[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten rodzaj zastêpczej, rytmicznej lukubracji wymaga³ specjalnego pó³mroku.Musia³o byæ tak ciemno jak dla nietoperza, a przy tym tak jasno, ¿eby mo¿naby³o znaleŸæ guzik, je¿eli siê akurat urwa³ i potoczy³ po pod³odze w sieni.Chyba wiadomo, o co chodzi.Nieokreœlona, aczkolwiek idealnie precyzyjna,¿elazna przytomnoœæ umys³u pozoruj¹ca roztargnienie.A zarazem kapryœna ip³ochliwa, trudno siê wiêc zorientowaæ, czy to pies, czy wydra.Co trzymam wrêku? Wra¿liwoœæ czy nadwra¿liwoœæ? OdpowiedŸ brzmia³a nieodmiennie: mucha,ptaszek.Je¿eli siê j¹ z³apa³o za biust, skrzecza³a jak papuga; je¿eli siêgnê³osiê jej pod sukienkê, wi³a siê jak piskorz; je¿eli za mocno siê j¹ przycisnê³o,gryz³a jak fretka.Odwleka³a dos³ownie bez koñca.Dlaczego? O co jej chodzi³o?Czy zechce siê poddaæ po godzinie albo dwóch? Za nic w œwiecie.Przypomina³ago³êbia, który próbuje ulecieæ, mimo ¿e nogi ma spêtane w ¿elaznym potrzaski!.Udawa³a, ¿e nie ma nóg.Ale je¿eli cz³owiek wykona³ ruch, ¿eby j¹ uwolniæ,grozi³a, ¿e zrzuci pióra.Poniewa¿ mia³a tak¹ wspania³¹ pupê, a przy tym tak cholernie niedostêpn¹,myœla³em o niej jako o Pons Asinorum.Ka¿de dziecko wie, ¿e po Pons Asinorummo¿e przejœæ tylko para bia³ych os³Ã³w prowadzonych przez œlepca.Nie mampojêcia, dlaczego tak jest, ale tak¹ zasadê ustanowi³ stary Euklides.Ten starypryk by³ cz³owiekiem uczonym, tote¿ pewnego dnia - zapewne dla rozrywki -zbudowa³ most, po którym nie móg³ przejœæ ¿aden œmiertelnik.Nazwa³ go PonsAsinorum, gdy¿ mia³ dwa przepiêkne bia³e os³y, a tak by³ do nich przywi¹zany,¿e nie chcia³ ich nikomu oddaæ.¯y³ wiêc marzeniem, ¿e on, œlepiec, pewnegodnia przeprowadzi os³y przez ten most do krainy szczêœliwoœci dla os³Ã³w.Iw³aœnie Veronica kierowa³a siê podobnymi pobudkami.Tak du¿o myœla³a o swojejpiêknej bia³ej pupie, ¿e za ¿adn¹ cenê nie chcia³a siê z ni¹ rozstaæ.Pragnê³a,gdy nadejdzie pora, zabraæ j¹ ze sob¹ do raju.Jej cipa zaœ - o której,nawiasem mówi¹c, nigdy nie wspomina³a - jej cipa zaœ, jak powiadam, by³awy³¹cznie kolejnym rekwizytem, który szed³ z pup¹ w parze.W pó³mroku sieninigdy nie mówi³a otwarcie o swoich dwóch problemach, ale dawa³a je cz³owiekowido zrozumienia, wprawiaj¹c go w zak³opo­tanie.A robi³a to z iœcie kuglarsk¹zrêcznoœci¹.Ka¿de spojrzenie czy dotkniêcie okazywa³o siê tylko z³udzeniem, bozaraz wykazywa³a cz³owiekowi, ¿e wcale nie widzia³ ani nie dotyka³.By³a tonader subtelna seksualna algebra, nocna lukubracja, za któr¹ nazajutrzdostawa³o siê pi¹tkê albo czwórkê, ale nic ponadto.Cz³owiek zdawa³ egzamin,dosta­wa³ dyplom, po czym droga wolna.Tymczasem pupa s³u¿y³a do siedzenia, acipa do wydalania wody.Miêdzy podrêcz­nikiem a ubikacj¹ znajdowa³a siê strefapoœrednia, której nie wolno by³o przekroczyæ, bo wi¹za³a siê z pierdoleniem.Fiki-miki i psi-psi, to i owszem, ale pierdoliæ siê? Nigdy.Œwiat³o nigdy dokoñca nie gas³o, s³oñce nigdy nie wpada³o do œrodka.Zawsze tylko tak jasnoalbo tak ciemno, ¿eby móc dojrzeæ nietoperza.I tylko ten nik³y promyczekœwiat³a zapewnia³ czujnoœæ umys³u, który baczy³, ¿e tak powiem, na torebki,o³Ã³wki, guziki, klucze i tym podobne.Myœli nie trzyma³y siê g³owy, skoro by³aju¿ zaprz¹tniêta czym innym.Umys³ przejawia³ gotowoœæ niczym puste krzes³o wteatrze, na którym w³aœciciel zostawi³ swój szapoklak.Veronica, jak powiadam, mia³a rozgadan¹ cipê, coœ strasznego, jedynym jej celemby³o chyba rozgadaæ mê¿czyŸ­nie ochotê do pierdolenia.Z kolei Evelyn mia³aœmiej¹c¹ siê cipê.Te¿ mieszka³a na górze, tyle ¿e w innym domu.Zawszewparowywa³a podczas posi³ków, ¿eby nam opowie­dzieæ nowy kawa³.Komediantkapierwszej wody, jedyna dowcipna kobieta, jak¹ spotka³em w ¿yciu.Wszystko by³o¿artem, ³¹cznie z pierdoleniem siê.Potrafi³a nawet sztyw­nego kutasadoprowadziæ do œmiechu, a to ju¿ du¿o.Podobno sztywny kutas nie ma sumienia,ale sztywny kutas, który siê œmieje, to te¿ coœ niebywa³ego.Nie potrafiê tegouj¹æ inaczej ni¿ tylko tak, ¿e kiedy Evelyn by³a podniecona i rozkrêcona,wyczynia³a swoj¹ cip¹ brzuchomówcze sztu­czki.Ju¿ siê chcia³o w ni¹ wejœæ, atu ta jej g³uptasia miêdzy nogami zaczyna³a rechotaæ.Równoczeœnie siêga³a poniego, rozkosznie go miêtosi³a i œciska³a.Ta g³uptasia cipa umia³a równie¿œpiewaæ.W gruncie rzeczy zachowywa³a siê jak tresowana foka.Nie ma nic trudniejszego od kochania siê w cyrku.Ten sta³y numer z tresowan¹fok¹ czyni³ Evelyn bardziej niedostêpn¹, ni¿ gdyby ktoœ j¹ zaku³ w ¿elaznepêta.Potrafi³a utr¹ciæ najbardziej „osobisty" wzwód pod s³oñcem.Utr¹ciæ goœmiechem.Przy czym nie by³o to tak upokarzaj¹ce, jak mo¿na by s¹dziæ.Gdy¿ tenpochwowy œmiech mia³ w sobie coœ sympatycznego.Ca³y œwiat przewija³ siê niczymporno­graficzny film, którego w¹tek tragiczny stanowi impotencja.Mo¿na by³ozobaczyæ siebie jako psa, ³asicê albo bia³ego królika.Mi³oœæ stawa³a siê czymœubocznym, porcj¹ kawioru albo heliotropem.Mo¿na by³o widzieæ w sobiebrzuchomówcê rozprawiaj¹cego o kawiorze lub o heliotropach, lecz tak naprawdêcz³owiek zawsze by³ ³asic¹ albo bia³ym królikiem.Evelyn zawsze le¿a³a zroz³o¿onymi nogami na zagonie kapusty, oferuj¹c pierwszemu lepszemuprzybyszo­wi jasnozielony liœæ.Ale je¿eli ten ktoœ zapragn¹³ go skubn¹æ, ca³yzagon kapusty wybucha³ œmiechem, weso³ym, perlistym, pochwowym œmiechem, ojakim nie œni³o siê Jezusowi H.Chrystusowi ani Immanuelowi Ciapusiowi Kantowi,bo gdyby im siê œni³o, œwiat nie by³by tym, czym dzisiaj jest, poza tym nieby³oby ani Kanta, ani Chrystusa Wszech­mog¹cego.Kobiety rzadko siê œmiej¹, aleje¿eli ju¿ siê œmiej¹, ich œmiech jest wulkaniczny.Kiedy kobieta siê œmieje,mê¿czyzna powinien natychmiast daæ drapaka do schronu przeciwcyklonowego.Nicsiê nie ostanie przed tym po­chwowym rechotem, nawet ¿elazobeton.Kiedypobudziæ kobietê to œmiechu, potrafi ona zakasowaæ hienê, szakala czy ¿bika.Czasem s³yszy siê taki œmiech na przyk³ad podczas linczu.To znaczy, ¿e puœci³ytamy, ¿e wszystko uchodzi.To znaczy, ¿e kobieta rusza do ataku - uwa¿aj, ¿ebyci nie odciê³a j¹der! To znaczy, ¿e je¿eli nadchodzi pomór, ONA go uprzedzi, ito z wielkim kolczastym batogiem, który ¿ywcem obedrze cz³owieka ze skóry [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl