X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poszukiwanie motywacji tego zjawiska jest antropomorfizmem.Gdzie nie ma ludzi, tam nie ma tak�e dost�pnych cz�owiekowi motywów.Abykontynuowa� plan bada�, nale�y albo unicestwi� w�asne my�li, albo ichmaterialn� realizacj�.Pierwsze nie le�y w naszej mocy.Drugie jest zbytpodobne do morderstwa".Ws�uchiwa�em si� w mroku w ten miarowy, daleki g�os, którego brzmienienatychmiast pozna�em : mówi� Gibarian.Wyci�gn��em przed siebie r�ce.�ó�koby�o puste.Zbudzi�em si� do nast�pnego snu - pomy�la�em.- Gibarian.? - odezwa�em si�.G�os urwa� si� natychmiast, w pó� s�owa.Co�cichutko szcz�kn�o i poczu�em s�aby podmuch na twarzy.- No có� ty, Gibarian - mrukn��em ziewaj�c.- Tak ze snu w sen prze�ladowa�,wiesz.Co� zaszele�ci�o ko�o mnie.- Gibarian! - powtórzy�em g�o�niej.Spr�yny �ó�ka drgn�y.- Kris.to ja.- rozleg� si� tu� przy mnie szept.- To ty, Harey.a Gibarian ?- Kris.Kris.przecie� on nie.sam mówi�e�, �e nie �yje.- We �nie mo�e �y� - powiedzia�em rozwlekle.Nie by�em ju� wcale pewien, �e tosen.- Mówi� co�.By� tu rzuci�em.By�em okropnie �pi�cy.Skoro jestem �pi�cy,to �pi� - pomy�la�em idiotycznie, musn��em wargami ch�odne rami� Harey iu�o�y�em si� wygodniej.Odpowiedzia�a mi co�, ale pogr��y�em si� ju� wniepami�ci.Rano, w o�wietlonym czerwono pokoju, przypomnia�em sobie zdarzenia tej nocy.Rozmowa z Gibarianem przy�ni�a mi si�, ale to potem? S�ysza�em jego g�os,móg�bym na to przysi�c, nie pami�ta�em tylko dobrze, co mówi�.Nie brzmia�o tojak rozmowa, raczej jak wyk�ad.Wyk�ad.?Harey my�a si�.S�ysza�em plusk wody w �azience.Zajrza�em pod �ó�ko, gdziekilka dni temu cisn��em magnetofon.Nie by�o go tam.- Harey! - zawo�a�em.Jej ociekaj�ca wod� twarz ukaza�a si� zza szafy- Nie widzia�a� czasem magnetofonu pod �ó�kiem? Ma�y, kieszonkowy.- Le�a�y tam ró�ne rzeczy.Wszystko po�o�y�am tam wskaza�a pó�k� przy szafce zlekarstwami i znik�a w �azience.Wyskoczy�em z �ó�ka, ale poszukiwania nie da�yrezultatu.- Musia�a� go widzie� - powiedzia�em, kiedy wróci�a do pokoju.Nic nieodpowiedzia�a, czesz�c si� przed lustrem.Teraz dopiero spostrzeg�em, �e jestblada, a w jej oczach, kiedy spotka�y si� w lustrze z moimi, by�o co�badawczego.- Harey - zacz��em jak osio� jeszcze raz - magnetofonu nie ma na pó�ce.- Nic wa�niejszego nie masz mi do powiedzenia.?- Przepraszam - mrukn��em - masz racj�, to g�upstwo.Tylko tego brakowa�o, �eby�my si� zacz�li k�óci�!Poszli�my potem na �niadanie.Harey robi�a dzisiaj wszystko inaczej ni� zwykle,ale nie umia�em okre�li� tej ró�nicy.Przygl�da�a si� otoczeniu, kilka razy nies�ysza�a, co do niej mówi�em, jakby wpadaj�c w nag�e zapatrzenie.Raz, kiedypodnios�a g�ow�, zobaczy�em, �e oczy jej si� szkl�.- Co ci jest? - zni�y�em g�os do szeptu.- P�aczesz? - Och, zostaw mnie.To nies� prawdziwe �zy - wyj�ka�a.Nie powinienem by� mo�e poprzesta� na tym, aleniczego tak si� nie ba�em, jak "szczerych rozmów".Mia�em zreszt� na g�owie co�innego, chocia� wiedzia�em, �e knowania Snauta i Sartoriusa tylko mi si�przy�ni�y, zacz��em rozwa�a�, czy na Stacji jest w ogóle jaka� por�czna bro�.Otym, co z ni� zrobi�, nie my�la�em, chcia�em j� po prostu mie�.Powiedzia�emHarey, �e musz� zajrze� do �adowni i do magazynów.Posz�a za mn�, milcz�c.Przetrz�sa�em skrzynie, szpera�em w zasobnikach, a kiedy zeszed�em na sam dó�,nie mog�em si� oprze� ch�ci zajrzenia do ch�odni.Nie chcia�em jednak, �ebyHarey tam wesz�a, dlatego uchyli�em tylko drzwi i obszed�em oczami ca�epomieszczenie.Ciemny ca�un wzdyma� si�, okrywaj�c wyd�u�ony kszta�t, ale zmiejsca, w którym sta�em, nie mog�em zobaczy�, czy czarna le�y jeszcze tam,gdzie przedtem.Wyda�o mi si�, �e to miejsce jest puste.Nie znalaz�em nic, co by mi odpowiada�o, i �azi�em tak w coraz gorszym humorze,a� raptem spostrzeg�em si�, �e nie widz� Harey.Zaraz zreszt� przysz�a -zostan� w korytarzu - ale ju� to, �e próbowa�a oddali� si� ode mnie, coprzychodzi�o jej z takim trudem, nawet na chwil�, powinno mnie by�o zastanowi�.Wci�� jednak zachowywa�em si� jak obra�ony nie wiedzie� na kogo czy po prostujak kretyn.Rozbola�a mnie g�owa, nie mog�em znale�� �adnych proszków i z�y jakwszyscy diabli przewróci�em do góry nogami ca�� zawarto�� apteczki.Do salioperacyjnej znów nie chcia�o mi si� i��, by�em tego dnia taki niewydarzony jakrzadko.Harey snu�a si� jak cie� po kabinie, czasem znika�a na chwil�, popo�udniu, kiedy�my ju� zjedli obiad (w�a�ciwie ona w ogóle nie jad�a, a ja, bezapetytu z powodu p�kaj�cej z bólu g�owy, nie próbowa�em jej nawet zach�ci� dojedzenia), usiad�a nagle ko�o mnie i zacz�a skuba� r�kaw mojej bluzy.- No, co tam ? - mrukn��em machinalnie.Mia�em ochot� pój�� na gór�, bo zdawa�omi si�, �e rury nios� s�abe echo stukania, �wiadcz�ce, �e Sartorius grzebie si�w aparaturze wysokiego napi�cia, ale naraz odechcia�o mi si� na my�l, �e b�d�musia� pój�� z Harey, której obecno�� w bibliotece jeszcze na po�ywyt�umaczalna, tam, w�ród maszyn, mo�e da� Snautowi okazj� do jakiej�niewczesnej uwagi.- Kris - szepn�a - jak jest z nami.?Westchn��em mimo woli, nie mog� powiedzie�, �eby to by� mój szcz�liwy dzie�.- Jak najlepiej.O co znów chodzi?- Chcia�abym z tob� porozmawia�.- Prosz�.S�ucham.- Ale nie tak.- A jak? No, mówi�em ci, wiesz, g�owa mnie boli, mam mas� k�opotów.- Troch� dobrej woli, Kris.Zmusi�em si� do u�miechu.Na pewno by� n�dzny.- Tak, kochanie.Mów.- A powiesz mi prawd�?Unios�em brwi.Nie podoba� mi si� taki pocz�tek.- Dlaczego mia�bym k�ama� ?- Mo�esz mie� powody.Powa�ne.Ale je�li chcesz, �eby.no, wiesz.to nieok�amuj mnie.Milcza�em.- Ja ci co� powiem i ty mi co� powiesz.Dobrze? To b�dzie prawda.Bez wzgl�duna wszystko.Nie patrzy�em jej w oczy, chocia� szuka�a mojego wzroku, uda�em, �e tego niewidz�.- Mówi�am ci ju�, �e nie wiem, sk�d si� tu wzi�am.Ale mo�e ty wiesz.Czekaj,jeszcze ja.Mo�e nie wiesz.Ale je�eli wiesz, tylko nie mo�esz mi tego terazpowiedzie�, to mo�e pó�niej, kiedy�? To nie b�dzie najgorsze.W ka�dym raziedasz mi szans�.Mia�em wra�enie, �e lodowaty pr�d przebiega mi po ca�ym ciele.- Dziecko, co ty mówisz? Jak� szans�.? - be�kota�em.- Kris, kimkolwiek jestem, dzieckiem na pewno nie.Obieca�e�.Powiedz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.