[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co jednak przerażającego mogło się kryć w paczuszce sporządzonej przez nieznanego jej pradziadka? Przez chwilę nie pamiętała nawet, o kogo właściwie chodzi.Wreszcie sobie przypomniała! To przecież jeden z braci bliźniaków, tych o dwa pokolenia starszych od jej ojca i stryja Cyrusa.Była ostatnią osobą, która miała otrzymać pakiet.Jeśli zdecyduje się go zniszczyć, coś przepadnie na zawsze.Mogła tak uczynić albo nie, według swego sumienia.W pierwszym odruchu miała ochotę wybiec z pokoju i spalić pakiet.Nie chciała wiedzieć.Cokolwiek się tam kryło, nie chciała wiedzieć.Ale ciekawość zwyciężyła!- Dziękuję, panie Croft - rzekła Kasandra, wstając.- Służąca zaprowadzi pana do pokoju gościnnego i powie, o której się u nas jada.Poszła z paczuszką do ogrodu różanego.Wiał chłodny wietrzyk, ale wysoki żywopłot dawał dobrą osłonę przed zimnem.Siadła więc przy nim, tyłem do wiatru.Mimo to wstrząsały nią dreszcze.- Czy rozmówił się pan z moją żoną ku obopólnemu zadowoleniu? - spytał Nigel, dając znak służebnej, że może się oddalić, i prowadząc gościa ku bibliotece.- Jak najbardziej, milordzie - odparł prawnik.I jak to z prawnikami bywa, nie dodał do tych słów żadnej zbędnej informacji.Barr-Hampton mógł się zwrócić do Crofta, by upewnić siebie samego - i Kasandrę - że wszystko zostało załatwione, jak należy.Nigel zastanawiał się, czy prawnik przyjechał do Kedleston za namową Robina.Cóż takiego jednak mógł mu powiedzieć, że Croft zgodził się przyjechać osobiście?Jego przybycie zaskoczyło Nigela.Zwłaszcza że sam myślał o Crofcie półtora dnia wcześniej i zamierzał nawet wybrać się do Londynu, by zasięgnąć jego rady.Tymczasem Croft zjawił się w Kedleston we własnej osobie.- Jak przypuszczam - rzekł Nigel, gdy lokaj zamknął za nimi drzwi biblioteki - krewny mojej żony, pan Barr-Hampton, odbył z panem w zeszłym miesiącu niejedną rozmowę?Prawnik wyraźnie zesztywniał.- Z całym szacunkiem, milordzie, nie zwykłem roztrząsać spraw moich klientów wobec osób trzecich.Ach, cóż za przykład uczciwości zawodowej.Nigel zawsze to podejrzewał.Uniósł brwi i począł bawić się uchwytem binokli.- Na moją duszę, ma pan rację.Może więc zechce pan ze mną porozmawiać o sprawach Kedleston? Posiadłość nie jest majoratem, choć pozostawała główną siedzibą hrabiów Worthing przez siedem stuleci.Teraz należy do mnie.Czy jest to niepodważalna prawda?- Bez najmniejszej wątpliwości, milordzie - zapewnił go Croft, przyjmując szklaneczkę porto z rąk gospodarza i siadając na podsuniętym przez niego krześle.- Pański prawnik i ja sporządziliśmy stosowne dokumenta i podpisaliśmy je w odpowiednim czasie.Chlubię się tym, że nie popełniam omyłek w podobnej materii.Posiadłość jest pańska.- Ale to nie majorat - rzekł miękko Nigel.- Z całą pewnością - zgodził się pan Croft.- Musimy więc - ciągnął Nigel - o tym pomówić.Pismo było staroświeckie i niełatwe do odcyfrowania, dało się jednak odczytać.Ciąży mi na sumieniu - pisał hrabia Worthing, jej pradziadek - coś, co - jakem sam siebie chciał przekonać - sprawą sumienia może nie jest.Ufożyfem się ze sobą, że miałem prawo zgodzić się na to, co zawdzięczałem memu ojcu, mojej Jami Cii i wszystkim yodfegfym mi ludziom.Sumienia jednakowoż tak fatwo uciszyć się nie da.A zatem także i was, potomkowie moi, pytam: Czy mam słuszność? To, co się stafo, można jeszcze odwrócić.Przez trzy pokofenia świadectwo to na ty Ce jeszcze będzie świeże, by się nim można posłużyć, jeśli zajdzie konieczność zmiany.Każdy z was trzech niechaj rozstrzygnie, czy byłem w błędzie, i niechaj postąpi, albo i niepostąpi, w myśl tego, co mu podszepnie sumienie.Jeśfi wszyscy trzej osądzicie rzecz całą tak samo jak ja, sprawa będzie zamknięta.Jeśfi to, co uczyniłem, nie okaże się błędem, niechże pamięć o tym przepadnie.Ty, potomku w trzecim pokofeniu, mój prawnuku, możesz zniszczyć ten mój Cist i to, co jest w drugiej, mniejszej paczce.Jedynie ty masz przed sobą paczkę prawdziwą.Mój syn i wnuk dostafi tytko kopie.Jako że wszystko spocznie na twoich barkach, mój prawnuku, żywię nadzieję, iż są one sifne.Kasandra, zaintrygowana, niemal zapomniała, że czyta coś, co dotyczy jej osobiście.Silniejszy podmuch wiatru sprawił jednak, iż zadrżała.Powinna była zabrać ze sobą szal.Wciąż jeszcze mogła zniszczyć list.Co za głupia myśl! Czytała dalej.Urodzifem się bliźnięciem, fedwieyófgodzinyyóźniej od brata, meąo starszego brata, jak każdy wtenczas wierzył Jego to chowano na dziedzica.Bufa yomiędzy nami bliskość, jak zawsze miedzy bliźnimi braćmi, a(e i odmienność.Graham, z natury wichrzycielski, yorywczy i buntowniczy, wyruszuf w dfugąyodróż ksztafcącą, mając (at dwadzieścia.Prędko doszfy do ojca wieści o jego szafeńczych czynach i rozpuście.Wreszcie wiadome się stafo, iż oże-nifsię nieroztropnie i wraca z żoną do domu.Wtedy to odniosfem ranęyodczasjazdy konnej, a chirurg, który mnie opa-trywaf, odkryfna mymyrawym biodrze znamię gwiaździste,jakie miafstarszy z braci - on bowiem odbierafyoródyrzed laty.Potwierdził to nayiśmie, tak samo jak dawny ochmistrz z Kedfeston, również obecny yrzy rozwiązaniu.Odnafeziono iyofożną, ta zaś zeznafa, iż oba świadectwa mówiąyrawdę.Adwokat syisafjej zeznanie, byfa bowiem nieuczona iyodyisafa się na nim krzyżykiem.Byfem zatem starszym synem i dziedzicem.Po roku zostafem szóstym hrabią Worthing.Brat mójyowrócifiyomstowafwiefce z tejyrzyczyny.Wywę-drowafgdzieśyotem wraz z żoną i więcej o nim nie sfyszafem.Piszę teraz to, co najciężej mi yrzychodzi yrzefać nay ayier, yotomkowie moi.Może nie należafo tego czynić iyrawdę zachować dfa siebie, znam ją bowiem jako jedyny z żyjących.Chciafbym jednakowoż, aby to, co uczyni-fem, yotwierdzifa rodzina nayrzestrzeni cafych yokofeń.Wszystko to byfo kfamstwem.Ojciec mójyrzedfożyfstafość mego charakteru nad niepowściąą (iwość brata, nim jeszcze ożenek Grahamaychnąfgo do ufożeniayfanu,jaki dfugo byf dfańyokusą.Namówiono mnie, bym się zgodzif, a troje świadków bez truduyrze kupiono.Ożenifem się godziwie i wierzę, iż byfem dobrym mężem, dobrym ojcem, dobrym gospodarzem iyanem,jako czfekyrawy i umiarkowany.Byfem też oddanym sfugą bożym, a fudziom swoimyrzewodzifem uczciwie.Czyż uczyniłem słusznie? Rozum mówi mi, że tak.Sumienie”mówi, że tak, fecz możeja rzekłem to memu sumieniu? Jedna tylko osoba nie dafa się na-mówićan iyrzekuyić.Starsza naszayiastunka, co żyje w niedalekim sąsiedz-twie,yrzy byfa tu zarazy o śmierci ojca mego, yrzynosząc niebieskąjedwabną wstążkę z napisem „Graham”.Sama ją zawiązafajak mówifa, na napięstku wcześniej urodzonego z bliźniąt, a nasza matka wyyisafa na niej niecoyóź-niejjego imię.Zachowafem wstążkę, wielceyoruszony, obiecując bfądwkról ce naprawić.Wstążka ta spoczywa wyakunku towarzyszącym memu listowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Clark, Mary Higgins Weil deine Augen ihn nicht sehe
- Clark Higgins Mary i Carol Przybierz swoj dom ostrokrzewem
- Clark, Mary Higgins Denn niemand hoert dein Rufen i
- Clark, Mary Higgins Das Haus auf den Klippen
- Clark, Mary Higgins Und morgen in das kuehle Grab i
- Clark, Mary Higgins Sieh dich nicht um
- Clark, Mary Higgins Mein ist die Stunde der Nacht i
- Clark Higgins Mary Dwa slodkie aniolki
- Clark Higgins Mary Jestes tylko moja
- Clark, Mary Higgins Der Mord zum Sonnntag
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- beststory.pev.pl