[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Helene Vauxcelles-Serusier zdjęła spexy, złożyła je i schowała w rozcięciu peleryny.Maya gapiła się na nią zdumiona.Naturalne oczy Heleny, szare z pobłyskiem stali, zdumiewająco piękne, nieprawdopodobnie skupione, onieśmielały bardziej niż jakikolwiek komputerowy zestaw wzrokowy.– Jakimiż to czarującymi rzeczami się zajmujesz, Paul?– Helene, jak sądzisz, czy zachód słońca oglądany za pomocą środków technicznych może być piękniejszy od naturalnego zachodu słońca?– Kochanie, naturalny zachód słońca nie istnieje co najmniej od czasu Rewolucji Przemysłowej.– Helene zerknęła niedbale na Mayę, po czym przeszyła ją wzrokiem niczym motyla szpilką.– Proszę, nie stój tak tam, moje dziecko.Usiądź z nami.Czy kiedyś już się spotkałyśmy?– Ciao, Helene.Jestem Maya.– Ach, oczywiście.Dziewczyna Viettiego, na sieci.Byłam pewna, że skądś cię znam.Jesteś taka śliczna.– Bardzo pani dziękuję – powiedziała Maya.Helene studiowała ją z poważnym zainteresowaniem i głęboką łaskawością.Maya czuła się dokładnie tak, jakby ją prześwietlano.– Jesteś urocza, kochanie.I nie masz w sobie za grosz groźnej tajemniczości, tak widocznej na zdjęciach tego okropnego starca.– Ten okropny starzec stoi tuż obok, przy barze.– Ojej! – Helene pozostała nieporuszona.– Nigdy nie byłam taktowna, prawda? Naprawę, powinnam bardziej uważać.Będę musiała podejść do twojego przyjaciela Josefa i przeprosić go z głębi serca.Wstała i podeszła do baru.– Wielkie nieba, Paul.– Maya odprowadziła ją wzrokiem.Helene sprawiała wrażenie, że płynie w powietrzu.– Jeszcze nigdy, ale to nigdy…Paul uczynił najdelikatniejszy możliwy gest, przeciągając dłonią po gardle, po czym opuścił wzrok.Maya zamknęła się i spojrzała w dół.Jeden z psów spoglądał na nią z chłodnym, zaawansowanym technicznie napięciem sondy międzyplanetarnej.Pojawiła się Bouboule, trzeźwa i niespokojna.– Ciao, Maya – powiedziała.– Ciao, Bouboule.– Kilka dziewczyn ma zamiar wyjść, zaczerpnąć świeżego powietrza.Idziesz z nami? Tylko na chwilę.– Oczywiście, kochanie.– Maya spojrzała na Paula wymownie.Paul odpowiedział jej spojrzeniem męskim, pełnym bohaterskiego spokoju żołnierza w okopach pod nieprzyjacielskim ostrzałem.Przez chwilę miała ochotę przywiązać do niego jedwabną flagę.Wraz z Bouboule wyszły przez nie oznaczone drzwi z tyłu baru.Wspięły się dwa piętra po stromych, krętych schodach z metalową poręczą.Bouboule miała ze sobą małpkę.Maya jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa, że widzi małpkę.Bouboule przeprowadziła je przez zawalony gratami strych, a potem czekała je jeszcze wspinaczka po czarnej żelaznej drabinie.Bouboule odrzuciła ciężką drewnianą klapę i oto znalazły się wreszcie na stromym, antycznym, wyłożonym dachówką dachu Tête du Noyé.Nadeszła wiosna i wiatr przegnał wreszcie praskie zimowe chmury.Na niebie świeciły odnowione gwiazdy.Bouboule z trzaskiem zamknęła klapę.– Teraz możemy chyba porozmawiać bezpiecznie – odezwała się po raz pierwszy.– Skąd się tu dziś wzięła ta glina?– Czasami przychodzi, czasami nie – odparła ponuro Bouboule.– Nic nie możemy na to poradzić.Noc była piękna, chłodna i spokojna.Małpka pogadywała coś zdenerwowana.– Uspokój się, Patapouff – skarciła ją Bouboule po francusku.– Tej nocy musisz mnie pilnować.– Małpka chyba zrozumiała jej słowa.Poprawiła mały cylinder na łebku i rozejrzała się dookoła wzrokiem najgroźniejszym, na jaki zdolny był zdobyć się dwukilogramowy naczelny.Maya wraz z Bouboule wspięły się na szczyt dachu, na którym, na pozieleniałych wygiętych dachówkach, mogły usiąść mniej więcej wygodnie.Klapa uniosła się znowu.Na dach wyszli Benedetta i Niko.– Czy jej chodzi o nas? – spytała z niepokojem Benedetta.Bouboule wzruszyła ramionami.Pociągnęła nosem.– Nie powiedziałam! Wy i ta wasza polityka, utrzymujecie wszystko w tak głębokiej tajemnicy, że nie mogłabym powiedzieć, nawet gdybym chciała.– Ciao, Niko – powiedziała Maya.Wyciągnęła rękę i pomogła Niko wspiąć się na dach.– Jeszcze nie spotkaliśmy się fizycznie – powiedział Niko – ale to, co piszesz na sieci, jest wyjątkowo zabawne.– Bardzo to słodkie, co powiedziałeś.– Siniak zszedł mi z oka, które podbiła twoja przyjaciółeczka Klaudia, więc zdecydowałem, że i tak cię lubię.– To bardzo miło z twojej strony, mój kochany Niko.Jesteś wyjątkowo wyrozumiały.– Zimno tu – poskarżyła się Bouboule, obejmując się ramionami.– Jakie to idiotyczne, że jedna policjantka jest w stanie nas do tego doprowadzić.Za dwie marki zeszłabym na dół i dała jej po twarzy.– Dlaczego nazywają ją Wdową? – zainteresowała się Maya.We czwórkę siedzieli teraz w kucki na szczycie dachu, jak cztery żywe sroki.Pytanie to wydawało się idealnie pasować do sytuacji.– No cóż – wyjaśniła jej Bouboule – większość kobiet w późniejszym okresie życia traci zainteresowanie seksem.Ale Wdowa, nie.Wdowa wychodzi za mąż raz za razem.– I zawsze poślubia ludzi w pewnym typie – dodała Benedetta.– Artystów.Artystów, którzy niszczą się sami.– Martwych przed czterdziestką – dodał Niko.– Bez pudła.– Próbuje ocalić biednych utalentowanych chłopaków przed nimi samymi – wyjaśniła Benedetta.– No i jak, miała szczęście? – spytała Mia.– Jak na razie pogrzebała sześciu – powiedziała Bouboule.– Z pewnością cierpiała – użaliła się nad Helene Maya.– Jedno trzeba przyznać – powiedziała Benedetta.– Nigdy nie wychodzi za mąż póki sytuacja jej narzeczonego nie jest krytyczna.Sądzę, że rzeczywiście utrzymuje ich przy życiu przez jakiś czas.Mogą pracować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Bruce Sterling Islands in the Net (v5.0) (epub
- Bruce Sterling The Artificial K
- Bruce Sterling Ascendancies The Best of Bruce
- Anatomia człowieka. Podręcznik i atlas dla studentów licencjatów medycznych. cz2
- Berckhan, Barbara Jetzt Reichts Mir
- Broken Jessica Freely
- Beattie, Michelle Korsar meiner Traeume
- William Tenn Ludzki Punkt Widzenia (3)
- Plutarch z Cheronei Zywoty slawnych mezow
- Burdett, John Bangkok Tattoo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl