X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.gi�tka i daj�ca si� ruchom otaczaj�cego j�powietrza.Czo�o mia� dziewicze: bia�e i g�adkie, oczy my�liciela, a zarys ustzdradzaj�cy nadmiern� wra�liwo�� i czu�o��.W ruchach jego g�owy by�a zbytecznanieco �mia�o�� i duma, mo�na by czasem rzec, �e tu�, tu�, za par� dni lubgodzin, wybierze si� w podró� naoko�o �wiata albo i na podbój ca�ego �wiata.Znajduj�c si� tu ju� od paru godzin wiele zapewne z towarzyszk� sw� mówi�musia�, przyniós� dla niej ksi��k�, która teraz le�a�a na jej kolanach; jednakani ochoty do mówienia nie straci�, ani ona przesta�a go s�ucha� z ciekawo�ci�w o�ywionych rysach i wzniesionych ku niemu oczach.Zaniepokojone serce matkina widok tej m�odej pary uspokoi� si� mog�o.On mia� pozór nauczyciela, onauczennicy; wygl�dali jeszcze na par� dobrych przyjació� zgadzaj�cych si� z sob�we wszystkim i razem uk�adaj�cych jakie� plany.Dziewczynka czyni�a g�ow�,potakuj�ce ruchy oznaczaj�ce zrozumienie albo wysoki stopie� zapa�u, co zdawa�osi� uszcz�liwia� i do dalszego mówienia zach�ca� m�odzie�ca.Z oddalenia, wjakim si� znajdowa�a, Kir�owa s�ysza�a tylko oderwane wyrazy: lud, kraj, gmina,inteligencja, inicjatywa, o�wiata, dobrobyt itd.Par� razy tylko do uszu jejdosz�y ca�e okresy �ywcem jakby z m�drej jakiej� ksi��ki wyj�te, a prawi�ce co�o pracach podstawowych i minimalnych, o poprawianiu historycznych b��dów itd.U�miechn�a si� prawdziwie po macierzy�sku, troch� �artobliwie, a troch�dumnie.- Dobrze - rzek�� - kiedy tak; to dobrze! Niech sobie gwarz� o takich pi�knychrzeczach!I mia�a ju� odej�� ku gankowi, ale jeszcze m�oda para wzrok jej do siebieprzyku�a.Marynia zwolna podnios�a si� ze swego niskiego siedzenia i zpowolno�ci� ruchów zdradzaj�c� g��bokie zamy�lenie wsun�a r�k� sw� pod rami�towarzysza.Powoli przeszli ogród warzywny i wzd�u� olchowego gaju kierowalisi� ku �cie�ce do wsi wiod�cej.Nieraz ju� Kir�owa widzia�a ich id�cych w tamt�stron�.Zdawa�o si�; �e machinalnie i bezwiednie prawie ci�gn�a ich tamwewn�trzna jaka� si�a uczucia i my�li.Teraz postacie ich i profile, blisko kusobie przysuni�te, plastycznie odbija�y od zielonego t�a gaju, po którymprzesuwa�y si� powoli.On wi�cej ni� kiedy mia� pozór aposto�a idee swewyg�aszaj�cego i my�liciela z chmurnymi troch� oczami pod dziecinnym czo�em;ona sz�a z pochylon� nieco g�ow�, z opuszczonymi w dó� powiekami i tymzachwyconym u�miechem n� ró�owych ustach, który towarzyszy budzeniu si� m�odejmy�li i woli.Za nimi szed� powa�nie wielki, czarny wy�e�, a przed nimizachodz�ce s�o�ce k�ad�o na drog� szerokie szlaki ró�owych, ruchomych �wiate� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl