[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzy³usta.- Dobrze siê czujesz? - zaniepokoi³a siê Bethan.- To chyba najpiêkniejsza rzecz, jak¹ w ¿yciu widzia³em - szepn¹³.W górze rozleg³o siê donoœne brzêczenie.Podnieœli g³owy.Du¿a czarna kula zjecha³a z ciemnoœci pod sufitem.Na jej powierzchni zapala³ysiê i gas³y czerwone œwiate³ka.Zakrêci³a siê i popatrzy³a na nich du¿ymszklanym okiem.To oko by³o groŸne.Zdawa­³o siê dobitnie sugerowaæ, ¿e patrzyna coœ obrzydliwego.- Dzieñ dobry.- powiedzia³ niepewnie Dwukwiat.Nad lad¹ pojawi³a siê twarz.Wygl¹da³a na zagniewan¹.- Mam nadziejê, ¿e zamierzaliœcie za to zap³aciæ - powiedzia³a twarzniegrzecznie.Z jej wyrazu mo¿na by³o wywnioskowaæ, ¿e oczekuje potwierdzenia,choæ i tak nie uwierzy.- Za to? - zdziwi³a siê Bethan.- Nie kupi³abym tego, choæbyœ dorzuci³ czapkêrubinów i.-Ja to kupiê - przerwa³ jej Dwukwiat.- Ile? - Siêgn¹³ do kieszeni i naglezmartwia³.- Nie mam przy sobie pieniêdzy.S¹ w moim Baga¿u, ale.Us³yszeli pogardliwe parskniêcie.Twarz zniknê³a zza lady i pojawi³a siê znowuza gablot¹ ze szczoteczkami do zêbów.Nale¿a³a do bardzo ma³ego cz³owieczka,niemal ca³kiem skrytego za zielonym fartuchem.By³ wyraŸnie zagniewany.- Bez pieniêdzy? Przychodzicie do mojego sklepu.- To niechc¹cy - zapewni³ szybko Dwukwiat.- Nie zauwa¿yliœmy, ¿e tu jest.- Bo go nie by³o - rzek³a stanowczo Bethan.- To magiczny sklep, prawda?Sprzedawca zawaha³ siê.- Tak - przyzna³ w koñcu niechêtnie.- Troszeczkê.- Troszeczkê? - powtórzy³a Bethan.- Troszeczkê magiczny?- Mo¿e troszeczkê bardziej - ust¹pi³, cofaj¹c siê o krok.- No dobrze - zgodzi³siê wreszcie.Bethan patrzy³a na niego groŸnie.-Ca³kiem magiczny.Tychprzeklêtych drzwi najpierw nie by³o, a potem znowu zniknê³y, tak?- Tak.I nie podoba siê nam ta rzecz pod sufitem.Sprzedawca podniós³ g³owê i zmarszczy³ brwi.Znikn¹³ za zas³on¹ z paciorków wniskim przejœciu, na wpó³ ukrytym wœród towarów.Roz­leg³y siê brzêki i warkot,a czarna kula zniknê³a w mroku.Zast¹pi³y j¹ kolejno: pêk zió³, ruchoma reklamaczegoœ, o czym Dwukwiat nigdy nie s³ysza³, a co by³o najwyraŸniej jakimœnapojem dobrym do picia przed snem, zbroja i wypchany krokodyl z pyskiemwyra¿aj¹cym cier­pienie i zaskoczenie.Sprzedawca pojawi³ siê znowu.- Lepiej? - zapyta³.- Znaczna poprawa - zgodzi³ siê niezbyt pewnie Dwukwiat.- Najbardziej podoba³ymi siê zio³a.W tym w³aœnie momencie Rincewind jêkn¹³.Zaraz mia³ siê obudziæ.Istniej¹ trzy teorie wyjaœniaj¹ce fenomen wêdruj¹cych skle­pów, znanychpowszechnie jako tabernae vagantes.Pierwsza postuluje, i¿ wiele tysiêcy lattemu wyewoluowa³a gdzieœ w multiversum rasa obdarzona jednym talentem: kupowaæta­nio i sprzedawaæ drogo.W krótkim czasie w³ada³a potê¿nym galak­tycznymimperium, czy te¿ Emporium, jak wola³a je nazywaæ.Przed­stawiciele tej rasyznaleŸli sposób, by same sklepy wyposa¿yæ w unikal­ne jednostki napêdowe,zdolne przebiæ mroczne mury kosmosu i otworzyæ nowe rynki zbytu.I d³ugo poœmierci cieplnej tego kon­kretnego wszechœwiata i unicestwieniu wszystkichplanet Emporium, po ostatniej wyprzeda¿y, wêdruj¹ce sklepy wci¹¿ prowadzi³yinteres, przegryzaj¹c siê przez karty czasoprzestrzeni niczym mól ksi¹¿kowyprzez trzytomow¹ powieœæ.Druga teoria g³osi, ¿e sklepy te s¹ dzie³em sprzyjaj¹cego Losu i maj¹ zazadanie dostarczaæ w³aœciwych przedmiotów we w³aœci­wej chwili.Wed³ug trzeciej teorii sklepy te s¹ metod¹ ominiêcia rozmaitych zakazów handluw niedziele.Wszystkie trzy, choæ tak ró¿ne, maj¹ dwie wspólne cechy.Wyjaœniaj¹ obserwowanefakty i s¹ ca³kowicie, absolutnie b³êdne.Rincewind powoli otworzy³ oczy i przez chwilê le¿a³ nieruchomo, zapatrzony wwypchanego gada.Nie jest to najprzyjemniejszy widok, kiedy cz³owiek naglebudzi siê z koszmarnych snów.Magia! Wiêc takie to uczucie! Nic dziwnego, ¿e magowie nie przepadali zaseksem.Rincewind wiedzia³, na czym polegaj¹ orgazmy.W swoim czasie sam kilka prze¿y³,niekiedy nawet w towarzystwie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl