[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeep suzuki.Bo co?Chivas wlepił w nią wzrok, ale milczał.Sprawiał wrażenie, jakby czekał, aż Isabelle coś rozgryzie.Dokoła wciąż hulała burza.Nadal wisiała nad ich głowami.Może słyszała ich rozmowę, która tak ją zafrapowała, że nie chciała na razie się stąd ruszyć.Czy mina Chivasa miała Isabelle coś powiedzieć, wyjawić jej prawdziwy sens jego słów?Żeby wypełnić pustkę, wybąkała bez przekonania:- Miałam kiedyś taki samochód.To znaczy, suzuki.Chivas gapił się na nią.Nie musiała obracać głowy, żeby być pewna, że Hietzl również wywala na nią ślepia.- Mój jeep też był biały.Jeździłam wtedy fatalnie.Miałam wypadek i samochód poszedł do kasacji.- Spojrzała na Chivasa i uniosła pytająco brwi.- Nie bardzo mi pomagasz.Czy ja mam coś rozszyfrować?Ciągle wpatrując się w nią, pokazał kciukiem kierunek, w którym odjechało prowadzone przez kobietę suzuki.- Pomóc ci? W porządku, pomogę ci to rozszyfrować.Rusz głową, Isabelle.Właśnie uderzył w nas biały jeep suzuki.Kierowcą była blondynka.Do centrum mamy wciąż daleko, co znaczy, że znajdujemy się w odległej przeszłości.Powiedziałaś, że parę lat temu miałaś samochód tej marki.Isabelle odsunęła się na fotelu, aż oparła się plecami o drzwi.- W tym samochodzie to byłam j a? Czyja uderzyłam w nas chwilę temu? Przytaknął.- Jak to? To niemożliwe.- Sprowadziłaś ją z powrotem.Ściągnęłaś tutaj, żeby nas zatrzymała.Nie chcesz, abyśmy dotarli na wasze spotkanie w centrum Wiednia.Wkrótce przywołasz inne swoje wcielenia, żeby udaremnić nam powrót do naszego czasu.To była jedynie pierwsza próba.- To przeze mnie? Ale dlaczego? Dlaczego miałabym zatrzymywać siebie? Chcę być z Vincentem.Teraz bardziej niż kiedykolwiek.Na niczym innym mi nie zależy.Chivas oderwał rękę od kierownicy i przeciął między nimi powietrze, jakby zadawał cios karate.- Akurat! Boisz się tego, co się stanie, jak do niego wrócisz.Przed chwilą to udowodniłaś, próbując staranować nas na drodze.Boisz się o życie dziecka i o własne.Jesteś śmierdzącym tchórzem, Isabelle.Dzięki rodzinie i pieniądzom udawało ci się cało wychodzić z opresji.Ale nie stałaś się przez to mocniejsza - przeciwnie.Przy byle okazji ratowałaś się ucieczką, czy to fizyczną, czy psychiczną.- Chivas włożył rękę do kieszonki koszuli i wyciągnął kartkę papieru.- Kiedyś przeczytałaś ten fragment i zrobił on na tobie takie wrażenie, że zapisałaś go w swoim pamiętniku.Wiedziałaś, że opisuje ciebie.„Najpotężniejszą bronią strachu jest jego zdolność do czynienia nas ślepymi na wszystko oprócz nas samych.W obliczu strachu zapominamy, że trzeba pamiętać o innych, ratować nie tylko własną skórę, własne uczucia”.Jeżeli chcesz połączyć siły z Ettrichem, to wiedz, że będziesz musiała się wykazać większą odwagą niż do tej pory.Posiniała ze złości Isabelle trzepnęła ręką w kolano.- Gówno prawda! Poszłam aż do śmierci, żeby go odzyskać.Tchórz by tak nie postąpił.- Nie ty tak postąpiłaś, Isabelle, tylko mała, głęboko ukry* ta cząstka twojej jaźni.Cząstka, z której istnienia w ogóle nie zdawałaś sobie sprawy.Mała wysepka pośród oceanu, która nie widnieje na żadnej mapie.Gdybyś nie była w ciąży, nie szukałabyś tej wyspy.Z pewnością też nigdy byś jej nie odkryła w swoich codziennych podróżach.Poszłaś po Vincenta ze względu na dziecko.Nie oszukuj się.Zrobiłaś to wyłącznie dla Anjo.Dzięki niemu odnalazłaś w sobie tę nadzwyczajną odwagę.I tyle.Ponownie uderzyła się w kolano.- Nieprawda! Zrobiłam to dla Vincenta.Ponieważ go kocham.- Gdybyś go kochała, nie uciekłabyś od niego w Londynie.Zdobądź się na odrobinę uczciwości, Isabelle.Okłamywałaś się przez całe życie.Z upływem lat stajesz się coraz bardziej zakłamana i przerażona.Zamiast zmierzyć się z trudnościami, bierzesz ogon pod siebie.Weszło ci to w krew.Potem wymyślasz żałosne wykręty, żeby usprawiedliwić swoją słabość.Zanim pojawił się Anjo, nie walczyłaś w życiu o nic ważnego.Dlatego jesteś tchórzem.Myślę zresztą, że w głębi serca o tym wiesz.Nie miała okazji, aby przemyśleć słowa Chivasa.Kiedy perorował, wyglądała przez okno, żeby nie musieć na niego patrzeć.Nie odwróciła się nawet wtedy, gdy usłyszała zapalany silnik i poczuła, że znowu ruszają.- Widzę ją na końcu ulicy.Zbliża się do nas.Isabelle rzuciła szybkie spojrzenie za przednią szybę.Zza kurtyny deszczu wyłonił się jadący z naprzeciwka biały samochód.Usiłowała zapanować nad drżeniem w głosie, zwłaszcza po tym, co przed chwilą o niej powiedział.- Co zamierzasz?Odparł chłodno, ze znajomością rzeczy:- Z nią? Napędzę jej pietra.To tchórz, pamiętasz? Nie ona mnie teraz martwi.- Skręcił w kierunku białego jeepa.Trzydzieści stóp dalej zjechał na przeciwny pas ruchu i przyspieszając, ruszył wprost na auto.Suzuki zaczęło hamować.Mimo zamkniętych szyb doleciał ich wizg opon i szum poślizgu na mokrej nawierzchni.Manewr Chivasa był tak niespodziewany, że Isabelle nie zdążyła zaprotestować ani się przestraszyć.Odkąd ujrzeli na swojej drodze białego jeepa, minęło zaledwie kilka sekund.Isabelle wydała z siebie tylko zdumiony pisk.Tuż przed kolizją suzuki odbiło na prawo i wjechało prosto w stojącą na poboczu tramwajową wiatę.Na szczęście przystanek był pusty.Samochód zmiótł cherlawą konstrukcję z powierzchni ziemi, rąbnął w słup sygnalizacji świetlnej i nagle znieruchomiał.Isabelle zobaczyła jasnowłosą kobietę podnoszącą głowę znad kierownicy.Miała poobijaną twarz, Isabelle Neukor bowiem nigdy nie zapinała pasów.Starsza Isabelle wykręciła tułów, usiłując dojrzeć, co się stało z jej młodszym wcieleniem.Chivas uspokoił ją.- Nic jej nie jest.Nabiła sobie guza i tyle.Na szczęście skasowała przy tym wóz, i jeden problem mamy z głowy.Ale to nie ona mnie niepokoi.- A kto?Dowiedziała się w kilka minut później.Stanęli na czerwonym świetle o przecznicę od Gurtel, drogi obiegającej śródmieście i stanowiącej linię demarkacyjną między centrum Wiednia a dzielnicami podmiejskimi.Isabelle czuła się rozdarta - z jednej strony chciała odgryźć się Chivasowi za jego gorzkie uwagi, a z drugiej musiała zachować czujność na wypadek, gdyby zostali ponownie zaatakowani.Chivas wydawał się zadowolony z tego, że nie podejmują dyskusji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Brian Freeman [Jonathan Strid The Burying Place (epub)
- Carroll Jonathan Czarny koktail i inne opowiadania
- Barnes, Jonathan Das Albtraumreich des Edward Mo
- Carroll Jonathan Czarny koktajl i inne opowiadan
- Carroll Jonathan Upiorna dlon
- Jonathan Carroll Kraina Chichow
- Borell, Alexander Hibiskusblueten
- Andrzej Sapkowski Granica możliwoÂści (3)
- Robert Ludlum Tajne Archiwa 3 Opcja Paryska
- Connelly Michael The Black Echo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spraypainting.htw.pl