[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktoś wreszcie przyniósł kawę — choć jestem pewna, że jest uważana za środek pobudzający w sytuacji krytycznej — i Plutarch ciasno oplata swój kubek obiema dłońmi, jakby w każdej chwili ktoś mógł mu go zabrać.Nie ma czasu na pogawędki.— Potrzebujemy całą waszą czwórkę w kostiumach i na powierzchni — mówi pani prezydent.— Macie dwie godziny na nagranie materiału ukazującego szkody po bombardowaniu, udowodnienie, że jednostki wojskowe Trzynastki nie tylko nie ucierpiały, ale mają przewagę nad kapitolińskimi oraz, co najważniejsze, że Kosogłos wciąż żyje.Pytania?— Dostaniemy kawę? — pyta Finnick.Przekazano nam parujące kubki.Gapię się niechętnie na błyszczący czarny płyn — nigdy nie byłam jego fanką — myśląc, że może pomógłby mi ustać na nogach.Finnick wlewa mi do kubka nieco śmietany i sięga do miski z cukrem.— Masz ochotę na cukier? — pyta mnie swoim starym uwodzicielskim głosem.Tak się poznaliśmy, kiedy zaoferował mi cukier.Otoczeni końmi i powozami, wystrojeni i wymalowani ku uciesze tłumów, zanim zawarliśmy sojusz.Zanim dowiedziałam się, co nim kieruje.To wspomnienie wymusza na mnie uśmiech.— Masz, to poprawia smak — mówi swoim prawdziwym głosem i wrzuca trzy kostki do mojego kubka.Kiedy odwracam się, by iść się przebrać w kostium Kosogłosa, dostrzegam, że Gale obserwuje mnie i Finnicka ze smutkiem.Co tym razem? Czy naprawdę myśli, że coś jest między nami? Może widział jak idę w nocy do Finnicka.Przechodziłam obok przestrzeni Hawthorne’ów, by tam dotrzeć.To pewnie skierowało jego myśli w złym kierunku.Szukałam towarzystwa Finnicka, a nie jego.Cóż, trudno.Mam odparzenia po linie na palcach, ledwo mogę utrzymać powieki w górze, a ekipa telewizyjna czeka aż zrobię coś olśniewającego.A Snow ma Peetę.Gale może sobie myśleć co tylko chce.W nowej Sali Przeróbek w Obronie Specjalnej moja ekipa przygotowawcza wciska mnie w kostium Kosogłosa, układa włosy i nakłada niewielką warstwę makijażu zanim moja kawa zdążyła wystygnąć.Po upływie dziesięciu minut aktorzy i ekipa odbywają zawiłą wędrówkę na powierzchnię.Popijam swoją kawę podczas naszej wycieczki i odkrywam, że śmietana i cukier znacznie poprawiają jej smak.Kiedy na dnie filiżanki zostaje już tylko osad, czuję delikatne pobudzenie przebiegające przez moje żyły.Po wspięciu się na ostatnią drabinę, Boggs pociąga za dźwignię, która otwiera klapę w ziemi nad nami.Do środka wpada świeże powietrze.Wdycham je głęboko i po raz pierwszy pozwalam sobie poczuć jak bardzo nienawidziłam bunkra.Wydostajemy się na powierzchnię w lesie.Dotykam dłońmi liści nad głową.Niektóre dopiero zaczynają zmieniać kolor.— Jaki dziś dzień? — rzucam pytanie, nie kierując go do nikogo konkretnego.Boggs mówi mi, że w przyszłym tygodniu zacznie się wrzesień.Wrzesień.To oznacza, że Snow miał Peetę w swoich rękach przez pięć, może sześć tygodni.Przyglądam się liściowi na mojej dłoni i zauważam, że się trzęsę.Nie mogę się zmusić, by przestać.Obwiniam kawę i usiłuję skupić się na spowolnieniu oddechu, który jest zdecydowanie zbyt szybki jak na tempo mojego marszu.Gruz zaczyna zaśmiecać leśną ściółkę.Idziemy do pierwszego krateru, szerokiego na trzydzieści metrów i nie potrafię powiedzieć jak głębokiego.Bardzo.Boggs mówi, że wszyscy na pierwszych dziesięciu poziomach prawdopodobnie by zginęli.Okrążamy dziurę i idziemy dalej.— Możecie to odbudować? — pyta Gale.— Nie w najbliższym czasie.Ten nie uszkodził wiele.Jedynie kilka awaryjnych generatorów i fermę drobiu — mówi Boggs.— Po prostu go ogrodzimy.Drzewa znikają, kiedy wchodzimy w obszar za ogrodzeniem.Kratery otoczone są mieszaniną starych i nowych gruzów.Przed bombardowaniem bardzo niewiele obecnej Trzynastki znajdowało się nad ziemią.Kilka wartowni.Obszar treningowy.Jakieś trzydzieści centymetrów najwyższego piętra naszego budynku — z uchylonym oknem dla Jaskra — pokryte grubą warstwą stali.Nawet to nie zostało zaprojektowane tak, by przetrzymać silniejszy atak.— Jak dużą przewagę dało wam ostrzeżenie chłopaka? — pyta Haymitch.— Jakieś dziesięć minut zanim nasz własny system wykryłby pociski — odpowiada Boggs.— Ale pomógł, prawda? — pytam.Nie zniosłabym, gdyby powiedział, że nie.— Oczywiście — odpowiada Boggs.— Ewakuacja cywili została całkowicie ukończona.Kiedy następuje atak, liczy się każda sekunda.Dziesięć minut oznacza ocalone życia.Prim, myślę.I Gale.Dotarli do bunkra zaledwie na kilka minut przed uderzeniem pierwszego pocisku.Być może Peeta ich uratował.Dodaję ich imiona do listy rzeczy, za które nigdy nie będę w stanie mu się odwdzięczyć.Cressida wpada na pomysł nakręcenia mnie przed ruinami dawnego Pałacu Sprawiedliwości, co jest pewnego rodzaju żartem z Kapitolu, który przez lata używał go jako tła dla swoich fałszywych transmisji, by pokazać, że dystrykt już nie istnieje.Teraz, po ostatnim ataku, Pałac Sprawiedliwości znajduje się jakieś dziesięć metrów od brzegu nowego krateru.Kiedy zbliżamy się do czegoś, co kiedyś było głównym wejściem, Gale wskazuje na coś i wszyscy zwalniamy.Początkowo nie wiem w czym leży problem, ale nagle dostrzegam, że ziemia usłana jest świeżymi różowymi i czerwonymi różami.— Nie ruszajcie ich! — wrzeszczę.— Są dla mnie!Mdląco słodki zapach uderza mnie w nos i moje serce zaczyna walić jak oszalałe w mojej klatce piersiowej.Więc nie wyobraziłam sobie jej.Róży na mojej szafce.Przede mną leży druga przesyłka od Snowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl