit� wy�ció�k� �onie),poczu�, �e spod pachy cieknie mu krew.- Nie mia�by� tak ochoty ze mnie zle��, przystojniaku? - zapyta�a, ledwodysz�c, znakomita wy�ció�ka.- To znaczy, je�liby ci to nie sprawi�o zbytniejniewygody?Brad zczo�ga� si� z obojga, pad� jak k�oda, po czym przewróci� si� na wznak.Spojrza� na gwiazdy, dziwnie powi�kszone i mrugaj�ce na zmian� jakbo�onarodzeniowe lampki, które rozwiesza si� na g�ównej ulicy ma�ych miasteczekdzie� po �wi�cie Dzi�kczynienia.Je�eli te gwiazdy s� prawdziwe, to ja jestemksi�dz proboszcz - pomy�la�.Ale wisia�y tam, tak czy inaczej.Dok�adnie nadjego g�ow�.A skoro nawet niebo przy��czy�o si� do tego cholernego spisku, tosytuacja ju� chyba nie mog�a by� gorsza.Brad zamkn�� oczy, �eby ju� na to nie patrze�.Oczami duszy - które otwiera�ysi� szerzej, kiedy tamte by�y zamkni�te - ujrza� Cary'ego Riptona rzucaj�cegomu egzemplarz Shoppera.Ujrza� w�asn� r�k�, t�, która nie trzyma�a w�a, jakunosi si� i �apie gazet� w powietrzu."�wietnie, panie Josephson!" - zawo�a�wtedy Cary ze szczerym podziwem.G�os dochodzi� z daleka, odbija� si� echemniczym w kanionie.Z bliska natomiast s�ycha� by�o wycie z pasa zieleni (z tym,�e teraz to by� pas pustyni).Towarzyszy�a mu seria g�uchych odg�osów,wydawanych przez dziki-kojoty rzucaj�ce si� ca�ym cia�em na p�ot.Chryste Panie.- Brad - Johnny mówi� cicho, pochylaj�c si� nad nim jak najdalej od tychodg�osów.- Co?- Ca�y jeste�?- Ca�y i zdrowy.- Nadal nie otwiera� oczu.- Brad.- Co?- Mam pomys�.Na film.- Maniak jeste�, John.- Oczy wci�� zamkni�te.Tak by�o znacznie lepiej.- Alewchodz� w to.Jaki tytu� b�dzie mia� ten film o mnie?- "Murzyni nie umiej� przechodzi� przez p�oty" - odpar� Johnny i rykn���miechem.�mia� si� szale�czo, na skraju wyczerpania.- Namówi� Mela Brooksa,�eby re�yserowa�.A ciebie zagra Eddie Murphy.- Jasne - rzek� Brad, siadaj�c z wysi�kiem.- Uwielbiam Eddiego Murphy'ego.Grabardzo emocjonalnie.Zaproponuj mu milion na wej�ciu.Któ� by si� temu opar�?- S�usznie, s�usznie - zgodzi� si� Johnny, za�miewaj�c si� tak, �e ledwie móg�mówi�.tylko �e po twarzy p�yn�y mu �zy.Brad za� nie przypuszcza�, �eby pisarz p�aka� ze �miechu.Nie dalej jakdziesi�� minut temu Cammie Reed o ma�o nie odstrzeli�a mu g�owy i w�tpliwe,�eby ju� o tym zapomnia�.W�tpliwe, w gruncie rzeczy, �eby Johnny w ogóle oczymkolwiek zapomina�.By� to prawdopodobnie ten z jego talentów, któregoch�tnie by si� pozby�, gdyby tylko mia� tak� mo�liwo��.Brad wsta� i pomóg� si� podnie�� Belindzie, podawszy jej r�k� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl