[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawa³o siê prawdopodobne, ¿e to siê wydarzy.Niechcia³em, ¿ebyœmy coœ stracili.To by³a odpowiedŸ na powa¿ne pytanie.Od kiedy przebywam w tym czasie, raz poraz przypominam sobie przysz³oœæ.Wiêc jak to siê dzieje, ¿e nigdy nie pamiêtamswoich podró¿y w przy­sz³oœæ, które maj¹ siê odbyæ?I w jaki sposób mogli mnie tak dok³adnie obserwowaæ? Nigdy ich nie zauwa¿y³em,a próbowa³em byæ czujny przez ca³y czas.Nigdy nie wiadomo, kiedy z ciemnoœciwyskoczy K³amca, wy­machuj¹c sw¹ dusicielsk¹ szarf¹.— No i co zauwa¿yliœcie?— Nic.— Teraz to mój obowi¹zek — wdziêczy³ siê Jednooki.— A wiêc naprawdê jestem spokojny.— Ka¿dy jest teraz taki cholernie m¹dry — biadoli³ Jedno­oki.— Za moich czasówszanowa³o siê starszych.— To by³y czasy, kiedy m³odzi nie mieli okazji dobrze poznaæ starych idiotów.— Mam robotê — uci¹³ Konowa³.— Jednooki, trzymaj siê Murgena, kiedy tylkomo¿esz.Mów bez przerwy o Dejagore i o tym, co siê z nim dzia³o.Musi gdzieœbyæ jakiœ trop.Mo¿e jeszcze go nie rozpoznajemy.— Wyszed³, zanim mog³em coœpowiedzieæ.Coœ siê wydarzy³o poza moimi plecami i w zwi¹zku z moj¹ osob¹, pomiêdzyKonowa³em i Jednookim.Mo¿e wszyscy mie­liœmy powody do myœlenia.Tym razem niepamiêta³em wiele na temat miejsca, w którym by³em.Wszystko wydawa³o siê nowe,pierwsze, chocia¿ jakieœ przera¿aj¹ce, ma³e stworzenia gdzieœ w mrocznychzakamarkach mojego umys³u ostrzega³y, ¿e bêdê na nowo prze¿ywa³ swoje wczoraj inajgorsze dopiero nadejdzie.— Myœlê, ¿e po prostu zabierzemy ciê teraz do domu, Dzie­ciaku — powiedzia³Jednooki.— Twoja ¿ona bêdzie mia³a lekar­stwo na wszystkie twojedolegliwoœci.Mo¿e i tak.By³a cudem.Nawet Jednooki, który wydawa³ siê niezdolny dookazywania szacunku komukolwiek, traktowa³ j¹, rozmawia³ z ni¹ i o niej, jakbyby³a powa¿an¹ dam¹.Jest ni¹, oczywiœcie.Ale mi³o jest, kiedy inni to potwierdzaj¹.— Teraz dopiero powiedzia³eœ coœ, co chcia³em us³yszeæ.ProwadŸ, bracie.— Niezna³em drogi.Rzuci³em ostatnie spojrzenie na Kopcia i przykrytego K³amcê.Co, do cholery?31Moi teœciowie nie wysilali siê zbytnio, ¿eby polepszyæ opiniê o Nyueng Bao.Zw³aszcza Matka Gota jest najwiêkszym wrzo­dem na ty³ku.Ten stary wojennytopór ledwo toleruje nawet mnie, a i to tylko dlatego, ¿e w przeciwnym wypadkustraci³aby ca³kowicie córkê.Jest paskudnie nastawiona do Starego.Mimo to Sarie i ja na tyle liczyliœmy siê dla Konowa³a, ¿e mogliœmy nalegaæ nazamianê kwater, kiedy w zesz³ym miesi¹cu jej ziomkowie przywlekli siê tu zeswoich cudownych bagien.Lecz nie stan¹ siê one rajem, jeœli Matka Gota niebêdzie na ulicy trzyma³a jêzyka za zêbami.Stary nigdy nie reaguje na jej nieustanne narzekania.— Trzydzieœci lat ¿yjê z Goblinem i Jednookim.Jedna zrzêd­liwa baba, cierpi¹cana podagrê i artretyzm, to nic.Zreszt¹ powiedzia³eœ, ¿e bêdzie tu tylko przezparê tygodni, prawda?Prawda.Tak powiedzia³em.Zastanawia³em siê, jak te s³owa mog³yby smakowaæ zsosem sojowym.Albo z du¿¹ iloœci¹ curry.Wiêkszoœæ czasu Pani przebywa teraz na po³udniu, wylewaj¹c, jak z roguobfitoœci, swoj¹ wœciek³oœæ na Krainê Cienia.Konowa³ nie potrzebuje du¿ychprzestrzeni.Nasze stare miejsce by³o niewiele wiêksze od celi klasztornej.Akurat tyle miejsca, co dla niego, Pani, kiedy przyje¿d¿a i ko³yski podarowanejjej przez cz³owieka imieniem Ram, który zgin¹³ póŸniej, broni¹c jej i jejdziecka przed Narayanem Singhiem.Ram sam zrobi³ tê ko³yskê.Najprawdopodobniejzgin¹³, jak niemal wszyscy, którzy spêdzili zbyt du¿o czasu przy Pani, poniewa¿pokocha³ niew³aœciw¹ kobietê.Konowa³ odda³ mi swój pokój.W porz¹dku, ale ³¹czy³o siê to z pewnymiograniczeniami.Nie mog³em zamieniæ go w nowy dom dla Nyueng Bao.Na sta³emieszkali tam Sahra i Thai Dei.Matka Gota i Wujek Doj byli zapraszani wodwiedziny.I nie chcia³em ju¿ ¿adnych nieproszonych kuzynów ani siostrzeñców.Ludzie, którzy oskar¿ali Kapitana o wykorzystywanie swojej pozycji do uwiciasobie wygodnego gniazdka, powinni siê temu gniazdku bli¿ej przyjrzeæ.Wyzwoliciel, Pan Ojejku Jaki Wojs­kowy Wa¿niak dla wszystkich Taglian i wieluich kolonii i miast, mieszka³ tak jak wtedy, kiedy by³ tylko Kronikarzem ilekarzem Kompanii.Przeprowadzi³ mnie tak¿e po to, aby zapewniæ mi odpowiedni¹ przestrzeñ dopracy.Przywi¹zywa³ wielk¹ wagê do tych Kronik.Szczerze mówi¹c, moje ksiêgi nie by³y takie dobre.Nie zawsze potrafi³em spisaæmateria³ w najlepszy sposób.W swoich najlep­szych czasach, kiedy by³ w formie,Konowa³ by³ naprawdê dobry.Nie mog³em siê z nim równaæ.Kiedy postanowi³ byæ równoczeœnie Kapitanem i Kronika­rzem, jego praca na tymucierpia³a.A zapiski Pani by³y dla mnie zbyt sztywne, suche i czasami troszkêpró¿ne.Nie by³y te¿ do koñca uczciwe.Nie troszczy³a siê o zgodnoœæ ze swoimipoprzed­nikami, ani nawet ze swoimi w³asnymi wczeœniejszymi relacjami.Jeœliczyta³o siê ich uwa¿nie i zauwa¿y³o jakieœ potkniêcie, ani Konowa³, ani Paninie przyznawali siê do przek³amania.Na przyk³ad Konowa³ twierdzi³, ¿e zTaglios do Pu³apki Cienia jest osiemset mil, a Pani, ¿e czterysta.Obojetwierdzili, ¿e maj¹ racjê.Pani mówi³a, ¿e rozbie¿noœci s¹ wynikiem tego, i¿oboje dorastali w ró¿nych miejscach i czasach, kiedy to u¿ywa³o siê innychjednostek miar i wag.A co z postaciami? One tak¿e by³y niejednakowo postrzegane.U Konowa³a £abêdŸwiecznie na coœ psioczy³, Pani zaœ widzia³a w nim energicznego, dobrodusznegogadu³ê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl