X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.�ami� u�miechn�a si� rado�nie.Policzki mia�a rumiane, war�gi szkar�atne.Jejoddech parowa� w mro�nym powietrzu.Obli�za�a czerwone usta ciep�ym ró�owymj�zykiem.�wiat Richarda zacz�� ciemnie�.Wyda�o mu si�, �e k�tem oka dostrzegaczarn� posta�.- Jeszcze � powiedzia�a �ami� i si�gn�a ku niemu.***Patrzy�, jak Aksamitna przyci�ga do siebie Richarda w pierw�szym poca�unku.Widzia�, jak skór� m�czyzny pokrywa szron i lód.Patrzy�, jak jego towarzyszkacofa si� szcz�liwa.A potem podszed�, stan�� tu� za ni� i gdy post�pi�anaprzód, aby sko�czy� to, co zacz�a, wyci�gn�� r�ce, chwyci� j� mocno za szyj�i pod�niós� w powietrze.- Oddaj! - wychrypia� jej do ucha.� Oddaj mu jego �ycie.Aksamitna zareagowa�a jak kociak wrzucony do wanny.Wi��a si�, sycza�a, plu�a idrapa�a.Bez skutku.Mocne r�ce trzyma��y j� za gard�o.- Nie mo�esz mnie zmusi� - powiedzia�a zdecydowanie nie�przyjemnym tonem.Zwi�kszy� nacisk.- Zwró� mu �ycie - za��da� - albo skr�c� ci kark.Skrzywi�a si�.Pchn�� j� w stron� Richarda.Odetchn�a Richardowi prosto w twarz.Z jej ust wyp�yn�a para i znikn�ami�dzy jego wargami.Lód na jego skórze zacz�� topnie�.Biel szronu we w�osachznika�a powoli.Ponownie �cisn�� jej szyj�.- Ca�e �ycie, Lamio.Sykn�a i ogromn� niech�ci� raz jeszcze otwar�a usta.Wyp�y�n�� z nich ostatniob�oczek pary i znikn�� w ustach Richarda.- Co ty ze mn� zrobi�a�? � spyta� Richard, mrugaj�c nie�pewnie.- Wypija�a z ciebie �ycie � wyja�ni� markiz de Carabas ochry�p�ym szeptem.-Odbiera�a ci ciep�o.Zamienia�a ci� w zimn� istot�, podobn� do niej.�ami� wykrzywi�a si� niczym dziecko pozbawione ulubionej zabawki.Jej fioletoweoczy rozb�ys�y.- Potrzebuj� ciep�a bardziej ni� on - j�kn�a.- S�dzi�em, �e mnie lubisz - rzek� t�po Richard.Markiz podniós� �ami� jedn�r�k� i przysun�� jej twarz do swojej.- Je�li jeszcze raz zbli�ysz si� do niego, ty albo którekolwiek z AksamitnychDzieci, przyjd� do waszej jaskini za dnia, kiedy �picie, i spal� j� do go�ejziemi.Zrozumia�a�?Przytakn�a.Wypu�ci� j�.Upad�a na ziemi�, ale zaraz wyprostowa�a si� na ca�� sw�, niezbytimponuj�c� wysoko��, odrzuci�a g�ow� i splu�n�a Carabasowi w twarz.Potemzebra�a przód swej czarnej aksa�mitnej sukni, pobieg�a w gór� �cie�k� iznikn�a.Czarna, lodowata �lina sp�yn�a markizowi po policzku.Otar� j� r�k�.- Zamierza�a mnie zabi� - powiedzia� Richard.- Nie natychmiast - odpar� Carabas.- W ko�cu jednak by� umar�, kiedysko�czy�aby poch�ania� twoje �ycie.Richard przygl�da� si� markizowi.Nie wygl�da� najlepiej.By� bosy i bezp�aszcza; za okrycie s�u�y� mu stary koc z�o�ony jak poncho, z czym� - Richardnie potrafi� powiedzie� czym - przy�pi�tym pod spodem.Ca�� szyj� spowija� mukawa� odbarwionej tkaniny.Richard uzna� to za dziwny uk�on w stron� mody.- Szukali�my ci� - rzek�.- A teraz mnie znalaz�e� - wychrypia� sucho markiz.- Spodziewali�my si� spotka� ci� na targu.- Tak.No có�.Pewni ludzie s�dzili, �e nie �yj�.Wola�em nie rzuca� si� woczy.- Czemu.czemu pewni ludzie my�leli, �e nie �yjesz? Markiz spojrza�naRicharda oczami, które widzia�y zbyt wie�le i dotar�y za daleko.- Bo mnie zabili - odpar�.- Chod�.Drzwi i �owczyni nie mog� by� daleko.Richard zerkn�� na bok na drug� stron� studni.Ujrza� je obie jeden poziomni�ej.Rozgl�da�y si� wokó� � za�o�y�, �e szuka�y jego.Zacz�� krzycze� imacha� r�kami, lecz d�wi�k nie niós� si� w powietrzu.Markiz po�o�y� d�o� na jego ramieniu.- Spójrz - rzek� wskazuj�c poziom pod kobietami.Co� si� tam poruszy�o.Richardzmru�y� oczy.Dostrzeg� dwie postaci w�ród cieni.- Croup i Vandemar - oznajmi� markiz.� To pu�apka.- Co zrobimy?- Biegnij! Ostrze� je.Ja nie mog� biec.Pr�dzej, do diab�a!I Richard pobieg�.Bieg� najszybciej jak móg�, z wszystkich si�, pochy��kamienn� �cie�k� pod �wiatem.Poczu� nag�e uk�u�cie bólu w piersi.Kolka.Niezatrzyma� si� jednak.Bieg� dalej.Skr�ci� i ujrza� obie kobiety.- �owczyni! Drzwi! - wydysza� bez tchu.� Stójcie! Uwa�ajcie!Drzwi odwróci�a si� ku niemu.Pan Croup i pan Vandemar wyszli zza kolumny.Pan Vande�mar chwyci� r�cedziewczyny, wykr�ci� je i zwi�za� nylonowym paskiem.Wszystko to uczyni� jednymszybkim ruchem.Pan Croup trzyma� w d�oni co� d�ugiego, cienkiego i owini�tego br�zowymmateria�em.Przypomina�o to futera�, w którym ojciec Richarda nosi� kiedy�w�dki.�owczyni z otwartymi ustami sta�a bez ruchu.- �owczyni, szybko!Odwróci�a si� gwa�townie i kopn�a p�ynnym, niemal tanecz�nym ruchem.Stopa trafi�a Richarda prosto w brzuch.Zwali� si� na ziemi�, zasapany,zdyszany i obola�y.- �owczyni? - wykrztusi�.- Niestety tak - odpar�a.Pan Croup i pan Vandemar ca�kowicie zignorowali j� i Ri�charda.Pan Vandemarstarannie kr�powa� r�ce Drzwi.Pan Croup sta� i patrzy�.- Prosz� nie my�le� o nas jak o mordercach i podrzynaczach garde�, panienko -mówi� w�a�nie lekko.- Jeste�my raczej agencj� towarzysk�.- Tyle �e bez biustów - uzupe�ni� pan Vandemar.Pan Croup odwróci� si� doniego.- Towarzysk� w sensie towarzystwa, panie Vandemar.Mamy dopilnowa�, by naszapi�kna panna bezpiecznie dotar�a do celu.Nie porównuj� pana do królowej nocyani do pospolitej ulicz�nej dziewki.Pan Vandemar nie da� si� przekona�.- Mówi�e�, �e jeste�my agencj� towarzysk� - mrukn��.-Wiem, co to znaczy.- Skre�lmy to z protoko�u, panie Vandemar.�le si� wyrazi��em.Od tej poryb�d�my jej przyzwoitkami, osobistymi stra�ni�kami, kompanami.Pan Vandemar podrapa� si� po nosie pier�cieniem z krucz� czaszk�.- W porz�dku - rzek�.Pan Croup z powrotem odwróci� si� do Drzwi, demonstruj�c liczne z�by.- Widzisz, droga pani, jeste�my tu, aby� bezpiecznie dotar�a tam, dok�dzmierzasz.Drzwi nie dostrzega�a go.- �owczyni! � zawo�a�a.- Co si� dzieje? Pan Croup u�miechn�� si� z dum�.- Nim �owczyni zgodzi�a si� pracowa� dla ciebie, zgodzi�a si� pracowa� dlanaszego prze�o�onego.Mia�a si� tob� opie�kowa�.- Mówili�my! � zapia� tryumfalnie pan Vandemar.- Mówili��my, �e jedno z wasjest zdrajc�! - Odrzuci� g�ow� do ty�u i za�wy� niczym wilk.- S�dzi�am, �e macie na my�li markiza � odpar�a Drzwi.Pan Croup teatralnymgestem podrapa� si� po g�owie.- A skoro ju� mowa o markizie, ciekaw jestem, gdzie si� podziewa.Spó�nia si�,nieprawda�, panie Vandemar?-I to bardzo, panie Croup.Tak bardzo, jak to tylko mo�liwe.- Zatem od tej chwili b�dziemy musieli zwa� go eksmarki-zem de Carabas.L�kamsi�, �e jest odrobin�.- Martwy � doko�czy� pan Vandemar.Wij�cy si� na ziemi i rozpaczliwiechwytaj�cy powietrze Richard zdo�a� wci�gn�� go w p�uca dosy�, by wykrztusi�:- Ty zdradziecka suko! �owczyni zerkn�a ku niemu.- Bez urazy - mrukn�a.- Klucz, który otrzymali�cie od Czarnych Mnichów - powie�dzia� pan Croup doDrzwi.- Kto go ma?- Ja -j�kn�� Richard.- Je�li chcecie, mo�ecie mnie przeszuka�.Pogrzeba� w spodniach � natrafiaj�c przy okazji na co� twar�dego i obcego wtylnej kieszeni; nie mia� jednak czasu, by sprawdza�, co to jest - i wyci�gn��klucz do drzwi frontowych swego starego mieszkania.Powoli d�wign�� si� na nogii poty�kaj�c si� podszed� do pana Croupa i pana Vandemara.- Prosz�.Pan Croup wzi�� od niego mosi�ny kluczyk.- O niebiosa! - wykrzykn��, w ogóle na� nie patrz�c [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi uД№Еєytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerД‚Е‚w w celu dopasowania treД№В›ci do moich potrzeb. PrzeczytaД№В‚em(am) Politykę prywatnoД№В›ci. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerД‚Е‚w w celu personalizowania wyД№В›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treД№В›ci marketingowych. PrzeczytaД№В‚em(am) Politykę prywatnoД№В›ci. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.