[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale może ty też chcesz tam z nim uciec?- Nie.To niepotrzebne i niemożliwe.Zostanę tu z tobą i będę go wspominać.Przywróć go jego światu, Filipie! Proszę cię - przywróć! Nie dam ci spokoju, dopóki go nie oddasz jego stuleciu.Oddaj go, oddaj!- To niemożliwe, Anno.Zrozum, że czas jest jednokierunkowym, nieodwracalnym procesem.Przyszłość jeszcze nadejdzie, ale przeszłości już nie ma i nigdy nie powróci.- Przecież on mi wielokrotnie wyjaśniał twoją teorię czasu.W myśl twoich obliczeń czas wcale nie jest jednokierunkowy, lecz odwracalny.- Tak, Anno, ale tylko w mikroświecie, gdzie rządzą inne prawa.Gdyby twój Jones był cząstką elementarną!.- To nie Jones, to Edgar Poe.Powinieneś go więc odesłać.Zrobisz to, Filipie, dla mnie, dla swojej jedynej siostry.- O, gdybym to mógł uczynić!Jak złodziej - na palcach, cichutko wyszedłem z pokoju Anny i zamknąłem się w swym gabinecie.10.Chłopcy wykrzykiwali przenikliwymi głosami:- Ostatnie wiadomości! Wielki aktor filmowy Edgar Jones zaginął bez śladu.Podejrzenie samobójstwa!Podjechałem samochodem do krawężnika, zawołałem małego sprzedawcę, kupiłem wieczorny dziennik i zacząłem czytać.Wzmianka jednak była tylko trochę bardziej szczegółowa niż okrzyki gazeciarzy.Informowano w niej, iż już na wiele dni przed zniknięciem aktor Jones zapewniał wszystkich swoich znajomych, że nie jest Jonesem, lecz Edgarem Poem, ofiarą eksperymentu fizycznego, i że został przywołany z przeszłości dla potwierdzenia pewnej nowej, „zwariowanej” hipotezy.Stało się też wiadome, że podczas zdjęć do biograficznego filmu „Edgar Allan Poe” Jones, który był wykonawcą roli tytułowej, pobierał stymulatory chemiczne silnie oddziaływujące na sferę emocjonalną.Chciałem już schować gazetę, kiedy wzrok mój padł na wiadomość, która mnie oszołomiła.„Ostatnio w Baltimore - przeczytałem - historyk literatury Cranshaw odnalazł nie znane i nigdzie nie publikowane opowiadanie Edgara Allana Poego.Treścią opowiadania jest podróż w czasie z wieku XIX w koniec wieku XX.Czytajcie naszą gazetę? W jednym z najbliższych numerów opublikujemy to sensacyjne znalezisko!”przekład: Bolesław BaranowskiJack Finney - Twarz z fotografiiNa jednym z górnych pięter nowego Pałacu Sprawiedliwości odnalazłem pokój pod wskazanym numerem.Młoda i ładna dziewczyna spojrzała na mnie znad maszyny do pisania, obdarzyła mnie służbowym uśmiechem i spytała:- Czy profesor Weygand?Było to pytanie retoryczne, gdyż jedno spojrzenie na mnie wystarczyło jej za odpowiedź.Uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową, żałując, że mam na sobie mój „profesorski” garnitur, a nie ubranie typu „zabaw się w San Francisco”.- Inspektor Ihren rozmawia przez telefon, proszę chwilę zaczekać - powiedziała sekretarka.Skinąłem głową i usiadłem, uśmiechnąwszy się z godnością jak przystało na profesora.Moje nieszczęście polega na tym, że chociaż mam szczupłą, skupioną twarz intelektualisty, wyglądam za młodo na swoje stanowisko.Trudno uwierzyć, że jestem profesorem fizyki na dużym uniwersytecie.Na szczęście włosy mi nieco przedwcześnie posiwiały.Poza tym na terenie uczelni zazwyczaj noszę te żałobne, workowate tweedowe ubrania - etatowy strój uniwersyteckich wykładowców.Te garnitury, okrągłe okulary w metalowej oprawie i kolekcja krawatów w zdechłych odcieniach składają się na obraz typowego profesora.Rozejrzałem się po pokoju: żółte ściany, wielki kalendarz, kartoteki, biurko, maszyna do pisania i dziewczyna.Patrzyłem na nią tak, jak patrzę na niektóre z moich bardziej kształtnych studentek - spod oka i z ojcowskim uśmiechem, przygotowanym na wypadek, gdyby moje spojrzenie zostało przechwycone.Najbardziej jednak miałem ochotę wyjąć z kieszeni list inspektora Ihrena i przeczytać go raz jeszcze w nadziei znalezienia w nim choćby cienia wskazówki, po co zostałem wezwany.Ponieważ jednak odczuwam zawsze lęk przed policją - nawet kiedy mam spytać policjanta o ulicę - więc pomyślałem, że czytając list zdradzę swoje zdenerwowanie przed sekretarką, która z kolei da jakiś tajny znak inspektorowi.Właściwie i tak pamiętałem treść listu.Było to urzędowo grzeczne zaproszenie, adresowane na uniwersytet, abym przybył na spotkanie z inspektorem Maminem O.Ihrenem, „jeśli będę tak uprzejmy”, „bardzo prosimy” itd.Właśnie zastanawiałem się, co by było, gdybym równie uprzejmie odmówił, kiedy odezwał się brzęczyk i dziewczyna powiedziała:- Pan inspektor prosi.Wstałem, nerwowo przełknąłem ślinę i otworzyłem drzwi do sąsiedniego pokoju.Inspektor podniósł się zza swojego biurka powoli i niechętnie, jakby nie był pewien, czy wkrótce nie będzie musiał wtrącić mnie do więzienia.Wyciągnął dłoń podejrzliwie i bez uśmiechu powiedział:- Cieszę się, że pan przyszedł.Usiadłem przed jego biurkiem i pomyślałem, że wiem, co by się stało, gdybym nie skorzystał z zaproszenia tego człowieka.Po prostu wkroczyłby do sali wykładowej, zatrzasnął mi na rękach kajdanki i zaciągnął mnie tutaj.Nie chcę przez to powiedzieć, że jego twarz była odrażająca lub wyróżniała się czymś szczególnym - była dość pospolita.Podobnie zresztą jak jego rude włosy i szary garnitur.Inspektor był młodym jeszcze człowiekiem, nieco wyższym i potężniejszym ode mnie.Jego oczy miały taki wyraz, jakby nie interesował się niczym na świecie poza swoją pracą.Byłem przekonany, że oprócz kronik kryminalnych nie czytał niczego, nawet tytułów w gazetach, że jest inteligentny, bystry, ale oschły i pozbawiony poczucia humoru, że styka się wyłącznie z innymi policjantami i że nie ma o nich zbyt wysokiego mniemania.Był pospolity w stopniu niezwykłym i czułem, że mój uśmiech wypada blado.Przystąpił od razu do rzeczy.Widocznie częściej miał do czynienia z przestępcami niż z ludźmi z towarzystwa.- Nie możemy odnaleźć kilku osób i wydaje mi się, że pan może nam pomóc.Wyraziłem swoje zdumienie, lecz on nie zwrócił na to uwagi.- Jeden z nich pracował w restauracji Haringa.Zna pan ten lokal, jada pan tam od lat.Facet był kelnerem i zniknął po dwóch dniach świąt z całym utargiem - prawie pięć tysięcy dolarów.Zostawił list, w którym napisał, że lubił ten lokali że pracowało mu się przyjemnie, ale że od dziesięciu lat płacili mu mniej niż mu się należało i że teraz będą kwita.Facet z oryginalnym poczuciem humoru, można powiedzieć.Ihren odchylił się na swoim fotelu i spojrzał na mnie spod oka.- Nie możemy go odnaleźć.Szukamy go od roku i wszelki ślad po nim zaginął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl