X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyza� s�ysza�y huk wystrza�ów z fuzji i spogl�da�y na zielony sztandar �opocz�cyna wietrze, ich serca nape�nia�a nieugi�ta duma; w takich chwilach zawszepowracano do dawnych heroicznych dni, do wygnania Jonesa, spisania SiedmiuPrzykaza� oraz do pami�tnych bitew, w których rozgromiono dwuno�nychnapastników.Nie wyrzeczone si� �adnego z dawnych marze�.Wci�� wierzono wRepublik� Zwierz�t zapowiadan� przez starego Majora, Republik�, którapowstanie, gdy po zielonych ��kach Anglii st�pa� b�d� jeno zwierz�ta.Pr�dzejczy pó�niej jej czas nadejdzie: mo�e niepr�dko, mo�e nie za �ycia obecnegopokolenia, ale nadejdzie na pewno.Tu i ówdzie nucono nawet potajemnie melodi�"Zwierz�t Anglii"; w ka�dym razie wszystkie zwierz�ta z pewno�ci� zna�y t�pie��, cho� �adne nie odwa�y�oby si� zapewne za�piewa� jej g�o�no.Mo�liwe, �e�y�o si� teraz ci�ko i nie wszystkie nadzieje zosta�y spe�nione, jednakzwierz�ta zdawa�y sobie spraw� z tego, i� ró�ni� si� od swoich pobratymców zinnych folwarków.Je�li nawet cierpi� g�ód, to przecie� nie dlatego, �e musz��ywi� ludzi, swoich ciemi�y cieli; je�li nawet ci�ko pracuj�, to przynajmniejpracuj� dla siebie.�adne z nich nie chodzi�o na dwóch nogach.�adne niezwraca�o si� do drugiego: "panie".Wszystkie zwierz�ta by�y równe.Pewnego dnia, wczesnym latem, Squealer rozkaza� owcom, by posz�y za nim, ipoprowadzi� ca�e stado na skraj folwarku, tam gdzie znajdowa� si� skraweknieu�ytku poro�ni�ty brzezin�.Pod opiek� Squealera owce sp�dzi�y na nim ca�ydzie�, skubi�c li�cie.Wieczorem knur powróci� do domu, ale poniewa� by�ociep�o;nakaza� owcom, by pozosta�y na miejscu.Sko�czy�o si� na tym, �e trzyma� jeprzez ca�y tydzie� w odosobnieniu, z dala od pozosta�ych zwierz�t.Squealerprzebywa� z owcami przez wi�ksz� cz�� dnia.Ciekawskim t�umaczy�, i� uczy jenowej pie�ni, w czym nikt nie powinien przeszkadza�.Wkrótce po powrocie owiec do domu, o s�odkiej, wieczornej porze wytchnienia,gdy zwierz�ta sko�czy�y prac� i wraca�y do budynków, z podwórza da�o si�s�ysze� przera�one r�enie.Zwierz�ta zatrzyma�y si� zaskoczone.Pozna�y g�osClover.Klacz zar�a�a ponownie; wszyscy ruszyli galopem i wpadli na podwórze.Tam ujrzeli to, co zobaczy�a Clover.�wini� chodz�c� na zadnich nogach.Tak, by� to Squealer.Troch� niezgrabnie, jakby jeszcze nie przywyk� dod�wigania swojego grubego cielska w tej pozycji, niemniej ca�kowicie utrzymuj�crównowag� szed� po podwórzu.W chwil� pó�niej z domu Jonesa wysun�� si� d�ugirz�d �wi� krocz�cych g�siego, wszystkie na zadnich nogach.Niektórym wychodzi�oto lepiej, innym gorzej, kilka nawet chwia�o si� nieco i wydawa�o si�, �e marz�o kiju do podparcia, jednak wszystkie bez wyj�tku kroczy�y bez szczególnychk�opotów.Wreszcie rozleg�o si� przera�liwe ujadanie psów i przenikliwe pianieczarnego kogucika, a na podwórzu, w otoczeniu psiej eskorty, ukaza� si� samNapoleon, majestatycznie wyprostowany, ciskaj�c wokó� wynios�e spojrzenia.Wracicy trzyma� bat.Zapad�a �miertelna cisza.Os�upia�e i przera�one zwierz�ta zbi�y si� wgromadk�, �ypi�c na d�ugi rz�d �wi� st�paj�cych powoli dooko�a podwórza.Wydawa�o si�, �e �wiat stan�� na g�owie.Potem, kiedy min�� pierwszy szok,przysz�a chwila, gdy wbrew wszystkiemu - wbrew trwodze, jak� wzbudza�y psy,wbrew przyzwyczajeniu nabytemu w ci�gu d�ugich lat, by nigdy na nic nienarzeka� i niczego nie krytykowa� - zwierz�ta zdoby�yby si� mo�e na protest.Wtej samej jednak chwili owce, jak na komend�, zacz�y przera�liwie becze�:- Cztery nogi: dobrze, dwie nogi: lepiej! Cztery nogi: dobrze, dwie nogi:lepiej! Cztery nogi: dobrze, dwie nogi: lepiej!Koncert ten trwa� bitych pi�� minut.Kiedy za� owce si� uspokoi�y, przepad�ajakakolwiek sposobno�� wniesienia sprzeciwu, albowiem �winie zd��y�y ju�znikn�� w domu.Benjamin poczu�, �e czyj� nos muska go po grzbiecie.Obejrza� si�.By�a toClover.Jej stare oczy zasnu�y si� mg�� jeszcze bardziej ni� zwykle.Nie mówi�cani s�owa poci�gn�a go lekko za grzyw� i zaprowadzi�a pod �cian� wielkiejstodo�y, na której wypisano Siedem Przykaza�.Przez kilka chwil osio� i klaczpatrzyli w milczeniu na smo�owan� �cian� z wymalowanymi na niej bia�ymiliterami.- Oczy mam ju� nie te - powiedzia�a wreszcie Clover.- Nawet gdy by�am m�oda,nie potrafi�am przeczyta� tego, co tam wypisano.Ale wydaje mi si�, �e ta�ciana wygl�da inaczej ni� ongi�.Czy nasze Przykazania s� te same, co dawniej,Benjaminie?Po raz pierwszy osio� odst�pi� od swoich zasad i przeczyta� Clover to, co by�owypisane na �cianie.Pozosta�o na niej tylko jedno Przykazanie.Brzmia�o onotak:WSZYSTKIE ZWIERZ�TA S� R�WNE, ALE NIEKT�RE ZWIERZ�TA S� R�WNIEJSZE OD INNYCHPotem nikogo ju� nie zdziwi�o, �e nazajutrz �winie nadzoruj�ce pracegospodarskie trzyma�y w racicach baty.Nikogo te� nie dziwi�o, �e �winie kupi�ysobie radio, poczyni�y starania o za�o�enie telefonu, oraz zaprenumerowa�y"Johna Bulla", "Tit-Bits" i "Dai�y Mirror".Nikogo nie dziwi� widok Napoleonaspaceruj�cego z fajk� w z�bach po ogrodzie; nie, nikogo nie dziwi�o nawet to,�e �winie wyci�gn�y z szaf ubrania pana Jonesa i na�o�y�y je na siebie.SamNapoleon ukaza� si� w czarnym paltocie, my�liwskich bryczesach i skórzanychsztylpach, a jego ulubiona maciora paradowa�a we wzorzystej jedwabnej sukni,któr� pani Jones wk�ada�a w niedziel�.W tydzie� pó�niej po po�udniu na podwórze zajecha�o kilka bryczek.Na objazdfolwarku zaproszono delegacj� w�a�cicieli s�siednich gospodarstw.Oprowadzonoich po ca�ym terenie: delegaci wyrazili swój wielki podziw dla wszystkiego, cozobaczyli, szczególne za� uznanie znalaz� w ich oczach wiatrak.Zwierz�ta pe��yw tym czasie zagony rzepy.Pracowa�y pilnie, niemal nie podnosz�c wzroku, niewiedz�c, kogo ba� si� bardziej - �wi� czy ludzi.Tego wieczora z domu �wi� dochodzi�y wybuchy g�o�nego �miechu i odg�osy�piewów.Nagle, na d�wi�k pomieszanych g�osów, zwierz�ta tkn�a ciekawo��.Comog�o si� dzia� tam wewn�trz, gdzie po raz pierwszy zwierz�ta i ludzierozmawiali jak równy z równym? Wszystkie zwierz�ta zacz�y skrada� si� jaknajciszej do ogródka przed domem.Przy furtce zatrzyma�y si� nieco wystraszone, ale Clover da�a znak, by pod��y�yza ni�.Podesz�y wi�c cichute�ko a� pod sam dom, a potem te, które by�y do��wysokie, zajrza�y przez okno do pokoju sto�owego.Przy d�ugim stole siedzia�osze�ciu gospodarzy i sze�� co znamienitszych �wi�, a Napoleon zajmowa� honorowemiejsce.�winie najwyra�niej czu�y si� ca�kiem swobodnie na swoich krzes�ach.Towarzystwo gra�o w karty, ale akurat nast�pi�a przerwa, widocznie po to, bymóg� zosta� spe�niony toast.W�ród zebranych kr��y� wielki dzban, do kuflidolewano piwa.Nikt nie zauwa�y� zdziwionych pysków zwierz�t gapi�cych si� zogrodu.Pan Pilkington z Foxwood powsta�, trzymaj�c kufel w d�oni.Za chwil�,zapowiedzia�, poprosi zgromadzonych, by spe�nili toast.Nim to jednak uczyni,czuje si� w obowi�zku wyg�osi� kilka s�ów.Otó� zarówno on sam, jak i (czego jest pewien) pozostali obecni, czerpie,powiedzia�, ogromn� satysfakcj� z tego, i� d�ugi okres nieufno�ci oraznieporozumie� dobieg� ko�ca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl