X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Laura, je�li mog� j� tak nazywa�, u�ywa wspania�ego kremu do r�k na noc.Jest�liski, najpierw zimny, potem ciep�y.Zapach kwiatu pomara�czy.Laura,l'orange.Hmm.Przez ca�y dzie� nic nie mia�em w ustach.W�a�ciwie w�troba inerki nadawa�yby si� na kolacj� od razu, ale reszta mi�sa powinna przez tydzie�wisie� w warunkach ch�odniczych.Ogl�da� pan prognoz� po�gody? S�dz�, �e nie.- Je�li powie mi pan to, czego chc� si� dowiedzie�, Commendatore � kontynuowa�- wygodniej b�dzie mi wyjecha� bez posi�ku; signora Pazzi pozostanienietkni�ta.Zadam panu pytania i zobaczymy.Mo�e mi pan za�ufa�, cho� wiem, �eufanie komukolwiek przychodzi panu z trudem.- W teatrze zauwa�y�em, �e rozpozna� mnie pan, Commendatore.Nie narobi� pan wmajtki, gdy pochyla�em si� nad d�oni� signory? Poniewa� nie przyjecha�a po mniepolicja, doszed�em do wniosku, �e sprzeda� mnie pan.Czy� nie niejakiemuMasonowi Vergerowi? Prosz� mrugn�� dwa razy na potwierdzenie.- Dzi�kuj�, tak te� my�la�em - ci�gn�� dalej.- Kiedy� zadzwoni�em pod numerpodany na jego wsz�dobylskim plakacie, daleko st�d, ot tak, dla zaba�wy.Jegoludzie czekaj�na zewn�trz? Mhm.A jeden z nich �mierdzi jak zje�-cza�akie�basa? W�a�nie.Powiedzia� pan o mnie komu� w komendzie? Mrug�n�� pan tylkoraz? Tak my�la�em.Teraz prosz� si� skoncentrowa� i poda� mi kod dost�pu dobazy danych VICAP w Quantico.Doktor Lecter otworzy� swój sk�adany nó�.- Zdejm� ta�m� i wtedy mi pan powie.- Podniós� nó�.- Tylko niech pan niepróbuje krzycze�.My�li pan, �e zdo�a si� od tego powstrzyma�?- Przysi�gam na Boga, �e nie znam tego kodu.- G�os Pazziego by� ochryp�y odeteru.- Nie mog� zebra� my�li.Mo�e pójdziemy do mojego samochodu, mam tampapiery.Doktor Lecter odwróci� Pazziego przodem do ekranu, na którym wy��wietla�wizerunki wisz�cego Piera delia Vigny i wisz�cego z wyprutymi wn�trzno�ciamiJudasza.- Co pan woli, Commendatorel Trzewia w brzuchu czy na wierzchu?- Kod jest zapisany w moim notatniku.Doktor Lecter trzyma� notatnik przed twarz� Pazziego, a� ten znalaz� zapisw�ród numerów telefonicznych.- I mo�e si� pan za�ogowa� z zewn�trz, jako go��?- Tak - wychrypia� policjant.- Dzi�kuj�, Commendatore.- Doktor Lecter odchyli� wózek do ty�u i pod�jecha� zPazzim do wielkich okien.- Pos�uchaj mnie! Mam pieni�dze, cz�owieku! B�dziesz mia� pieni�dze naucieczk�.Mason Verger nigdy ci nie daruje.Nigdy.Nie mo�esz wróci� do domu popieni�dze, obserwuj� twój dom.Doktor Lecter po�o�y� dwie deski z rusztowania nad niskim parapetem okiennym iwtoczy� po nich wózek z Pazzim na balkon.Policjant poczu� zimn� bryz� na mokrej twarzy.Mówi� teraz bardzo szybko.- Nigdy nie wyjdziesz z tego budynku �ywy.Ja mam pieni�dze.Mam stosze��dziesi�t milionów lirów w gotówce.Sto tysi�cy dolarów ameryka�skich!Zadzwoni� tylko do �ony.Powiem jej, �eby zabra�a pieni�dze, scho�wa�a je wsamochodzie i zostawi�a samochód tu� przed pa�acem.Doktor Lecter zabra� p�tl� z pulpitu i przyniós� j�na balkon, ci�gn�c za sob�pomara�czowy przewód.Jego drugi koniec by� przywi�zany kilkoma w�z�ami doci�kiej maszyny do polerowania pod�óg.Pazzi nie przestawa� mówi�.- Zadzwoni do mnie na komórk�, gdy tu dojedzie, i zostawi ci samo�chód.Maprzepustk� policyjn�, wi�c mo�e podjecha� tu� pod wej�cie.Zrobi, co jej ka��.Cz�owieku, przez okno b�dziesz móg� sprawdzi�, czy wóz jest na chodzie,kluczyki zostan� w �rodku.Doktor Lecter pchn�� Pazziego dalej do balkonowej balustrady, która dotkn�ajego ud.Policjant mia� przed sob� widok na miejsce, gdzie spalono Savonarol� igdzie przysi�g� sobie, �e sprzeda doktora Lectera Masonowi Vergerowi.Spojrza�w gór� na sun�ce nisko, zabarwione reflektorami chmu�ry i zapragn��, �ebydojrza� go Bóg.Nie móg� nie spojrze� w dó�, w t� straszn� otch�a�, w stron� �mierci.Mia�absurdaln� nadziej�, �e reflektory utwardz� powietrze, �e w jaki� spo�sób udamu si� zatrzyma� na snopach �wiat�a.Poczu� zimno pomara�czowej gumy na drucianej p�tli wokó� szyi.Dok�tor Lectersta� przy nim tak blisko.- Arrivederci, Commendatore.-B�yskawicznie rozp�ata� Pazziemu brzuch.Drugim ciosem odci�� go od wózka.Policjant przechyli� si� i wypad� przez balustrad�, ci�gn�c za sob�pomara�czowy przewód.Ziemia zbli�a�a si� w okamgnieniu, usta mog�y wreszciekrzycze�, a w salonie maszyna do polerowania pod�óg sun�a po pod�odze,zatrzymuj�c si� z �oskotem na balustradzie.Poczu� szarpni�cie, g�owaodskoczy�a mu do góry, a trzewia wypad�y na zewn�trz.Martwe cia�o Pazziego ko�ysa�o si� przy chropowatej �cianie zalanego �wia�t�empa�acu, wstrz�sane po�miertnymi drgawkami, rzucaj�c ogromny cie� na mur [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.