[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie - przerwał jej pospiesznie.- Nie, jestem pewien, że też.Ale, Kate, gdybym wiedział, już wtedy zrobiłbym to, co mam zamiar uczynić teraz.Zmierzyła go wzrokiem.- To znaczy co?- Poprosiłbym cię, byś za mnie wyszła.Wydawało się, że z twarzy Kate odpłynęła cała krew.Po chwili spróbowała wyszarpnąć dłoń z jego rąk.- Proszę mnie puścić - rzekła głosem, którego nie poznawał.- Nie.Posłuchaj mnie, Kate.- zaczął, nie wypuszczając jej dłoni.- Słyszałam już.- Burke zdał sobie sprawę, że nie poznawał jej głosu, ponieważ przepełniony był łzami.- Proszę puścić moją rękę i wrócić na swoje miejsce.- Kate - rzekł, starając się być delikatny.- Wiem, że gniewasz się na mnie, i rozumiem to.Ale sądzę.- Jeśli nie puści pan mojej ręki i nie wróci na swoje miejsce, powiem woźnicy, by wysadził mnie na najbliższym rozstaju dróg.- Kate.Nie sądzę, byś mnie rozumiała.Ja.- Nie, to pan nie rozumie - odrzekła drżącym głosem.- Otworzę drzwi i wyskoczę, jeżeli nie zrobi pan tego, o co proszę.Burke przez chwilę sam miał ochotę otworzyć drzwi i wyskoczyć.Albo przynajmniej czymś rzucić.Ale ponieważ nic by tym nie wskórał, zrobił to, o co prosiła Kate, i usiadł z powrotem naprzeciwko niej.Skrzyżował ręce na piersi i przyglądał się jej z zakłopotaniem.Co, na Boga, się z nią działo? Właśnie z całych swoich sił próbował wszystko naprawić, a ona zareagowała tak, jakby.jakby ponownie zaproponował jej, by została jego utrzymanką.Kate miała prawo gniewać się na niego o to.Ale skoro teraz poprosił ją o rękę.Czy miała mu za złe, że nie dał jej pierścionka zaręczynowego? Nie miał okazji, by wybrać się do jubilera.Był w trakcie próby powstrzymania swojej córki przed małżeństwem z tym łotrem i nie miał czasu, by wszystko dokładnie przemyśleć.Kate wtuliła się w róg powozu i odwróciła głowę najbardziej, jak tylko była w stanie, starając się ukryć łzy.Zaczął padać deszcz, któremu towarzyszyły błyskawice i coraz głośniejsze grzmoty.Po szybie spływały duże krople deszczu.Ale to i tak nie miało znaczenia, gdyż Kate nic nie widziała z powodu łez.Zastanawiała się, co ona najlepszego robi.Przecież Burke zrobił to, na co czekała przez ostatnie trzy miesiące.A ona mu odmówiła.Dlaczego? Dlaczego?Oczywiście wiedziała dlaczego.Ponieważ była głupia.Była głupia już wtedy, kiedy zgodziła się zostać przyzwoitka jego córki.Od początku wiedziała, że to nie jest dobry pomysł.Wystarczyło tylko spojrzeć na markiza.Czyż nie przedstawiał sobą wszystkiego, czym tak pogardzała? Bogaty, arogancki i z całą pewnością niesłychanie pewny siebie.I miała rację, bo oto proszę, co się stało.Powtarzała sobie, że jedyna rozumna rzecz, którą zrobiła w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, to opuszczenie go, nim jej uczucia stały się widoczne i niemożliwie poplątane.Nie znaczy to, że teraz takie nie były.Kiedy zdjęła ze sznura prześcieradło i zobaczyła, że Burke tam stoi, wydało się jej, jakby widzieli się przed trzema minutami, a nie miesiącami.Nic się nie zmieniło, z wyjątkiem tego, że markiz miał teraz wygląd człowieka zranionego i wrażliwego.Ale to było wywołane troską o Isabel, a nie, jak początkowo pomyślała z nadzieją, rozpaczą z powodu jej odejścia.Z całej siły musiała się powstrzymać przed rzuceniem mu się na szyję i pokryciem jego twarzy tysiącem pocałunków, tak jak marzyła każdej nocy, odkąd wyjechała z Londynu.Ale wtedy wróciła jej pamięć.Gdy się zjawiła wieczorem na progu domku niani Hinkle po nocy, którą spędziła z markizem Wingate, czuła jedynie smutek.Ale kiedy kolejno mijające dni zmieniały się w tygodnie, a te w miesiące, a on się nie pojawiał.Wtedy zdała sobie sprawę, że o mały włos nie wpakowała się w coś, co mogło się skończyć jedynie fatalnie.I wtedy on się zjawił.Tak nagle, jakby przywiał go wiatr.Ale to nie był wiatr.To Daniel.Boże, co on knuł? Niemożliwe, żeby zakochał się w Isabel.Mężczyźni tacy jak Daniel nie są w stanie kochać nikogo prócz siebie.A więc o co mu chodziło? Co chciał przez to osiągnąć? Isabel była bogata, to prawda, ale jemu nie brakowało pieniędzy, skoro kopalnia prosperowała.Więc jeśli nie wyjechał z Isabel z miłości ani dla pieniędzy, to w takim razie dlaczego?Coś zimnego zaciskało się wokół serca Kate od chwili, gdy Burke wypowiedział jego imię.Miała przeczucie, że wie, o co mu chodzi, a jednocześnie nadzieję, że się myli w swych domysłach.Nie przychodziło jej jednak do głowy żadne inne wyjaśnienie.Nie podzieliła się swymi obawami z siedzącym naprzeciwko niej mężczyzną.Nie, on już miał wystarczająco dużo zmartwień.Lepiej niech sądzi, że Daniel naprawdę ma zamiar ożenić się z jego córką.Odkrył już prawdę - przynajmniej jedną - i teraz chciał poślubić Kate.Tylko dlatego, że dowiedział się, kim był jej ojciec.Z córką dżentelmena mógł się ożenić i to zabolało Kate najbardziej.Nie wolno mi zapomnieć o tym bólu, powtarzała sobie w myślach Kate, choć wiedziała, że nie będzie to takie proste.Nawet teraz nie mogła nie zauważać wierzchów jego dłoni, pokrytych takimi samymi czarnymi włosami jak te, które porastały również te części ciała, które widziała tylko ona - no i może jeszcze połowa londyńskich aktorek.Myśl ta przywołała niechciane wspomnienia spędzonej wspólnie nocy, kiedy Kate po raz pierwszy czuła, że żyje pełnią życia.Dzięki niemu odkryła doznania, których już nigdy nie doświadczy.Na tę myśl jeszcze bardziej zachciało jej się płakać.- Kate - odezwał się nagle Burke.Na zewnątrz robiło się coraz ciemniej, gdyż deszcz stawał się coraz bardziej ulewny.Powóz zwolnił, bo drogę pokrywało błoto, a woźnica miał bardzo ograniczoną widoczność.Kate nie odpowiedziała.Nie była w stanie.Cicho płakała, mając nadzieję, że zrobiło się na tyle ciemno, że markiz nie zobaczy jej łez.Nie mogła się odezwać, gdyż głos by ją zdradził.- Nie rozumiem - kontynuował, ignorując brak odpowiedzi - dlaczego poczułaś się zmuszona do wyjazdu.Jeżeli nie chciałaś.jeżeli nie chciałaś być moją utrzymanką, dlaczego tego po prostu nie powiedziałaś’? Nie miałem przecież zamiaru do niczego cię zmuszać.Nie myślisz chyba, że potrafiłbym być aż tak nikczemny.Zagryzła dolną wargę.Jego dochodzący z ciemności głos był delikatniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.- Rozumiem twój gniew - ciągnął, nie doczekawszy się odpowiedzi.- Proszę cię tylko o to, byś spróbowała mnie także zrozumieć.Tamtej nocy nie wiedziałem, co mówię.Nie robię tego teraz dlatego, że wiem, iż jesteś córką dżentelmena.Powinienem był powiedzieć ci to tamtej nocy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl