[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałam jakoś ugasić ten pożar, ale nie wiedziałam, jak to zrobić.Sięgnęłam po filiżankę specjalnej herbaty z imbirem i sosem sojowym, która pływała na tacy między płatkami róż i chryzantem.Kiedy zaczęłam pić, poczułam, że zapach kwiatów stał się intensywniejszy.To jeszcze bardziej mnie podnieciło, zamiast uspokoić.Sięgnęłam dłonią do księżycowej groty i wyczułam migdałek, który stał się teraz większy niż zwykle.Chlup! Chlup!Zamrugałam oczami.A potem jeszcze raz, kiedy poczułam wodę na twarzy.Moje marzenia gdzieś zniknęły i nagle wróciłam do rzeczywistości.Trochę zła na intruza, wytarłam mokre oczy i rozejrzałam się wokół bez wstydu.Kto też mógł mi przeszkodzić? Ach, Mariko! Zauważyłam, że siedzi na brzegu basenu i chlapie wodą w moją stronę, próbując zwrócić na siebie uwagę.–Czy nie powinnaś zachować energii na spotkanie z baronem Tonda-samą? – zaczęła się ze mną drażnić.Jednocześnie nacierała ramiona i nogi torebką z jedwabiu wypełnioną ryżowymi otrębami, by zmiękczyć skórę.Uśmiechnęłam się do niej i rozłożyłam ręce, jakbym chciała pokazać, że nie ma to sensu.A potem dodałam:–Baron będzie chciał doprowadzić mnie do orgazmu tylko po to, by zaspokoić swoją próżność.–Ale przynajmniej poczujesz go w sercu swego kwiatu.Potrząsnęłam głową.–Nie sądzę.Może się starać, ale i tak nie będę jęczała z jego powodu ani nie uniosę dla niego nóg – oznajmiłam twardo i poprawiłam perukę.Wydawała mi się zbyt ciasna i było mi w niej gorąco.Nigdy nie lubiłam noszenia peruki, a teraz miałam ochotę zerwać ją z głowy i wrzucić do wody.Mimo to starałam się trzymać ją nad wodą, chociaż i tak była przesiąknięta wilgocią.Nie mogłam jednak pokazywać moich jasnych włosów.Uśmiechnęłam się, myśląc o nich, i spojrzałam w dół.Nosiłam też niewielką przepaskę na kroczu, by ukryć włosy łonowe.Musiałam pamiętać o niej zwłaszcza wtedy, kiedy wychodziłam z wody.Zgodnie z tradycją umyłam się mydłem jeszcze przed wejściem do łaźni.–A może to jednak ten przystojny gaijin dał ci tyle rozkoszy – zauważyła Mariko.– Tylko że wtedy pewnie krzyczałabyś znacznie głośniej.Zaśmiałam się i ochlapałam ją wodą.Nie mogłam przed nią ukryć swoich uczuć do Reeda.–Och, jestem pewna, że ty też byś krzyczała, gdyby Hisa-don wciągnął cię do wody, a jego szacowny penis znalazłby się w sercu twojego kwiatu.Mariko próbowała udawać oburzenie.–Nie, Kathlene-san! Nie mogę nawet myśleć o nim w ten sposób! Jest przecież…–Bardzo przystojnym mężczyzną – wpadłam jej w słowo.– A jego penis nie pozostawia nic do życzenia.– Następnie zniżyłam głos i dodałam: – Widziałam, jak Hisa-don na ciebie patrzy, Mariko-san.Jest w tym czułość, ale i pożądanie…Mariko milczała.Wciąż rozchlapywała wodę, tworząc małe fale, które coraz mocniej poruszały tacą.Potem westchnęła ciężko.–Chciałabym być tak odważna jak ty, Kathlene-san, i pójść za głosem serca.Zesztywniałam, słysząc te słowa.Nagle moje serce wypełniło się żalem.–Niestety, Mariko-san, ja też jestem niewolnicą obowiązku.Mariko spojrzała na mnie wielkimi oczami.–Co chcesz przez to powiedzieć? – Już nigdy nie zobaczę Reed-sana, jeśli baron dokona aktu defloracji…–Twoje słowa przypominają hałas cykad, Kathlene-san.Są zupełnie pozbawione znaczenia.Ten gaijin znalazł duchową harmonię z tobą i na pewno cię nie opuści – oświadczyła, wstając.Jej drobne ciało lśniło wilgocią.Złapała ręcznik i rozejrzała się, jakby spodziewała się, że ktoś tu się zaraz pokaże.Na kogo czeka? – zaczęłam się zastanawiać.O co jej może chodzić?Zobaczyłam, że dwie gejsze wzięły mokre ręczniki i włożyły je do cebrzyka, a następnie opuściły łaźnię.Zostałyśmy tu same z Mariko.–Skąd pewność, że tu wróci, Mariko-san? – spytałam.Przyjaciółka narzuciła szybko lekkie kimono na swoje nagie ciało.–To chyba jasne, że Cantrell-san cię kocha – odrzekła.Pokręciłam z powątpiewaniem głową.–Dlaczego tak mówisz?–Przecież chce cię zabrać do Ameryki, Kathlene-san.–Tak, ale nie z powodu tego, co do mnie czuje – odparłam.– Obiecał to mojemu ojcu… – Zamyśliłam się na chwilę.– Gdybym tylko mogła być pewna, że ojciec żyje, natychmiast zdecydowałabym się na powrót.–Jeśli opuścisz Herbaciarnię Drzewa Wspomnień, moje serce będzie płakać niczym lutnia – rzekła Mariko, a jej mina wskazywała, że mówi prawdę.Po chwili jednak jej oczy pojaśniały.– Ale niezależnie od tego, co się stanie, Kathlene-san, i tak zawsze będziesz moją siostrą.Nikt inny nie okazał mi tyle zrozumienia i oddania.–Jestem zaszczycona twoimi słowami, Mariko-san, ale nie czuję się ich godna – powiedziałam cicho.–Ciszę się, że moja przyszła siostra nauczyła się daru pokory, choć nie przyszło jej to łatwo – rzekła z uśmiechem Mariko i przewiązała kimono pasem obi.–Nie wiem, o co ci chodzi – mruknęłam.–A pamiętasz, Kathlene-san, jak kupiłyśmy pierożki z mąki ryżowej i bylicy, a potem chciałaś wszystkim opowiadać, że zrobiłyśmy je same?–Mhm, były bardzo smaczne.–Albo jak rzucałyśmy w siebie białymi, żółtymi i różowymi chryzantemami, a ich płatki sypały się na maty?–Świetnie się wtedy bawiłyśmy, chociaż Ai później na mnie nakrzyczała.–Na mnie bardziej – rzuciła ze śmiechem Mariko.–Właśnie na tym polega bycie siostrami – rzekłam poważnie.– Dzieliłyśmy nie tylko radości, ale i reprymendy.–Tak, lecz w tym wszystkim chodzi także o oddanie.Pamiętasz, jak okasan chciała mnie przekazać do herbaciarni Kamishichiken, bo gejsze tam są cichsze i spokojniejsze, a ty ją ubłagałaś, żeby mnie tu zostawiła? – Skłoniła mi się.– Jestem ci za to dozgonnie wdzięczna.Zobaczyłam, że Mariko pobladła, a w jej oczach pojawiły się łzy.Poczułam, że moje też robią się wilgotne.Byłam głęboko poruszona tym, co od niej usłyszałam.–Nie wiem, co powiedzieć, Mariko-san… Przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie, a potem rzekła niemal szeptem:–Muszę już iść, Kathlene-san, i przygotować wszystko do naszej ceremonii [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl