X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znajdowali�my si� coraz wy�ej i teraz mieli�my przed oczami ma�e budowle.Otojaka� fontanna o kszta�cie fallicznym, która ukazywa�a si� pod jakby �ukiem czymale�kim portykiem, wraz z Neptunem depcz�cym w�a, jaka� brama z kolumnamikojarz�cymi si� niejasno z Asyri� i znowu �uk o trudnym do okre�leniakszta�cie, co� jakby spi�trzone trójk�ty i wielok�ty, przy czym na ka�dymwierzcho�ku znajdowa�a si� figurka zwierz�cia, �osia, ma�py, lwa.- I to wszystko s�u�y objawieniu czego�? - spyta� Garamond.- Bezsprzecznie! Wystarczy�oby przeczyta� Mundus Symbolicus Picinellego,którego Alciato antycypowa� z osobliwym sza�em profe�tycznym.Ca�y ogród mo�naodczyta� jako ksi�g� albo czarowanie, co w ko�cu na jedno wychodzi.Gdyby�cie,panowie, umieli wypo�wiedzie� �ciszonym g�osem s�owa, które wypowiada ogród,mieliby��cie w�adz� rz�dzenia jedn� z niezliczonych si� dzia�aj�cych w �wie�ciepodlunarnym.Ogród to maszyna do w�adania nad �wiatem.Pokaza� nam jedn� z grot.Chorobliwa gmatwanina wodorostów i szkieletówmorskich stworów, nie wiadomo - prawdziwych, z gipsu czy z kamienia.Dostrzega�o si� niewyra�ne zarysy najady splecio�nej w u�cisku z bykiem opokrytym �uskami ogonie wielkiej ryby bi�blijnej, spoczywaj�cej w strumieniuwody, która wyp�ywa�a z kon�chy trzymanej w �apach przez trytona - nibyamfora.- Chcia�bym, aby�cie uchwycili, panowie, g��bokie znaczenie tego, co w innymrazie by�oby tylko banaln� wodn� igraszk�.De Caus wiedzia� doskonale, �e je�liwe�mie si� naczynie, nape�ni wod�i zamknie od góry, to nawet po wywierceniuotworu w dnie, woda nie wyp�ynie.Je�li jednak wykona si� otwór równie� odgóry, woda b�dzie wyp�ywa�, a raczej tryska�.- Czy nie jest to oczywiste? - spyta�em.- W tym drugim przy�padku od górydostaje si� do naczynia powietrze, które pcha wod� w dó�.- Przedstawia pan typowe wyja�nienie naukowe, w którym bie�rze si� przyczyn� zaskutek albo odwrotnie.Nie powinien pan zasta�nawia� si�, dlaczego w drugimprzypadku woda wyp�ywa.Powinien si� pan zastanawia�, dlaczego nie chce wpierwszym.- A dlaczego nie chce? - spyta� z niepokojem Garamond.- Bo gdyby wyp�yn�a, w naczyniu wytworzy�aby si� pró�nia, a natura nie znosipró�ni.Nequaquam vacui, to by�a zasada ró�okrzy-�owców, o której zapomnia�anowo�ytna nauka.- Imponuj�ce - o�wiadczy� Garamond.- Casaubon, przypo�minam panu, takie sprawynale�y uwypukla� w naszej cudownej hi�storii metali.I prosz� nie mówi�, �ewoda nie jest metalem.Potrze�ba nam odrobiny fantazji.- Przepraszam - zwróci� si� Belbo do Agliego - ale pan poda� argument post hocergo ante hoc.Potem, wi�c wskutek tego.- Nie nale�y w rozumowaniu pos�ugiwa� si� sekwencjami linio�wymi.Przecie� wodaw tych fontannach tego nie czyni.Nie czyni tego natura, gdy� nie zwa�a naczas.Czas to wynalazek zachodni.Po drodze spotykali�my innych go�ci.Na widok niektórych Belbo tr�ca� �okciemDiotalleviego, ten za� komentowa� to pó�g�osem: �No tak, facies hermetica."W�ród pielgrzymów o facies hermetica natkn��em si� na pana Sa-lona, troch� nauboczu, z u�miechem surowej pob�a�liwo�ci na twa�rzy.U�miechn��em si�,odwzajemni� mój u�miech.- Zna pan Salona? - spyta� Aglie.- A pan? - odpowiedzia�em pytaniem.- W moim przypadku to nic nadzwyczajnego,mieszkam ko�o jego pracowni.Co pan o nim my�li?- Ma�o go znam.Niektórzy godni zaufania przyjaciele utrzymu�j�, �e jestkonfidentem policji.Oto dlaczego Salon wiedzia� o Garamondzie i Ardentim.Jakie s� zwi�zki Salona zDe Angelisem? Ograniczy�em si� jednak do zada�nia Agliemu jeszcze jednegopytania:- Co konfident policji robi na takim przyj�ciu?- Konfidenci policji - odpar�Aglie - chodz� wsz�dzie.Ka�da sposobno�� jest dobra, byleby da�o si� zmy�li�jak�� informacj�.Z policj� jest tak, �e im wi�cej si� wie lub okazuje, �e wie,tym wi�k�sz� ma si� w�adz�.I nie ma znaczenia, czy chodzi o prawd�.Wa�nejest, prosz� zauwa�y�, �eby mie� jak�� tajemnic�.- Ale czemu zaprasza si� tu Salona?- Mój przyjacielu, zapewne dlatego, �e nasz gospodarz post�pu�je wed�ug tejz�otej regu�y m�dro�ciowej, która powiada, i� ka�dy b��d mo�e by� no�nikiemzapoznanej prawdy.Prawdziwy ezoteryzm nie l�ka si� przeciwie�stw.- Chce pan powiedzie�, �e w ostatecznym rachunku wszyscy oni s� mi�dzy sob�zgodni.- Quod ubique, quod ab omnibus et quod semper.Wtajemnicze�nie to odkrywaniefilozofii wiecznotrwa�ej.Tak filozofuj�c dotarli�my na szczyt tarasów i znale�li�my si� na pocz�tku�cie�ki wiod�cej przez rozleg�y ogród ku wej�ciu do pa�a�cyku czy zameczku.W�wietle pochodni wi�kszej od innych, osa�dzonej na kolumnie, ujrzeli�mydziewczyn� w b��kitnej, usianej z�o�tymi gwiazdami sukni, trzymaj�c� w r�kutr�b�, jakiej w operze u�ywaj� heroldowie.Dziewczyna mia�a umocowane do ramiondwa wielkie bia�e skrzyd�a ozdobione migda�owymi kszta�tami z zazna�czonympo�rodku punktem, tak �e przy odrobinie dobrej woli mo��na je by�o uzna� zaoczy - zupe�nie jak w ko�cielnych misteriach, w których anio�owie wyst�puj� wpiórach z bibu�ki.Ujrzeli�my profesora Camestresa, jednego z pierwszych diaboli-stów, jacyodwiedzili nas u Garamonda, przeciwnika Ordo Templi Orientalis.Rozpoznali�mygo z trudem, gdy� zamaskowa� si� w spo�sób, który nam wyda� si� osobliwy, aleAglie okre�li� jako stosowny do okoliczno�ci: owin�� si� w bia�� p�ócienn�p�acht� i �ci�gn�� j� czerwon� wst��k� krzy�uj�c� si� na piersi i na plecach, ana g�ow� na�o�y� osobliwy kapelusz w stylu siedemnastowiecznym z czteremaczerwonymi ró�ami.Ukl�k� przed dziewczyn� z tr�b� i wypowie�dzia� kilka s�ów.- Zaiste - powiedzia� Garamond - s� rzeczy na ziemi i w nie�bie.Przeszli�my pod ozdobnym portalem, który nasun�� mi na my�l cmentarz Staglieno.Na górze, nad skomplikowan� neoklasyczn� alegori� ujrza�em wyryte s�owaCONDOLEO ET CONGRATU-LOR.W �rodku liczni go�cie t�oczyli si� z o�ywieniem przybufecie urz��dzonym w westybulu, z którego dwoje schodów prowadzi�o na wy��szepi�tra.Zauwa�y�em inne znajome twarze, a w�ród nich Braman-tiego i - kunaszemu zdumieniu - komandora De Gubernatisa, NWA oskubanego ju� przezGaramonda, cho� by� mo�e nie posta�wionego jeszcze przed okropn� perspektyw�uratowania wszystkich egzemplarzy swego arcydzie�a przed m�ynem, gdy� wybieg�mojemu pryncypa�owi na spotkanie, okazuj�c mu szacunek i wdzi�czno��.Natomiast, �eby okaza� szacunek Agliemu, wyst�pi� z t�umu jaki� drobniutkifacet o rozegzaltowanych oczach.Po wyra�nie francus�kim akcencie poznali�myPierre'a, którego pods�uchiwali�my przez kotar� gabinetu Agliego, kiedyoskar�a� Bramantiego o rzucanie uroków.Podszed�em do bufetu.Sta�y na nim karafki z kolorowymi p�yna�mi, którychjednak nie uda�o mi si� zidentyfikowa� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.