X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Próbynak�onienia go przez okr�gowego inspektora do pozostania w szkole nieprzynios�y rezultatu.Nieco pó�niej po krótkim dochodzeniu oczyszczony zosta� zzarzutów; jednak podczas przes�uchania zatai� rozmiary stosowanych przez siebiekar cielesnych - i fakt ten dr�czy� go przez szereg lat.ARCHITEKTNa trzy miesi�ce schroni� si� jako ogrodnik w klasztorze H�tteldorf podWiedniem, mieszkaj�c w szopie na narz�dzia.Chcia� zosta� mnichem, ale OjciecPrze�o�ony wyja�ni� mu otwarcie, �e ani on nie znajdzie w zakonie tego, czegooczekuje, ani na odwrót.3 czerwca umar�a jego matka, co kompletnie zmieni�ostosunek Ludwiga do rodziny: odt�d n.p.z entuzjazmem uczestniczy� w rodzinnychobchodach Bo�ego Narodzenia.Gdy tego lata powróci� wreszcie do Wiednia, jegosiostra, Gretl, zleci�a mu zaprojektowanie domu i nadzór nad jego budow�.Pracowa� mia� wspólnie z Paulem Engelmannem, z którym dziesi�� lat wcze�niejdyskutowa� zagadnienia �ycia religijnego i mistycyzmu.W listopadzie gotowy by�projekt domu uderzaj�cego sw� prostot� i brakiem jakichkolwiek ornamentów,projekt nosi� podpis: "P.Engelmann i L.Wittgenstein, architekci".Ludwigprojektowa� g�ównie drzwi, okna i kaloryfery.Dok�adno�ci wykonania pilnowa� znies�ychanym rygoryzmem, kaloryfery np.wykonane zosta�y na specjalnezamówienie za granic�, nikt bowiem nie potrafi� zrobi� tego w Austrii.A sufitw jednym z pokoi musiano na jego ��danie, tu� przed wyko�czeniem ca�o�ci,podnie�� o trzy centymetry.W domu nie by�o dywanów i zas�on, o�wietla�y gonagie �arówki.Do osobowo�ci Gretl pasowa� pono� idealnie.(Zaraz po wojnie wdomu stacjonowali radzieccy �o�nierze, Gretl zamieszka�a w nim ponownie w 1947r., po jej �mierci w 1958 r.dom sta� przez kilkana�cie lat pusty, potem, poprzebudowie, s�u�y� jako siedziba Wydzia�u Kultury Ambasady Bu�garii.)W tym czasie pojawi�a si� w Wiedniu Marguerite Respinger, m�oda dama z bogatejrodziny studiuj�ca sztuki pi�kne.Przez nast�pnych pi�� lat Ludwig i Margueritesp�dzali razem bardzo wiele czasu, nigdy nie rozmawiaj�c o filozofii czyjakich� powa�nych sprawach.Chodzili do kina na westerny i do kawiarni naproste posi�ki sk�adaj�ce si� z jajek, chleba z mas�em i mleka.Ona nigdyprzedtem czego� takiego nie jada�a i nie chodzi�a po mie�cie z m�czyzn�nosz�cym przetart� na �okciach kurtk�.Wittgenstein wyrze�bi�, w studioDrobila, jej popiersie.S� oznaki wskazuj�ce, �e si� w niej kocha�.Tymczasem, jak ju� powiedziano, Traktat wywo�a� prawdziw� sensacj� w�a�nie wWiedniu, w�ród grupy filozofów, matematyków i przyrodników spotykaj�cych si� wczwartki na seminarium prowadzonym przez Moritza Schlicka, a którzy okre�lilisi� mianem Ko�a Wiede�skiego.Latem 1924 r.Schlick napisa� do Wittgensteinalist, wyra�aj�c swe uznanie dla Traktatu i proponuj�c spotkanie.Pojecha�wreszcie do Otterthal w kwietniu 1926 r.(wyje�d�a�, jak wspomina�a jego �ona,niczym na religijn� pielgrzymk� - na spotkanie z jednym z najwi�kszych geniuszytego czasu) - by dowiedzie� si�, �e Wittgenstein w�a�nie zrezygnowa� z pracy.Wreszcie dosz�o do spotkania w lutym 1927 r.w domu Gretl, po którym Schlickpowróci� w stanie ekstazy.Cho� Wittgenstein odmówi� udzia�u w czwartkowychseminariach twierdz�c, �e nie jest w stanie skupi� si� na problemachlogicznych, to spotyka� si� odt�d ze Schlickiem regularnie.Latem w spotkaniachtych pocz�li uczestniczy� Rudolf Carnap, Herbert Feigl i Friedrich Waismann.Oddajmy g�os Carnapowi:Gdy spotka�em Wittgensteina stwierdzi�em, �e przestrogi Schlicka [by nie wdawa�si� w dyskusje] by�y w pe�ni uzasadnione.Zachowanie jego nie by�o jednakprzejawem arogancji.Ogólnie mia� �yczliwe usposobienie i by� bardzo uprzejmy,by� jednak nadwra�liwy i �atwo ulega� irytacji.Cokolwiek powiedzia� by�ozawsze interesuj�ce i stymuluj�ce, a sposób, w jaki to wyra�a�, by� cz�stokro�fascynuj�cy.Jego punkt widzenia i sposób podej�cia do ludzi i problemów, nawetproblemów teoretycznych, przypomina�y raczej podej�cie twórczego artysty ni�naukowca; mo�na by niemal powiedzie�, �e przypomina�y podej�cie religijnegoproroka czy jasnowidza.Gdy zaczyna� formu�owa� swój pogl�d na jaki� szczególnyproblem filozoficzny, odczuwali�my cz�sto pojawiaj�c� si� w nim w tej w�a�niechwili wewn�trzn� walk�, walk� w wyniku której próbowa� przenikn�� z ciemno�ciw jasno�� pod wp�ywem intensywnego i bolesnego wysi�ku, który widoczny by�nawet na jego pe�nej wyrazu twarzy.Gdy wreszcie, cz�sto po przed�u�aj�cych si�ci�kich zmaganiach, odpowied� nadchodzi�a, twierdzenie jego jawi�o si� namniczym nowo stworzone dzie�o sztuki czy boskie objawienie.Nie �eby wyra�a� swepogl�dy w sposób dogmatyczny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl