[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie przyjmuje prezentów i nawet nie widuje nikogo, zamkniêta w swojejniezbyt kosztownej klatce.Z czasem mo¿e nauczy³aby siê korzystaæ ze stanowiskaksi¹¿êcej kochanki i choæby tylko zubo¿yæ skarb nastêpcy o kilkanaœcietalentów.Nim to jednak nast¹pi, Ramzes znudzi siê ni¹.- Bodajby przez twoje usta przemawia³ Amon wszystkowiedz¹cy.- Jestem tego pewny.Ksi¹¿ê ani przez chwilê nie szala³ za ni¹, jak siê totrafia naszym paniczom, którym jedna zrêczna intrygantka mo¿e odebraæ maj¹tek,zdrowie, a nawet zaprowadziæ ich do sali s¹dowej ; Ksi¹¿ê bawi siê ni¹ jakdojrza³y cz³owiek niewolnic¹.¯e zaœ Sara jest brzemienna.- Czy tak?.- zawo³a³a pani.- Sk¹d wiesz?.- O czym nie wie ani jego dostojnoœæ nastêpca, ani nawet Sara?.- uœmiechn¹³siê Herhor.- My wszystko musimy wiedzieæ.Ten zreszt¹ sekret nie by³ trudny dozdobycia.Przy Sarze bowiem znajduje siê jej krewna Tafet, kobieta niezrównanejgadatliwoœci.- Czy ju¿ wzywali lekarza?.- Powtarzam, ¿e Sara nic nie wie o tym, zaœ poczciwa Tafet z obawy, aby ksi¹¿ênie zniechêci³ siê do jej wychowanicy, chêtnie ukrêci³aby g³owê temu sekretowi.Ale my nie pozwolimy.Bêdzie to przecie¿ dziecko ksi¹¿êce.- A je¿eli syn?.Wiesz, wasza czeœæ, ¿e móg³by narobiæ k³opotu - wtr¹ci³apani.- Wszystko przewidziane - mówi³ kap³an.- Je¿eli bêdzie córka, damy jej posag iwychowanie, jakie przystoi panience wysokiego rodu.A je¿eli syn, wówczaszostanie ¯ydem!.- Ach, mój wnuk ¯ydem!.- Nie traæ pani do niego zbyt wczeœnie serca.Pos³owie nasi donosz¹, ¿e ludizraelski zaczyna pragn¹æ króla.Zanim wiêc dziecko uroœnie, ¿¹dania ichdojrzej¹, a wtedy.my im damy w³adcê i zaprawdê piêknej krwi!.- Jesteœ jak orze³, który jednym spojrzeniem obejmuje wschód i zachód!.-odpar³a królowa, z podziwem patrz¹c na ministra.- Czujê, ¿e mój wstrêt do tejdziewczyny zaczyna s³abn¹æ.- Najmniejsza kropla krwi faraonów powinna wznosiæ siê nad narodami jak gwiazdanad ziemi¹ - rzek³ Herhor.W tej chwili czó³enko nastêpcy tronu p³ynê³o zaledwie o kilkadziesi¹t kroków oddworskiego statku, a ma³¿onka faraona zas³oniwszy siê wachlarzem przez jegopióra spojrza³a na Sarê.- Zaprawdê ona jest ³adna!.- szepnê³a.- Ju¿ drugi raz mówisz to, czcigodna pani.- Wiêc i o tym wiesz?.- uœmiechnê³a siê jej dostojnoœæ.Herhor spuœci³oczy.Na czó³enku odezwa³a siê arfa i Sara dr¿¹cym g³osem zaczê³a pieœñ:- „Jak¿e wielkim jest Pan, jak¿e wielkim jest Pan, twój Bóg, Izraelu!.”- Przeœliczny g³os!.- szepnê³a królowa.Arcykap³an s³ucha³ z uwag¹.- „Dni Jego nie maj¹ pocz¹tku - œpiewa³a Sara - a dom Jego nie ma granic.Odwieczne niebiosa pod Jego okiem zmieniaj¹ siê jak szaty, które cz³owiekwdziewa na siebie i odrzuca.Gwiazdy zapalaj¹ siê i gasn¹, jak iskry z twardegodrzewa, a ziemia jest jak ceg³a, której przechodzieñ raz dotkn¹³ nog¹ id¹cwci¹¿ dalej.Jak¿e wielkim jest twój Pan, Izraelu.Nie masz takiego, który byMu powiedzia³: , ani ³ona, które by Go wyda³o.On uczyni³niezmierzone otch³anie, ponad którymi unasza siê, kêdy chce.On z ciemnoœciwydobywa œwiat³o, a z prochu ziemi - twory g³os wydaj¹ce.On srogie Iwy ma zaszarañczê, ogromnego s³onia wa¿y za nic, a wieloryb jest przy nim jak niemowlêJego trójbarwny ³uk dzieli niebiosa na dwie czêœci i opiera siê na krañcachziemi.Gdzie¿ jest brama, która by Mu dorówna³a wielkoœci¹? Na grzmot Jego wozunarody truchlej¹ i nie masz pod s³oñcem, co osta³oby siê przed Jego migotliwymistrza³ami.Jego oddechem jest wiatr pó³nocny, który orzeŸwia zemdla³e drzewa, aJego dmuchniêciem jest chamsin, który pali ziemiê.Kiedy wyci¹gnie rêkê swoj¹ nad wody, woda staje siê kamieniem.On przelewamorza na nowe miejsce jak niewiasta kwas do dzie¿y.On rozdziera ziemiê nibyzbutwia³e p³Ã³tno, a ³yse szczyty gór nakrywa srebrnym œniegiem.On w pszenicznym ziarnie chowa sto innych ziarn i sprawia, ¿e lêgn¹ siê ptaki.On z sennej poczwarki wydobywa z³otego motyla, a ludzkim cia³om w grobach ka¿eoczekiwaæ na zmartwychwstanie.”Zas³uchani w œpiew wioœlarze podnieœli wios³a i purpurowy statek królewski zwolna p³yn¹³ sam z biegiem rzeki.Nagle Herhor podniós³ siê i zawo³a³:- Skrêciæ do Memfis!.Wios³a uderzy³y, statek zawróci³ w jednym miejscu i z szumem zacz¹³ wdzieraæsiê w górê wody.Za nim goni³a stopniowo milkn¹ca pieœñ Sary:- „On widzi ruch serca mszycy i ukryte œcie¿ki, po których chadzanajsamotniejsza myœl ludzka.Lecz nie masz takiego, który by Jemu spojrza³ wserce i odgad³ Jego zamiary.Przed blaskiem Jego szat wielkie duchy zas³aniaj¹ swoje oblicza.Przed Jegospojrzeniem bogowie potê¿nych miast i narodów skrêcaj¹ siê i schn¹ jako liœæzwiêd³y.On jest moc¹, On jest ¿yciem, On jest m¹droœci¹, On twój Pan, twójBóg, Izraelu!.”- Dlaczego wasza dostojnoœæ kaza³eœ odsun¹æ nasz statek? - zapyta³a czcigodnaNikotris.- Czy wiesz, pani, co to jest za pieœñ?.- odpar³ Herhor w jêzyku zrozumia³ymtylko dla kap³anów.- Przecie¿ ta g³upia dziewczyna na œrodku Nilu œpiewa modlitwê, któr¹ wolnoodmawiaæ tylko w najtajemniejszym przybytku naszych œwi¹tyñ.- Wiêc to jest bluŸnierstwo?.- Szczêœcie, ¿e na tym statku znajduje siê tylko jeden kap³an - mówi³ minister.- Ja tego nie s³ysza³em, a choæbym s³ysza³, zapomnê.Lêkam siê jednak, czybogowie nie po³o¿¹ rêki na tej dziewczynie.- Ale sk¹d¿e ona zna t¹ straszn¹ modlitwê?.Przecie¿ Ramzes jej nie móg³nauczyæ?.- Ksi¹¿ê nic nie winien.Ale nie zapominaj, pani, ¿e ¯ydzi niejeden taki skarbwynieœli z naszego Egiptu.Dlatego miêdzy wszystkimi narodami ziemi traktujemyich jak œwiêtokradców.Królowa wziê³a za rêkê arcykap³ana.- Ale memu synowi - szepta³a patrz¹c mu w oczy - nie stanie siê nic z³ego?.- Rêczê pani, ¿e nikomu nie stanie siê nic z³ego, skoro ja nie s³ysza³em i niewiem.Ale ksiêcia trzeba rozdzieliæ z t¹ dziewczyn¹.- £agodnie rozdzieliæ!.prawda, namiestniku? -pyta³a matka.- Jak naj³agodniej, jak najnieznaczniej, ale trzeba.Zdawa³o mi siê - mówi³arcykap³an jakby do siebie - ¿e wszystko przewidzia³em.Wszystko, z wyj¹tkiemprocesu o bluŸnierstwo, który przy tej dziwnej kobiecie wisi nad nastêpc¹tronu!.Herhor zamyœli³ siê i doda³:- Tak, czcigodna pani! Mo¿na œmiaæ siê z wielu naszych przes¹dów; niemniejprawd¹ jest, ¿e syn faraona nie powinien ³¹czyæ siê z ¯ydówk¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]