[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadal ociągał się z odpowiedzią i to zwiększyło jeszcze niecierpliwość Wymana.Zbity z tropu, szukając w myślach jakiejś wskazówki, spytał:- Czy to ma coś wspólnego z tą krwią? - próbował urwać to zdanie w połowie, ale było już za późno.Giuseppe zmarszczył czoło.- Z krwią? Z jaką krwią?- Mniejsza o to.- Nie rozumiem, Roberto.- Teraz mógł już spojrzeć mu w twarz.- Z jaką krwią?- Powiedziałem ci, mniejsza o to.- Zakłopotanie zaostrzyło jeszcze i tak już gniewny ton jego głosu, pod jego wpływem ruszył też ponownie z miejsca.- Nadal oczekuję wyjaśnienia.Jeżeli nie chodzi o Rosinę, to jaki jest, do diabła, powód?- Nie chodzi o Rosinę - powiedział Giuseppe, usiłując dotrzymać mu kroku.- Więc o co? - Nastąpiła nowa, denerwująca przerwa.- Na miłość Boską, Giuseppe, cóż to za tajemnica?Giuseppe przełknął ślinę.- Nie, to tylko my zrobiliśmy z tego tajemnicę.To nasza wina, nie twoja, Roberto - dodał pośpiesznie - ale moja i Rosiny.Powinniśmy byli powiedzieć ci o tym wczoraj wieczorem, gdy tylko przyjechałeś.Albo dziś rano, przed twoim wyjazdem do Neapolu.Z nim też powinniśmy byli porozmawiać.Wyman podświadomie zwolnił kroku.- Wiem o tym, że są zaręczeni, jeżeli o to chodzi.Giuseppe chwycił go za łokieć.- Powiedziałeś przed chwilą, że spotkałeś Emilia po raz pierwszy.- Tak.- Tak nie jest, przyjacielu - Z całą pewnością to prawda.Jeżeli nie liczyć tego, że zauważyłem go dziś rano na drodze, nie widziałem go nigdy na oczy.- Widziałeś go, Roberto.Dawno temu.Zbliżali się do domu.Liście stojących w tyle brzóz poruszały się jak ławica srebrnych rybek, ale żaden z nich nie zwrócił na to uwagi.Zatrzymali się znowu.Wyman badawczo przyglądał się Giuseppe.Jego wypowiedź mogła oznaczać tylko jedno.- W czasie wojny?Giuseppe przytaknął ruchem głowy.- Tak, Roberto - i dodał po chwili: - Wtedy właśnie stracił rękę.Sowa zahukała gdzieś w pobliżu przerywając kilkusekundową ciszę.Wyman raz po raz zadawać miał sobie pytanie, dlaczego taka możliwość nie przyszła mu poprzednio do głowy.- Tu? W Stravino?- Tak, Roberto.Wyman zmarszczył brwi, szukając w myślach.- Nie przypominam go sobie - powiedział.- Nic dziwnego.Tylu ich było.- Ależ on musiał być jeszcze dzieckiem, jak Rosina i Carlo.Musiałbym.- Przywieziono go trzeciej nocy, podczas najgorszej strzelaniny.Jego matka, ojciec i dwaj bracia zostali zabici.Następnego dnia zabrała go jedna z waszych sanitarek.- Nie pamiętam żadnych dzieci - mruknął Wyman sam do siebie.- Operowali go w szpitalu i amputowali mu rękę.- Ach, tak.- Wyman ostrożnie dotknął swych spuchniętych warg.Ich stan przypomniał mu, że rozmowa przeskoczyła nagle na inny temat.- Nie zrozum mnie źle, Giuseppe, ale jaki to ma związek z tym, co się przed chwilą zdarzyło?- Bardzo ścisły, Roberto.- Nie rozumiem - uśmiechnął się zakłopotany.- Przykro mi, ale po prostu nie rozumiem, jak te dwie sprawy mogą się ze sobą łączyć.- On uważa, że to twoja wina.- Moja?Giuseppe kiwnął głową, patrząc na niego z pewnym niepokojem.- Dlaczego moja?- Proszę cię, Roberto, nie przejmuj się tym.Cała sprawa jest śmieszna.Wszyscy o tym wiedzą - z wyjątkiem Emilia.- Westchnął ciężko, potem zadrżał nagle.- Chodź, ruszmy się stąd.Jest zimno, w kościach mnie łamie.Wyman odruchowo poszedł za nim w zdumionym milczeniu.Przeszli przez podwórze i weszli do domu.Z myślą o nich zostawiono zapaloną lampę, Giuseppe zwiększył nieco jej płomień.- Powinienem był uprzedzić cię o tym wcześniej.Ale w tym podnieceniu.- Wzruszył ramionami.Wyman usiadł.Jego myśli kłębiły się chaotycznie” usiłował jednak znaleźć coś na swą obronę sięgając w przeszłość niemal z poczuciem winy, w poszukiwaniu czegoś, co pozwoliłoby mu odgadnąć motywy zarzutu.- Na czym ma polegać moja wina w tej sprawie?- Ja nie twierdzę, że ponosisz winę.- Ale on tak uważa.- Owszem.- Ale dlaczego?- Tak podobno powiedział chirurg, który mu amputował rękę.- Co mianowicie?- Że gdyby od początku miał odpowiednią opiekę, być może udałoby się uratować rękę.- Mój Boże - powiedział Wyman bezbarwnym głosem.Przesunął ręką po swej twarzy, potem rozejrzał się po izbie.Niegdyś było tu zaledwie dość miejsca, żeby poruszać się z trudem wśród przykrytych kocami ciał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Clare Francis Requiem (The Killing Winds) (ep
- Clare Francis A Death Divided (epub)
- Clare Francis A Dark Devotion (epub)
- Clare Francis Night Sky (epub)
- Clare Francis Keep Me Close (epub)
- Clare Francis Betrayal (epub)
- Clare Francis Unforgotten (epub)
- Brown Sandra Mistyfikacja
- Cabot Meg Magiczny Pech
- Brandhorst, Andreas Der letzte Regent
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- racot.htw.pl