[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I mia�emby�! I wiedzieli, co to znaczy, je�li si� kierunek zaczyna zwyczajnie, ma�� k.Pocz��em sobie nied�ugo drepta�, przewraca� si� i chodzi�: a có� to za sztucznapoza dowytrzymania! No wi�c i �wiat si� zacz��.Rodzice troch� wierzyli.A ja ju�nigdy potem si�tak d�ugo wiar� nie cieszy�em.Bo los si� wtedy jeszcze nie wtr�ca�, ipowiedzmy, �ewreszcie � los ulega� nam! � To jestem ja! � wo�a�em.Tego roku, jak si� tylko urodzi�em, pewien mój imiennik Wielki zmar�.A mójwielkiImiennik inny ju� czai� si� do w�adzy.I to czai� si� bardzo chytrze, �ebyzosta� Wielkim pomoim poprzedniku.Rozumiecie teraz wszyscy, mo�e i wy z przedostatnich rz�dów,jakiemoje imi�.No i sza, ju� sza! Jeszcze rozg�os za �ycia nikomu, kto jest Wielki,na dobre niewyszed�.Nawet na zdrowie, a ja mam s�abe.A wi�c: niczemu si� naprawd� nieprzeciwstawi� nie umiem nawet kamieniem nikogo trafi�.Albo po wodzie jak rzuc�, to zaraz wwod�.I kr�gi si� w ciszy rozchodz�.Wi�c wiedzcie to, jaka moja natura � imilczcie! Sza.A� tu wybuch�a wojna, rozbestwi�a si�, Wielki III, co si� dopiero sposobi� �jeszcze i terazw wielko�� swoj� nie wierzy�.A zwyci�a�.I d�ugo nie uwierzy�.No i dosta� ponosieza to, ale sza! sza!, przejd�my teraz na logik�.Wielki, co si� D�ugo Czai�,wielkim kiedy�zosta� musia�, takim zrobi� go Los, któremu sam nie wierz�c przewodzi�.To i my wytrwajmy tu d�ugo; przewodnik Losu, co si� Czai � te� trwa� d�ugo;podw�adnizawsze czekaj� d�ugo � nawet nie wiedz� o tym, co si� sta�o i czy jeszcze co�si� dzieje:ale za to wszystko trwa d�ugo.� Pami�taj, �e jeste� st�d! � mówiono mi w domu, � i jakie masz imi�; mo�e tyakuratnie zginiesz!Tak g�upio zostawiono mi Otwart� drog�.� � Ale wróci�em!Zosta�em w ko�cu wychowany dla Pokoju.I zrobi�em w ten sposób znów kroczekjakbydo Pocz�tku.Mym ojcem chrzestnym zosta� krawiec.No i polubi�em szy�.Potem dowiedzia�emsi�,�e szy� mundury.Nie przyzna�em si� do niego ju� ani razu.Mój ojciec w�asny, rodzony, na pewno wiedzia� o przesz�o�ci chrzestnego,dlatego mi gowybra�: wtedy w�a�nie wybuch�a wojna, a do�� odwa�nie, po wojnie, walka opokój.Musia�emby� u�wiadomiony nie za dobrze, z winy ojca, bo jakbym si�.zjawi� tu, na tym�wiecie przed ojcem, wiedzia�bym lepiej � ale wtedy nie mia�bym nawet ojca.�al mi by�o i mojego ojca.Na prawdziwej wojnie by� i walczy�, wróci� ju�nieca�y, a tuwalka o inny pokój ni� ten, o który walczy�, i by�a s�uszna! Na prawdziwejwojnie ginie si� albo si� z niej wraca.Ale ojciec nie wróci� zwyci�zc�.Mojamatka,jeszcze przed wojn�, ona z nas wszystkich najlepiej wojn� doceni�a.Dla niej toby�a tylkotaka g��bsza cisza.No i przysz�a do nas.Bardzo wielka Idea.Jeszcze wiele, wiele razy wi�ksza ni�my.Ni�tym bardziej wy.Z pocz�tku to nas wszystkich chciano zrobi� cz�stk� WielkiejIdei.A potemjako� wysz�o na to, �e ona sama do nas przysz�a.I stali�my si� wszyscy jejw�asno�ci�.Z pocz�tku to nawet inni nam zazdro�cili.Urodzi�em si� naprawd� bardzo daleko.Cho� wiem, �e wszystkim mówi�em inaczej.Ibardzo nisko.Jeszcze dzisiaj widz�, jak po k�tach naszej komory pl�cz� si�postacie ztamtego �wiata.Du�o i dooko�a nas by�o obcego, a w dodatku byli�my nisko.I totak obcego,�e a� wrogiego.Naszym obowi�zkiem by�o z nimi walczy�.Po cichu to pragn�li�myznimi rozmawia�.A to znaczy�o mówi� niemo.Rozmawia� nie umieli�my.Na przekorfaktom,powoli � rodzi�o si� w nas co� jeszcze bardziej nieuzasadnionego: ufno�� w tychpostawionychnaprzeciw, �e nas zrozumiej�.Nikt g�o�no jej nie wypowiada�, a ju� zw�aszczaprzed ojcem.Wieczorem przy zapalonej lampie albo i pó�no w noc, gdy zjawiali si� nocle�nikii rozk�ada�oim si� spanie przy przykr�conym �wietle, gdy lampa zaczyna�a kopci� i stawa�osi�sennie, pó�ciemno � wtedy tak.Nigdy przy jasnym i czystym, wyglancowanym od�rodkaszkle.Z ojcem mówi�o si� g�o�no i inaczej, o obowi�zku i o Polsce.A g�osy nocne, wzasmu�onejczerwieni, by�y jak duchy, nie mia�y, zdaje si�, si� do zadzia�ania.Zjawia�ysi� najwy�ej,�eby rozsadzi� tamten utrwalony spokój i powag�.Czy mo�na by�o t� granic�wiat�ai ciemni, niemoty i j�zyka kiedykolwiek ruszy�? Albo wiedz� gdzie� g�oszon�po��czy�z zaufaniem w tej rozsnutej dooko�a atmosferze niepewno�ci?By� i dzienny, i nocny front.Chowa�y si� urazy, jeszcze ni�sze od nas; cho�kto wie, czynie przez nie s�abszy by� przeciwnik, tu i tam.A my robili�my wszystko, copotrafimy, najcz�ciejmilcz�c, jak to dzieci � �eby udobrucha� swego przeciwnika.W dzie� nie by�oró�nicy w traktowaniu.Nie mogli�my tylko zrozumie�, �e odmienno�� takfundamentalnaw ogóle istnieje; wi�c nie uznaj�c jej pa�li�my razem byd�o; potem naswywie�li, a ich nie.Tak�e i po powrocie ka�dy z nas ora� swój zagon i zwozi� zbo�e, jakby niewielesi� sta�o.Ale w �niwa najmowali�my kosiarzy.Przychodzili parami z miasta.Po�wistywaliswoimi kosami z p�acht� gro�nie.I jako� weso�o.Nikt ze wsi nie odwa�y� si�stan�� imobok, do wspó�zawodnictwa.Werpachowscy kosiarze! Stawiali�my za nimi snopki ipotemzwozili�my sami.W s�siedztwie nikt nie zazdro�ci� nam tej mitr�gi, normalnie.Wieczorempodchodzi� kto� czasem, stawa�, patrzy� niemo, bez zrozumienia, a przecie� tobyli doro�li.� Nu tak i �niwa � czasem powiadali.� Dawajcie pojedziem jeszcze raz! � odpowiadali�my.Troch� zra�a�a ich ta gorliwo�� i odchodzili.Pami�tam, p�dzili�my konie przed chmur� na wyprzódki w czer�.Komu pr�dzejpomo�eb�yskawica! Trafi� do dziesi�tka w polu, pochwyci� � czy lunie wpierw deszcz!Rozp�aka�emsi�, gdy mnie ulewa usiek�a gdzie� z dala od drogi.B�yskawice za krótkie by�y,�ebyodnale�� stron� domu.A potem jecha�o si� wolno ko�ysz�c w szumie ulewy.Ma�yst�paci�gn�� fur�.I by� to dobry ko�.Na jedno oko �lepy, ale zawsze trafi�.Wnajgorsz� czerniaw�mieli�my si� wszyscy, ju� na drodze, pewni opieki i zdr�twiali z ch�odu.Pami�tam.Bo ci, co si� znaj� na obowi�zku, to s� wieczni.Ma�y.Mo�e i jest co� takiego, to wi�ksze i szersze, to dawniejsze nawet � co zodleg�o�ci i odzakamarków si� roz�wietli; z��czy i opowie nas samych? S� zawsze jakie�kamienie, teogryzki przygód, owe przypadkowo odbite przez innych intencje � s�, chocia� nie��cz� si�w ca�o��.Nie trzeba im dokrawa� fabu�, uwyra�nia�.�ycie obok, to, które toczysi� pod�ugsprawdzianów i harmonogramów konieczno�ci, mo�e jest pe�niejsze.Ale jegowyra�no�� �dopiero co stworzona.A co si� da uwa�nie wy�ledzi� z naszego �ycia? prostego i nie planowanego? Z��wiedz�tylko? Obrócon� na opak wra�liwo��? Historyjki o tym, jak si� staj� przest�pcy?Zajmuj�caintryga nikim ju� z nas nie rz�dzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl