[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To tylko teatr, no nie? Po prostu taki styl.Jedna z dziewczyn puściła do mnie oko.Weszłam pomiędzy nich i otoczyli mnie ciasno.Przy wyjściu owionęło nas nocne powietrze.Zaczęli mówić wszyscy naraz i śmiać się.Ktoś zwrócił się do mnie, a ja coś tam odpowiedziałam.Znów poczułam się szczęśliwa.Złapałam swoją torbę i wepchnęłam ją sobie pod pachę.Prezent dla Smółki ciągle tam był.- Jedną chwilę - powiedziałam.Ruszyłam z powrotem do środka.Smółka ciągle stał przy barze.Podbiegłam i uchwyciłam się go.- Tędy - zawołałam, wtykając mu prezent do rąk.Pociągnęłam go za sobą w głąb sali, wypchnęłam tylnymi drzwiami i wybiegłam za nim.Nie wiem, dlaczego to zrobiłam.Naprawdę byłam zdecydowana pójść z tamtymi ludźmi.Wiedziałam, że to moje towarzystwo.Miałam nieodparte wrażenie, że zawsze na mnie czekali.Biegliśmy ulicą.Kiedy upewniłam się, że nikt nas nie goni, zatrzymałam go.Staliśmy tak, patrząc na siebie.- Powinieneś zobaczyć swoją twarz - powiedziałam.I oboje zaczęliśmy się głośno śmiać.Jak gdyby całe to zdarzenie było zabawne.Jakby to był od początku żart.Ale gdybym nie znalazła w ostatniej chwili prezentu, zrobiłabym mu to.Potem żałowałam.Tego, że nie poszłam.Przecież chciałam.Lecz nie potrafiłabym zrobić tego Smółce.Tylko nie jemu, prawda?Nie rozmawialiśmy na ten temat, ale oboje wiedzieliśmy, że niewiele brakowało.I oboje wiedzieliśmy, że mogłabym zrobić to jeszcze raz.W dowolnej chwili.Był bardzo czuły i pełen miłości.Myślał - jak przypuszczam - że dzięki temu będę go pragnęła.A przecież nie dlatego prawie odeszłam, że był nie dość miły.Zdjęłam poszarpane rajstopy, spódniczkę i całą resztę.To w końcu był strój na zabawę, nie? Być może włożę go na oblewanie mieszkania, a może to nie będzie dobra okazja? Ale włożę go jeszcze kiedyś.Niedługo.Rozdział 9VonnyCzułam, że to bardzo ważne - odesłać ją do domu, zanim naprawdę ucieknie.Stało się oczywiste, że w każdym wypadku pójdzie na całość.Można to było zauważyć po prostu idąc z nią ulicą.Nachalnie przyglądała się w tłumie każdemu, kto jej zdaniem mógł być interesujący; przepychała się bez pardonu w kierunku każdego sklepu, który jej się spodobał.Biedny poczciwy Smółka w swoim piekle nie miał najmniejszej szansy odkrycia własnej osobowości, a akurat on naprawdę tego potrzebował.Właśnie to mnie najbardziej złościło.Ona umiała znaleźć czas na wszystko.Nie miała żadnych problemów, w każdym razie realnych.Smółka tyle przeżył w tej strasznej rodzinie; był taki wrażliwy, przeszedł tyle ciężkich zmagań.Teraz, kiedy się uwolnił, potrzebował odrobiny przestrzeni.Lecz w obecności Gemmy nie można mieć nawet skrawka wolnej przestrzeni.Ona wypełnia sobą wszystko.Mimo to ją lubiłam.Wolałabym jedynie poznać ją dziesięć lat później, tylko tyle.Byłam na nią wściekła, kiedy wróciła z tego koncertu, ubrana w skórę i całą resztę.Dawaliśmy jej jeść, płaciliśmy za jej rozmowy, nawet dostarczaliśmy fajek.- To mój strój balowy - powiedziała, przybierając pozę modelki.Pewnie miałam być oczarowana, ale nic z tego.Byłam na zasiłku.Ze swoich marnych trzydziestu funtów tygodniowo opłacałam jej jedzenie, picie, palenie, i przez cały ten czas.- To nie jest bal - odparłam.- A ja nie jestem twoją matką.Skrzywiła się.Kłopot w tym, że jej potrzebowała.Matki, oczywiście.Z Jerry’ego rzecz jasna nie mogło być pożytku.Odpowiadało mu upalanie się w towarzystwie młodej dziewczyny.Trwało to od samego początku.Prawdę mówiąc właśnie przez nią doszło do kryzysu między mną a Jerrym.On szukał tylko własnej przyjemności, nic innego go nie obchodziło.Nawet ja, kiedy już doszło do takiego wyboru.W porządku, ja też lubię zabawę, ale po prostu myślę, że życie to coś więcej.Richard wiedział, że jej obecność nie wyjdzie na dobre nikomu, a już na pewno nie biednemu Smółce.Problem z Richardem polega na tym, że niechętnie brudzi sobie ręce.To odpowiedzialny facet, ale w pewnym sensie uważa, że wszystko musi sprawiać przyjemność.Gdy należało podjąć trudną decyzję, krzywił się i powtarzał: „Polityka”.Smółka był najważniejszy.Tkwił w potrzasku.Na Smółkę ludzie reagują dwojako: albo chcą mu matkować, albo go wykorzystywać.A zazwyczaj jedno i drugie naraz - dokładnie tak, jak robiła jego prawdziwa matka.Gemma też tak postępowała.To znaczy - bądźmy uczciwi - nie manipulowała nim.To nie leżało w jej charakterze.Była jednak tak bardzo zaprzątnięta sobą, że właściwie wychodziło na to samo.Po swojej przemianie w punka uznała, że odkryła Jedynie Słuszny Styl.Oczywiście będąc Gemmą od razu zanurzyła się w tym po czubek głowy.Tamtej nocy wróciła do domu z kółkiem w każdym uchu i dwoma w nosie.Dwa dni później miała już trzy następne.Nakłoniła Smółkę, żeby jej to zrobił sterylizowaną igłą.Igłę pożyczyła ode mnie.„Już nigdy nie będę mogła wrócić do domu.Już nigdy nie będę mogła wrócić do domu”, piszczała.Zamierzała przekłuć sobie język natychmiast, kiedy znajdzie na to pieniądze.No właśnie.Chociaż, jeśli się nad tym zastanowić, może tylko chciała mnie zaszokować.Później przyszła kolej na Smółkę.Ogoliła mu całą głowę, zostawiając tylko długiego irokeza przez środek.Potem ufarbowała czub na zielono i czerwono i użyła litrów żelu, żeby postawić go na sztorc.Wyglądał pociesznie! Śmialiśmy się wszyscy, ale to było okrutne, bo taka fryzura w ogóle do niego nie pasowała.Był gotów spróbować jeszcze raz, może nawet dwa razy.Teraz myślę, że Smółka bardzo chciał próbować wszystkiego, dopóki się nim zajmowała, lecz to mu naprawdę nie pasowało.To jeszcze dzieciak, przerośnięty i niezgrabny.i ta chuda szyja, zakończona pozacinaną, poplamioną głową.Do tego zakłopotane spojrzenie, za duże zęby i oślepiający zielono-czerwony grzebień.Wyglądał jak jakaś papuga.- Chyba nie zamierzasz tak go zostawić? - jęknęłam, przecierając oczy.- Uważam, że wygląda świetnie - odparła Gemma.Widziałam, jak Smółka natężył się i zacisnął zęby, próbując sobie wmówić, że chce tak wyglądać.Przypominał turystyczną osobliwość z pocztówki.Oczywiście Gemma tylko żartowała.Przystrzygła i przyciemniła czub.Mimo to wyglądał idiotycznie.Bałam się tej imprezy.Dotąd Gemma większość czasu spędzała w domu, od kiedy jednak odkryła Albert Chapel, aż piszczała, żeby znów tam pójść.Na szczęście nie miała pieniędzy, ale cały następny tydzień spędziła na poszukiwaniu jakiejś dorywczej pracy, na przykład jako kelnerka czy ktoś taki.Dzięki Bogu, nie dopisało jej szczęście.Tymczasem starałam się przekonać Richarda.Miał ochotę nic nie robić, lecz.to była oczywista sprawa.Bo Smółka to zupełnie inny problem.Nawet on powinien być w domu, z rodziną, tylko że ta rodzina była tak straszna, iż podobne rozwiązanie nie wchodziło w rachubę.Ale Gemma.Nie chciałam brać za nią odpowiedzialności i nie chciałam patrzeć na to, co robiła ze Smółką.No i - powiedzmy sobie szczerze - niespecjalnie mi się uśmiechało mieć ją w pobliżu.Do rozmowy doszło w przeddzień przyjęcia.Byłam zdana praktycznie tylko na siebie.W tym czasie z Jerrym prawie już nie rozmawiałam.A Richard tylko mnie wkurzył.Chętnie sięga po przywództwo, żeby obalać autorytety, lecz kiedy trzeba okazać odpowiedzialność, woli usiąść w kącie z nieszczęśliwą miną.Wiedziała doskonale, co się święci.Grałam uczciwie.Tygodniowe wymówienie - bardzo proszę.Dajmy jej czas przywyknąć do tej myśli.Zabawiła się, mogła jeszcze zostać na przyjęciu.Ale potem.Wobec nas zabrakło jej uczciwości.Miała dopiero czternaście lat i nikt jej nie maltretował tak jak Smółki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl