X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyci�gn�� r�k� i wyja�ni� mi, jak znale�� bród.- Pewnie wolisz nie przechodzi� przez most? - doda� z po�rozumiewawczymb�yskiem w oczach.Nie czeka� na odpowied�.Podzi�kowa�em mu i odwróci�em si�, �eby odej��, gdyprzywo�a� mnie z powrotem.Podszed� do wozu i przyniós� mi pó� okr�g�egobochenka chleba i kawa� s�oniny.- Mam dosy� dla siebie - powiedzia�.Z r�kami pe�nymi chleba i s�oniny poszed�em przez pole do lasu.Tam usiad�em i,opieraj�c si� o drzewo, roz�o�y�em przed sob� jedzenie.Dzi�ki ci, wie�niaku,dzi�ki, cz�owieku, który� mi pomóg� odnale�� �wiat ludzi.Jad�em powoli, ucz�csi� na nowo smaku �wie�ego chleba, pachn�cej, mi�kkiej s�o�niny.Mog�em teraz�u�, nie tylko spiesznie �yka�, by unikn�� morderczego ciosu, którym si� zabijaw Treblince.Dzi�kuj� ci, wie�niaku, dzi�kuj�, cz�owieku.Wieczorem przeprawi�em si� przez Bug.Szed�em.Przez lasy, pola, potykaj�c si� o twarde skiby zie�mi, zakurzonymiszosami i wzd�u� rowów, do których wskaki�wa�em cz�sto, by ukry� si� przednadje�d�aj�c� niemieck� ci�arówk�; uczy�em si� Polski, przemierzaj�c jejziemi�, sy�piaj�c pod jej drzewami, mokn�c w jej lodowatych strumie�niach.Pozna�em nieruchome twarze wie�niaków, r�ce, które daj� chleb, i takie, którepodnosz� si�, by uderzy�, zobaczy��em wioski, gdzie cha�upy kryte s� s�omian�strzech�, a przed ko�cio�ami m�czy�ni i kobiety w czarnych chustkach tworz�oddzielne grupy.Prosi�em o prac� i chleb.Krad�em ziemniaki, zagrzebane ws�omie.Krad�em zapa�ki, rozpala�em na skraju lasu ognisko i w gor�cym popielepiek�em ziemniaki, którymi potem parzy�em sobie usta.Noc�, aby nie zamarzn��,okry�wa�em si� ga��ziami; stara�em si� usn��, ale nie mog�em; przed oczamijawili mi si� wszyscy moi zmarli, ca�y naród zmar�ych.Ka�dej nocy dr�czy�ymnie koszmary, wci�� wrzu�ca�em do rowu swoj� matk�, braci, Rywk�.Potemwyci�ga�em si� obok nich i budzi�o mnie przenikliwe zimno.Omijaj�c mo�czarywchodzi�em g��biej w las, aby ogrza� si�, rozpala�em ognisko, ale oni wci��byli przy mnie i musia�em znów wrzu�ca� ich do rowu.Niekiedy, wyczerpanybezsenno�ci�, wyrzu�ca�em sobie, �e jeszcze �yj�, �e nie chcia�em podzieli� ichlosu; wtedy przywo�ywa�em wspomnienie ojca.Czasem na Senator�skiej wiesza�emmu si� na szyi, on zaczyna� si� kr�ci� i po chwili mia�em wra�enie, �e si�oderw�, polec� daleko, bardzo daleko, a� uderz� w któr�� ze �cian.Czepia�emsi� go, �ciska��em mocniej za szyj�, krzycz�c ze strachu i uciechy.W lasach zaBugiem uczepi�em si� mojego ojca.�Trzeba �y�, Marcinie!" - powtarza�.On tak�echcia� �y� i na pewno �y�.Z ka�dym dniem mocniej wierzy�em, �e tak jak jauciek� z Treblinki, �e�by walczy� i pom�ci� nas.Kierowa�em si� ci�gle na pó�noc, aby jak najbardziej odda�li� si� od Treblinki.Przechodzi�em przez liczne wioski.Jedna z nich nazywa�a si� Srebrna.Wzd�u�drogi ci�gn�y si� kryte s�om� cha�upy, a pobudowane za nimi stodo�y sta�y ju�pra�wie pod lasem.Przed ostatni� chat� oparty o wid�y sta� wie��niak, patrz�cjak nadchodz�.By� wieczór, szed�em od rana i bia�y py� okrywa� mi twarz.Przywo�a� mnie gestem.- Chcesz pracowa�? Mam zbo�e do m�ócenia.Dostaniesz Jedzenie i spanie.Zgodzi�em si�.W zapadaj�cym zmierzchu zaprowadzi� mnie do stodo�y.- Tu b�dziesz nocowa�.Rozgo�� si�, jak ci si� podoba.Ju�tro po ciebieprzyjd�.Nazywam si� Chmielnicki.Nie ufa�em ju� ludziom.Zacz��em od inspekcji stodo�y; powyjmowa�em ostro�niekilka gwo�dzi i rozlu�ni�em deski �cian, za którymi rozci�ga� si� las.Potemumocowa�em je z powrotem; wystarczy mocno pchn��, gdy b�d� chcia� uciec.Chmielnicki wygl�da� poczciwie, ale twarz cz�owieka nieraz k�amie.O �wicieobserwowa�em przez szpar�, jak w porannej mgle krz�ta� si� po klepisku.Potemzawo�a� mnie i zacz�a si� praca.Ci�ka praca, gdy� my�lami by�em gdzieindziej i tylko moje r�ce zaj�te by�y czyszczeniem koni i krowy; pod�nosz�c cepprzy m�occe, widzia�em Iwana z podniesion� pa��k�, mia�d�y�em k�osy, tak jak onmia�d�y� g�owy; czyszcz�c l�ni�c�, mi�kk� sier�� konia my�la�em o naszejskórze, posi�niaczonej, krwawi�cej; nape�nia�em psi� misk� ziemniakami zes�onin� i skórkami chleba, wiedz�c, �e ludzie na apelu pozabijaliby si� zagar�� takiego jedzenia, a setki dzieci w getcie nie dostawa�y nigdy takiejporcji.Wieczorem, przy stole, spo�gl�daj�c, jak Chmielnicki i jego matkaposilaj� si� w milcze�niu, dostawa�em czasem md�o�ci, nie mog�em niczegoprze��kn��, mia�em ochot� krzykn�� do nich: �A wiecie, co oni zro�bili z moj�matk�?" Ale milcza�em, potrz�sa�em g�ow�, gdy podawali mi chleb, i tak samo jakoni modli�em si� na po�cz�tku i po sko�czonym posi�ku.W ci�gu tygodnia Chmielnicki mówi� niewiele, ale w sobot� pi� i wtedy, podczasgdy jego matka przesuwa�a paciorki ró��a�ca, pod�piewywa� sobie i monologowa�,ale lubi� mie� au�dytorium, tote� siedzia�em z nim d�u�ej ni� zwykle w izbieo�wietlonej naftow� lamp�.Na ogó� nie zadawa� pyta�, wola� mówi� sam.Wtrzeci� sobot�, jak� u niego sp�dzi�em, wypi� wi�cej ni� zwykle.Tego dnia popo�udniu przyszed� do wsi fo�tograf; przed ka�d� zagrod� gromadzili si�wie�niacy, dziew�cz�ta w bia�ych chusteczkach ustawia�y si� obok ch�opaków.Chmielnicki wypchn�� mnie do przodu.- Ty te�, Mietek.Próbowa�em si� wykr�ci�, ale Chmielnicki nalega�.- Niech wszyscy zobacz�, �e mam parobka z Warszawy! Stawaj z nami, Mietek!Zosta�em sfotografowany wraz z innymi.Wieczorem Chmielnicki by� mocno pijany.- Ba�e� si�, Mietek? Nie chcia�e� si� sfotografowa�.Opar� podbródek nad�oniach i przymkn�� oczy.- A mo�e ty jeste� �ydem? Jego matka prze�egna�a si�.- My tutaj nie lubimy �ydów.Oni zabili Chrystusa.Stara prze�egna�a si�ponownie.- Przecie� nie ma ju� wi�cej �ydów, gospodarzu.Umarli, �kaput".Uderzy� pi�ci� w stó� i splun�� na pod�og� z ubitej ziemi.- Id� do Zambrowa, a zobaczysz ich, jeszcze bardziej spasionych ni� dawniej.Tu, po tej stronie Bugu, jeste�my nie�mieckim Reichem.Tu s� t�u�ci �ydzi.Daj�Niemcom z�oto, ale rekwizycje przeprowadza si� u nas, Polaków.Wychyli�kieliszek wódki.- Je�eli jeste� �ydem, Mietek, zabij� ci�.Roze�mia�em si�.- Wszyscy �ydzi zgin�li, szefie.Matka Chmielnickiego nadal przesuwa�a paciorki ró�a�ca; on za� mrukn��:- Zabij� ci�, Mietek.Potem po�o�y� g�ow� na stole i zaczai chrapa�.Na dworze by�a widna noc, pó�nocny wiatr rozp�dzi� mg��, by�o zimno.W stodole,gdzie si� zainstalowa�em, konie rozgrzebywa�y ziemi�.Sprawdzi�em, �e deski,które obluzowa�em, dadz� si� z �atwo�ci� rozsun��.Wiedzia�em, �e b�d� musia�uciec której� nocy, gdy� Chmielnicki nale�a� do tych porz�d�nych ludzi, którzypotrafi� zabi� lub zadenuncjowa�.Ale by��em przygotowany.Wiedzia�em, co mizagra�a.Inni, mog�y ich by� tysi�ce, jak ci w Zambrowie, uwierzyli w mira�Wschodu; �urz�dzali si�", czekaj�c a� przejdzie szalej�cy, barbarzy�skihuragan.Nie wiedz� nic o Treblince, ale którego� dnia za�a�duje si� ich dowagonów.A ja siedz� tutaj, nie dzia�aj�c, my��l�c tylko o tym, by prze�y�.W niedziel� poszed�em, tak jak wszyscy, na msz� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.