X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I wtedy musia�e� zabi� te� Stempera.- Stemper zgin�� z twojej winy.�y�by nadal, gdyby� nie by�a taka uparta.Dwadolary - prychn�� z pogard� Shempsky.- Z powodu dwóch dolarów wszyscy ciludzie poszli do piachu, a moje �ycie zosta�o zniszczone raz na zawsze.- Mam wra�enie, �e zacz�o si� ju� od Laury Lipinski.- To te� wyw�szy�a�? - spyta�, jeszcze bardziej przybi�ty.- Dawa�a Larry'emuniez�� szko��.Pope�ni� b��d, mó�wi�c jej o pieni�dzach, a ona bardzo chcia�apieni�dzy.Powiedzia�a, �e jak ich nie dostanie, to pójdzie na policj�.- Wi�c j� zabi�e�?- Pope�nili�my b��d, pozbywaj�c si� cia�a.Nigdy wcze�niej tego nie robi�em,wi�c postanowi�em j� po�wiartowa�, wcisn�� do kilku worków na �mieci, a workiporozwozi� po ca�ym mie�cie, �eby rano zabra�y je �mie�ciarki.Ale nie�atwopor�ba� cia�o, wierz mi.No i akurat napatoczy� si� sk�piec Fred, który chcia�zaoszcz�dzi� dolca na li�ciach.Zobaczy� mnie i Larry'ego.Trzeba mie�pecha.- Nie rozumiem, jaki mia� w tym wszystkim udzia�Fred.- Widzia�, jak wyrzucamy worek, ale niczego nie po�dejrzewa�.Robi� w ko�cu tosamo, co my.Nazajutrz rano idzie do RGC, a Martha go olewa i posy�a do diab�a.Fred wychodzi i przy nast�pnej przecznicy co� mu �wita, �e zna koleg� Marthy.Rozmy�la o tym a� do nast�pnego skrzy��owania i u�wiadamia sobie, �e to ten samfacet, który wyrzuca� worek ze �mieciami.Wi�c Fred idzie pod agen�cj�nieruchomo�ci z aparatem i zaczyna robi� zdj�cia.Chcia� chyba zamacha� nimiLarry'emu przed nosem i wyci�gn�� swoj� fors�.Ale dostrzega w pewnymmo�mencie, �e worek jest za bardzo napchany i cokolwiek cuchnie.No i Fred gootwiera.- Dlaczego nie zg�osi� si� na policj�?- A jak my�lisz? Forsa.- Chcia� ci� szanta�owa�.Dlatego zostawi� czek na biurku.Nie potrzebowa� go.Mia� zdj�cia.- Fred powiedzia�, �e nie ma �adnej emerytury.Praco�wa� przez pi��dziesi�t latw fabryce guzików i nic.Prze�czyta� gdzie�, �e potrzeba dziewi��dziesi�ttysi�cy, �eby dosta� si� do prywatnego domu opieki dla starych ludzi.Tegow�a�nie chcia�.Dziewi��dziesi�ciu tysi�cy.- A Mabel? Jej te� chcia� za�atwi� ten dom? Shempsky wzruszy� ramionami.- Nic nie mówi� o Mabel.Sk�py dra�.- Dlaczego zabi�e� Lany'ego? - spyta�am.Niewiele mnie to obchodzi�o, aleobchodzi� mnie czas.Potrzebowa��am go jeszcze troch�.Nie chcia�am, �ebyShempsky poci�gn�� za spust.Je�li mia�o to oznacza�, �e musz�z nim rozmawia�, to tak w�a�nie zamierza�am post�po�wa�.- Upinski dosta� pietra.Chcia� si� wycofa�.Zabra� swoj� fors� i zwia�.Próbowa�em si� z nim dogada�, ale by� naprawd� przera�ony.Wi�c poszed�em doniego, by si� przekona�, czy zdo�am go uspokoi�.- I uda�o ci si�.Nie ma to jak zabi�.Najlepszy �rodek uspokajaj�cy.- Nie chcia� s�ucha�, co mi wi�c pozostawa�o? My�la��em, �e odstawi�em dobr�robot� z tym samobójstwem.- Masz udane �ycie - dom, �on� i dzieci, przyzwoit� prac�.Dlaczego krad�e�?- Z pocz�tku dla rozrywki.Razem z Tippem i paroma ch�opakami spotykali�my si�w ka�dy poniedzia�ek wie�czorem, �eby pogra� w pokera.A �ona nigdy nie chcia�adawa� Tippowi forsy.Wi�c Tipp zacz�� podkrada�.Z kil�ku kont, na tego pokera.To by�o takie proste.Nikt nie wiedzia�, �e forsa znika.Rozbudowali�my wi�cinteres, a� w ko�cu zacz�li�my zgarnia� spor� dzia�k� z rachunków Vita.Tippzna� Lipinskiego i Curly'ego i ich te� wci�g�n��.- Shempsky znów wytar� nos.-Nigdy nie zrobi�bym �adnych pieni�dzy w tym banku.To robota bez przysz�o��ci.Widzisz, chodzi o moj� twarz.Nie jestem g�upi.Móg�bym zosta� kim�, ale niktna mnie nie zwraca uwagi.Bóg daje ka�demu jaki� talent.A wiesz, jaki ja mamtalent? Nikt mnie nie pami�ta.Mam twarz, któr� si� od razu zapomina.Zabra�omi to kilka lat, ale w ko�cu wykombinowa�em, jak pos�u�y� si� tym moim darem.-Wybuchn�� cichym, ob��ka�czym �miechem, który przy�prawi� mnie o g�si� skórk�.- Mój talent polega na tym, �e mog� okrada� ludzi albo zabija� ich na ulicy, inikt tego nie pami�ta.Allen Shempsky by� pijany lub szalony, mo�e nawet jedno i drugie.I nie musia�mnie zabija�, bo i tak ju� umiera�am ze strachu.Serce wali�o mi w piersi, aecho pulsu rozsadza�o czaszk�.- Co teraz zrobisz? - spyta�am.- Jak ju� ci� zabij�? Pójd� chyba do domu.A mo�ewsi�d� do samochodu i gdzie� pojad�.Mam mnóstwo pieni�dzy.Nie musz� wraca� dobanku, je�li nie b�d� mia� ochoty.Shempsky si� poci�, a jego policzki pod niezdrowymi rumie�cami by�y blade.- Chryste, naprawd� �le si� czuj� - powiedzia�, po czym wsta� i skierowa� wmoj� stron� bro�.- Masz jakie� lekarstwo na przezi�bienie?- Tylko aspiryn�.- Potrzeba mi czego� mocniejszego.Posiedzia�bym jeszcze i pogada� z tob�, alemusz� za�y� jakie� leki.Za�o��� si�, �e mam gor�czk�.- Nie wygl�dasz za dobrze.- Mam na pewno rumie�ce.- Tak.I szkliste oczy.Zza okna, od strony schodów po�arowych, dobieg�o jakie� skrobanie.Obydwojezwrócili�my si� w tamt� stro�n�.Ale za st�uczon� szyb� by�a tylko ciemno��.Shempsky znów spojrza� na mnie i odci�gn�� kurek rewolweru.- Teraz si� nie ruszaj, �ebym móg� ci� zabi� pierwsz� kul�.Tak jest lepiej.Znacznie mniej ba�aganu.A jak ci strzel� prosto w serce, to b�dziesz mia�aotwart� trumn�.Wiem, �e wszyscy to lubi�.Oboje odetchn�li�my g��boko - ja przed �mierci�, Shempsky przed oddaniemstrza�u.W tej sekundzie po�wietrze przeszy� mro��cy krew w �y�ach rykw�ciek�o�ci i ob��du.Okno wype�ni�a posta� Ramireza - twarz mia� wykrzywion�,oczy zmru�one i pe�ne z�a.Shempsky odwróci� si� instynktownie i zacz�� strzela�, opró�niaj�c b�benek.Nie marnowa�am czasu.Wyskoczy�am z pokoju, prze�mkn�am przez salon i wypad�amz mieszkania.Pogna��am korytarzem, pokona�am b�yskawicznie dwie kondyg�nacjeschodów i niemal rozwali�am drzwi mieszkania pani Keene.- Na Boga! - zawo�a�a.- Pracowity masz dzisiaj wie�czór, bez dwóch zda�.O cochodzi tym razem?- Bro�! Niech mi pani da swoj� bro�!Wezwa�am policj� i pobieg�am na gór� z pistoletem w d�oni.Drzwi mojegomieszkania by�y otwarte na o�cie�.Shempsky znikn��.A Briggs nadal siedzia� wgarderobie, �ywy i ca�y.Zerwa�am mu z ust ta�m�.- W porz�dku?- Cholera - zakl��.- Narobi�em w gacie.Najpierw zjawili si� mundurowi, potem sanitariusze, a na ko�cu detektywi zwydzia�u zabójstw i lekarz s�dowy.Bez trudu znale�li moje mieszkanie.Wi�kszo�� z nich by�a u mnie wcze�niej.Morelli przyjecha� z mundurowymi.Min�y ju� trzy godziny i przyj�cie powoli si� zwija�o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.