X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.� Doprawdy? A jak, wed�ug ciebie, przybyli�my z Egiptu?Egipski urz�dnik zawaha� si� na moment.Je�eli ich wypu�ci,co uczyni wbrew woli kap�anów, rzuci pochodni� na stert�suchego siana, jakim jest Syro-Fenicja.Je�eli pozostawi ichw lochu i ska�e poddanych faraona na straszliw� �mier� nao�tarzu ofiarnym, poka�e Fenicjanom, �e z Egiptem nie trzebasi� liczy�.A Fenicjan, jak na prawdziwego Egipcjanina przy-sta�o, nienawidzi�.Dobrze wiedzia�, �e podczas �wi�ta ku czciBaala ka�da niezam�na Syryjka oddaje si� ka�demu napot-kanemu m�czy�nie.W�ród ludów, jakie zamieszkiwa�y �wiat,Fenicjanie nie mieli sobie równych w wyuzdaniu.Wielu Egip-cjan mia�o potem z tego powodu nieprzyjemne dolegliwo�ci,którym nie potrafili zaradzi� nawet najbardziej obeznani w sztu-kach tajemnych lekarze.Zdecydowa�em � rzek� w ko�cu.� Ci ludzie padliofiar� nieporozumienia, zes�anego z�o�liwie przez nieprzychyl-nych syryjskich bogów.Bogów nie wolno lekcewa�y�, albo-wiem zsy�ane przez nich znaki pisz� nasze �ycie.Dlategoza�atwmy ca�� rzecz polubownie.S� wolni, ale zado��uczyni�Baalowi, wyp�acaj�c z przekazów, które wioz�, deben z�ota dla�wi�tyni.�wi�tynia za� nie b�dzie ��da�a zado��uczynienia zaobraz�.Nigdy si� na to nie zgodz�, na wszystkich bogów nieba75i ziemi!! � Kap�an Baala wrzasn�� tak g�o�no, �e Anchnumzamar�.Oczy brodacza pa�a�y nienawi�ci�, a gdyby wzrok móg�zabija�, Egipcjanie z pewno�ci� padliby martwi.� Baal pragnieofiary z tego oto szczeniaka! � Wskaza� palcem na Anchnu-ma.� A gdy o�tarz naszego boga skropimy jego krwi�, tenhetycki niewolnik umrze równie�! Nie chcemy waszego z�ota�mierdz�cego �ajnem!Co za patetyczne s�owa, Arnusipalu! � Egipcjanin za-�mia� si� szyderczo.� Stanowczo zbyt patetyczne jak nakap�ana Baala.Gdyby rzecz sz�a o wielko�� i pot�g� naszychi waszych bogów, jeszcze dzisiaj móg�by� si� przekona�, jakpachnie sznur w lochu, ale poniewa� wczoraj obchodzili�ciewielkie �wi�to swego boga, przeto udam, �e nie s�ysza�emtwych s�ów, nader obra�liwych dla mnie i dla faraona.Te� mi faraon! Niech scze�nie ta baba przebrana w m�skieszaty.� wrzeszcza� w fanatycznym zapami�taniu Arnusipal.� Tego ju� za wiele! � krzykn�� Egipcjanin.� Stra�!Do komnaty natychmiast wesz�o czterech egipskich �o�nierzyuzbrojonych w lekkie tarcze i miecze.� Aresztowa� kap�ana!�o�nierze natychmiast wyprowadzili Arnusipala, który zd��y�jeszcze krzykn��:� Zobaczycie, psie syny, nim minie miesi�c, nakarmimywaszymi trupami nasze �winie!Egipcjanin odetchn��, a wraz z nim Ursilis i Anchnum.� Wygl�dacie jak kupa kociego �ajna.� mrukn��.Co teraz b�dzie, panie? Czy nas zabij�? � dopytywa� si�Anchnum.Je�eli tu zostaniemy, tak.Rzecz w tym, by aresztowanietego g�upca, Arnusipala, przesz�o bez rozg�osu, bo w przeciw-nym razie nawet sam Ozyrys nam nie pomo�e.Jestem Pepi,dowódca garnizonu w Tyrze, do mnie równie� nale�y wszelka76w�adza s�dowa.Dziwne, �e spotka�em was w tym nieprzyjaz-nym mie�cie.Nieodgadnione s� zrz�dzenia bogów.Ja jestem Anchnum, kap�an Sobka z Fajum.Kim jest twój towarzysz?To.Mog� mówi� za siebie.Jestem Ursilis z Hattusas.Hetyta?Rzek�e�, panie.Odpowied� Ursilisa wprawi�a Pepiego w zak�opotanie.Cidwaj, my�la�, mog� by� albo tymi, za których si� podaj�, albokim� zupe�nie innym.Trzeba mie� ich na oku.� Chod�my odebra� wasze baga�e i mu�y.A potem, nabogów, powiecie mi wszystko, gdy� w dalszym ci�gu dziwi�si� sobie, �e was uratowa�em!Gdy Pepi si� odwróci�, Ursilis i Anchnum popatrzyli nasiebie porozumiewawczo.Namiestnikowi faraona w Tyrze niemogli wyjawi�, w jakich okoliczno�ciach opu�cili ziemi�Kem.Ursilis pragn��, aby tabliczki otrzymane od Satre pozo-sta�y nienaruszone.Wówczas nie b�dzie w�tpliwo�ci co docelu ich podró�y.Gdy wyszli na podwórze, Arnusipal by� ju�zwi�zany.Gdzie s� inni kap�ani? � zapyta� namiestnik.Gdzie� s�.Pepi spoliczkowa� Arnusipala, a stoj�cy obok egipski oficerprzy�o�y� miecz do jego gard�a.Ja nie �artuj�! � krzykn�� Pepi.Wyjechali rano do Tyru.W przybytku mego boga, któregozbezcze�cili�cie, by�em tylko ja, kilku kap�anów s�u�ebnychi moi ludzie.Panie, on mówi prawd� � wtr�ci� si� oficer.� Kap�anówzamkni�to w lochu, a stra�nicy �wi�tynni s� tak pijani powczorajszym �wi�cie, �e nie mog� wsta�, a co dopiero doby�mieczy.� To dobrze � rzek� Pepi.� Gdzie s� mu�y i baga�e tychludzi?77Mu�y odprowadzono do stajni za �wi�tyni�, za murempo�udniowym, reszt� rzeczy mam w komnatach w �wi�tyni.�Klinga miecza przy�o�ona do gard�a przekona�a Arnusipala, byprzemówi�.Ursilisie, czy s�ysza�e�? Ten kozio� rusza� nasze rze-czy! � wykrzykn�� oburzony Anchnum.Kap�an popatrzy� na niego z bezgraniczn� pogard�, ale nicnie odrzek�.� Odbierzcie wi�c czym pr�dzej, co wasze, i wyno�my si�st�d.Zabierzcie te� kilku �o�nierzy! We�cie przy okazji archi-wum naszego przyjaciela, Arnusipala, który wspania�omy�lniewypo�yczy je Egiptowi.Ursilis poszed� po mu�y, a Anchnum i czterej �o�nierze weszlido �wi�tyni Baala Hannona.By�a to imponuj�ca budowla.Ornament na jednej ze �ciankojarzy� si� Anchnumowi z setkami tysi�cy motyli, które wyl�-ga�y si� w nadbrze�nych papirusach, gdy wody Nilu opada�ypo �yciodajnych wylewach.Motywy na innych �cianach uk�a-da�y si� w subtelne wzory geometryczne.By�y równie� �ciany,na których widnia�y malowid�a ze scenami polowa� na lwyi dzikie bawo�y.Ca�a �wi�tynia by�a osobnym �wiatem, takodbiegaj�cym od tego, co Anchnum dotychczas widzia�, �ech�opiec pomy�la�, i� rzeczywi�cie musia�a zosta� wzniesionaprzez bogów.B��kitne t�o tych scen przypomina�o fenickieniebo, zawsze niebieskie i tylko lekko zachmurzone.W dalszej cz�ci korytarza oczom ch�opca ukaza�a si� scenapochodu setek m�czyzn i kobiet w bogatych strojach.Ka�daposta� nios�a dary dla Baala: z�oto, klejnoty i wyszukane jad�o.Nieco dalej postacie niemal krzycza�y ze �ciany.Setki wznie-sionych w gór� r�k przypomina�o las, w którym nawet wytrawnypodró�nik móg�by si� zgubi�.Na kolejnym malowidle brodacikap�ani w d�ugich szatach prowadzili koz�y, barany i dzieci78nienasyconemu bóstwu, które uosabia�a posta� wielkiego królao bujnej plecionej brodzie, w niebieskich szatach z fr�dzlami,spod których prze�witywa�y gwiazdy.Posta� ta zafascynowa�aAnchnuma, poniewa� by�a znacznie wy�sza i pot�niejsza odinnych.Uwag� ch�opca przyku�y równie� postacie kobiet i m�-czyzn we frywolnych strojach.Ch�opiec pomy�la�, �e te kobietymusz� by� os�awionymi nierz�dnicami �wi�tynnymi.Na widok nast�pnych scen Anchnum os�upia�.Oto m�owieo d�ugich brodach i elegantki w swobodnych strojach darzylisi� nawzajem pieszczotami, które u niejednego wywo�a�ybyrumieniec wstydu.�o�nierze, id�c za Anchnumem, przygl�dalisi� tym scenom z jeszcze wi�kszym zaciekawieniem, co nieusz�o uwagi bystrego ch�opca.Na co tak patrzycie? � spyta� niewinnie.S�yszeli�cie go? Na bogów! Na co patrzymy?�o�nierze wybuchn�li �miechem, a Anchnum zaczerwieni�si� tak bardzo, �e nie pozosta�o mu nic innego, jak tylkoprzyspieszy� kroku.Widzicie, jak pogna�?Chyba nie jest ci tak spieszno do której� z kap�anek?� Zamknijcie si�! Przecie� tutaj mog� by� ukryci stra�nicy�wi�tynni!�o�nierze opanowali si� i przyspieszyli kroku.Po paru chwi-lach skr�cili i wkrótce natrafili na kamienn� bram� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl