[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W latach pięćdziesiątych yeti stał się modny na Zachodzie.Odkąd król Nepalu Tribhuvana przy pomocy Indii odsunął od władzy miejscową arystokrację feudalną (1951 rok) i doprowadził do zniesienia trwającej od 2500 lat izolacji kraju, każdy mógł odwiedzić Nepal.Po okresie fantazji i swobodnych domniemywań, w historii poszukiwań yeti nastąpił teraz entuzjastyczny okres wielkich łowów, kiedy wydawało się, że złowienie lub upolowanie „człowieka śniegu” jest kwestią najbliższego czasu.Pod koniec 1953 roku redakcja „Daily Mail” rozpoczęła przygotowania do szeroko zakrojonej wyprawy poszukiwawczej.Parę miesięcy wcześniej, 29 maja 1953 roku, Nowozelandczyk Edmund Hillary i Szerpa Tenzing Norkey stanęli po raz pierwszy na szczycie Mount Everestu.Po zakończeniu ataku, gdy zwycięska wyprawa odpoczywała w Tyangboche, kierownik ekspedycji, wspomniany już John Hunt, udał się do klasztoru położonego w odległości 22 kilometrów od szczytu, na wysokości 4300 metrów, by zasięgnąć języka na temat yeti.Okazało się, że lamowie widywali niekiedy „śnieżnego człowieka” na wzgórzach w pobliżu swojego klasztoru, a w 1949 roku yeti zbliżył się do zabudowań klasztornych na odległość 200 metrów i bawił się w śniegu.Stwór poruszał się w pozycji wyprostowanej, czasem na czworakach, drapał się w sposób charakterystyczny dla małp.Mnisi przepłoszyli go wówczas hałasując na trąbkach i cymbałach.Świadkiem tej sceny był inny znany Szerpa Sen Tenzing, oraz paru tragarzy z jego zespołu.Krótko przed wyruszeniem ekspedycji „Daily Mail” tybetański lama, Chemed Rigdzin Dorje Lopu, przekazał nowe, ciekawe informacje dotyczące yeti.Zdaniem lamy yeti jest dużą, zupełnie nieszkodliwą małpą, która nigdy pierwsza nie atakuje ludzi.Mistrz Dorje Lopu, lama Tsultung Zangbu, jeden z najlepiej wykształconych ludzi w Tybecie, miał się kiedyś spotkać z yeti na górskiej ścieżce, kiedy udawał się na modły w górach Chari w Assamie.Yeti, który dźwigał dwa wielkie kamienie, minął obojętnie lamę nie okazując przestrachu ani chęci do walki.Lama Dorje Lopu twierdził również, że w klasztorach w Riwoche w prowincji Khan, i w Sakya, na drodze z Katmandu do Shigates, widział dwa zabalsamowane, przechowywane jako relikwie ciała yeti.Miały to być wielkie małpy o wzroście około 2,40 metra, ich czaszki były „grube i spłaszczone”.W styczniu 1954 roku ogromna ekspedycja „Daily Mail” ruszyła z Katmandu w góry.Wraz z tragarzami składała się z około 300 osób, a w jej skład wchodzili doświadczeni alpiniści i kilku naukowców.Wszystkich podzielono na trzy grupy, aby przeszukać możliwie największy obszar.W ciągu trwających 15 tygodni poszukiwań wyprawie nie udało się ani razu zobaczyć yeti, czemu zresztą trudno się dziwić - stuosobowe grupy z pewnością płoszyły z daleka wszystko, co żyło w promieniu wielu kilometrów.Wszystkim grupom udało się natomiast natrafić na liczne ślady yeti, należące do przynajmniej kilkunastu osobników.„Ślad pojedynczego yeti nie sprawia już na nas żadnego wrażenia” - pisał jeden z uczestników wyprawy.Obok śladów znaleziono także ekskrementy.Analiza przeprowadzona, przez amerykańskiego zoologa Gerarda Russela wykazała, że zawierały one sierść i kości szczekuszki (gryzonia spokrewnionego z zającami, zamieszkującego wyższe partie gór nawet do wysokości 6000 metrów), pióro młodej kuropatwy, nieco trawy, jeden kolec, nóżkę jakiegoś owada.Potwierdziło to w zasadzie wiadomości Szerpów na temat odżywiania się yeti.Ich zdaniem żywi się on głównie drobnymi ssakami górskimi i dużymi owadami, zjada też pewną ilość gliniastej ziemi i rosnące w wysokich górach mchy i porosty ze względu na zawartą w nich sól.Tłumaczyłoby to niezrozumiale wysokogórskie wędrówki yeti ponad linię śniegów.Wyprawa nie była jednak całkowitym fiaskiem.Jej uczestnicy zebrali lub potwierdzili szereg informacji o yeti.Nie udało im się wprawdzie zobaczyć zabalsamowanych zwłok, o których wspominał lama Dorje Lopu, ale niewątpliwym sukcesem wyprawy było dotarcie do skalpów yeti przechowywanych w klasztorach Thyangboche i Khumjung.Mnisi z tego ostatniego klasztoru wspominali też o posiadanej niegdyś skórze yeti, która jednak zniknęła w tajemniczych okolicznościach.Skalpy z Thyangboche i z Khumjung okazały się bez wątpienia autentyczne, natomiast sprawa zaginionej skóry wyjaśniła się, jak się zdaje, przy okazji wizyty w klasztorze Namche Bazar.Tamtejsi lamowie również posiadali skalp, ale okazał się on falsyfikatem zszytym z kawałków skóry takiej samej jak w oryginalnych skalpach.Sporządzono go zapewne dla zaspokojenia „patriotyzmu lokalnego” mieszkańców Namche Bazar, którzy również pragnęli mieć taką relikwię.Do końca lat pięćdziesiątych Himalaje przeżywały niemal najazd ekip poszukiwawczych z różnych krajów, między innymi z Japonii, Francji, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego.W maju 1955 roku francuska ekspedycja na szczyt Makalu natrafiła na Barun Col na świeży trop yeti.Ksiądz T.Bordet, geolog wyprawy, szedł śladem przeszło kilometr, aż do jeziora, gdzie zwierzę prawdopodobnie schodziło pić.Nie ulegało wątpliwości, że ślad należał do dwunoga, który nawet w trudnym górskim terenie poruszał się w postawie wyprostowanej.Ksiądz Bordet natrafił również na hinduską mapę Himalajów, na której obszar wokół Everestu oznaczony jest jako Mahalangur Himal, co oznacza Góry Wielkich Małp [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl