[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Van der Berg poczuł, że zaplątał się w sieci jakiejś potężnej międzyplanetarnej intrygi.Jako naukowiec, nawykły do otrzymywania prostych odpowiedzi na pytania zadawane naturze, nie był zadowolony z tej sytuacji.Ale nie mógł przecież twierdzić, że on sam jest niewinną ofiarą.Miał przecież wiele do ukrycia… ba, ukrył prawdę! Przynajmniej to, co prawdą mu się wydawało.Konsekwencje tego oszustwa mnożyły się niczym neutrony w reakcji łańcuchowej i kto wie, czy rezultaty nie okażą się równie katastrofalne, jak sam wybuch.Po której stronie znajdował się Chris Floyd? Ile było tych stron? Jeśli sekret wyszedł na jaw, z pewnością macza w tym palce Bund.Lecz w samym Bundzie również działało wiele grup i przeciwstawnych im frakcji… Istny gabinet luster.Miał pewność co do jednego: Floydowi można zaufać, choćby ze względu na jego powiązania.Założę się o wszystko – myślał van der Berg – że pracuje dla ASTROPOLU.Przynajmniej w czasie tej misji, która trwać będzie nie wiadomo jak długo…–Chciałbym panu dopomóc, Chris – powiedział wolno.– Jak słusznie się pan domyśla, mam pewną teorię.Ale na razie nieweryfikowalną i zapewne bzdurną… Za niecałe pół godziny poznamy prawdę.Dlatego nic więcej teraz wolę nie mówić.–I to nie dlatego – dodał w myślach – że odziedziczyłem po przodkach burski upór.Jeśli się pomylił, wolałby nie umierać wśród ludzi, którzy by wiedzieli, że przez niego spotyka ich śmierć.29.NiżejDrugi oficer Chang głowił się nad tym od chwili, gdy „Galaktyka” szczęśliwie – ku jego zaskoczeniu i ogromnej uldze – dotarła na orbitę transferową.Przez następne kilka godzin losy statku pozostawały w rękach Boga i sir Isaaka Newtona; nie mógł zrobić nic innego, jak tylko czekać na końcowe hamowanie i manewr lądowania.Przyszło mu do głowy, by oszukać Rose i zmienić kierunek lotu przy największym dopuszczalnym zbliżeniu z Europą, dzięki czemu statek otarłby się jedynie o atmosferę, odbił od niej i poleciał w kosmos, gdzie na stałej orbicie mogliby zaczekać na misję ratowniczą z Ganimedesa.Plan ów miał jednak słabą stronę: Chang z pewnością nie dożyłby momentu przybycia odsieczy.Nie był tchórzem, ale nie chciał też pośmiertnie zostawać bohaterem lotów kosmicznych.Jego szansa na przeżycie następnej godziny była minimalna.Polecono mu sprowadzić na dół – samemu! – trzy tysiące ton żelastwa i posadzić w nieznanym terenie.Nie odważyłby się na coś takiego nawet na świetnie znanym mu Księżycu!–Ile minut do rozpoczęcia hamowania? – spytała Rosie.Zabrzmiało to raczej jak rozkaz niż pytanie; dziewczyna z pewnością znała podstawy astronawigacji; Chang więc musiał porzucić myśl o próbie jej oszukania.–Pięć – odparł niechętnie.– Czy mogę ostrzec załogę?–Ja to zrobię.Daj mi mikrofon… TU MOSTEK.ZA PIĘĆ MINUT ROZPOCZYNAMY HAMOWANIE.POWTARZAM: PIĘĆ MINUT.BEZ ODBIORU.Zgromadzeni w mesie naukowcy i członkowie załogi spodziewali się takiego komunikatu.Przynajmniej pod jednym względem mieli szczęście: nie zostały wyłączone zewnętrzne kamery telewizyjne.Może Rose zapomniała o nich? Chyba jednak nie zawracała sobie tym głowy.Mogli więc teraz – zupełnie bezradni – przyglądać się czekającemu na nich miejscu przeznaczenia.Kamery umieszczone w tylnej części statku pokazywały przesłonięty chmurami półksiężyc Europy.Gruba pokrywa pary wodnej, kondensującej się przy powrocie na nocną stronę, wydawała się szczelna i nieprzenikniona – przynajmniej z tej wysokości.Nie miało to zresztą większego znaczenia, ponieważ lądowaniem, aż do ostatniej chwili, będzie sterował radar.Pogłębiało to jednak udrękę obserwatorów, którzy musieli polegać wyłącznie na tym, co uda im się zobaczyć na zewnątrz.Nikt nie wpatrywał się uporczywiej w Europę aniżeli człowiek, który badał ją zapamiętale i bez powodzenia niemal od dziesięciu lat.Rolf van der Berg, usadowiony w jednym z niewygodnych niskociążeniowych foteli z luźno zapiętym pasem bezpieczeństwa, niemal przeoczył powrót grawitacji w chwili rozpoczęcia hamowania.Po upływie pięciu sekund włączono pełny ciąg.Wszyscy oficerowie wyliczali coś gorliwie na przenośnych komputerach; nie mając dostępu do sterowni, wiele danych opierali na domysłach, jednakże kapitan Laplace czekał na efekt ich wspólnej pracy.–Jedenaście minut – oznajmił dowódca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl