[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choæ to nie by³ wcale wstyd ani trochê, tylkonienawiœæ mnie opêta³a ca³ego bardzo niebezpiecznie i ba³em siê o jakieœ ru­chynieoczekiwane i szaleñstwa z w³asnej strony.Bo mia³em ju¿ za sob¹ takieszaleñstwa.Mia³em ju¿ wtedy za sob¹ wiele pod³ych lo­sów i kilka takichwyst¹pieñ nieoczekiwanych, jeden raz w kinie.Pamiêtam, jak siê œmia³o wieleosób z jednej bardzo smutnej rze­czy mi³osnej.Dosta³em wtedy ataku nerwowego.Wsta³em i krzyk­n¹³em: „Dlaczego siê œmiejecie? Dlaczego siê œmiejecie?" Zwiel­kim ¿alem to krzykn¹³em.Nie z zapytaniem, ale z wielk¹ pasj¹ ¿alow¹.Zacz¹³em siê przepychaæ miêdzy kolanami i uciek³em, wysze­d³em z kina, niezosta³em do koñca.Chodzi³em po mieœcie i bardzo d³ugo nie mog³em uspokoiæserca oburzonego.Dopiero jak wszed³em do jakiegoœ lokalu i zszed³em na dó³ dokibla, bo za­chcia³o mi siê odlaæ, a przy wyjœciu sta³a stara kobieta i jamówiê: „Ile siê p³aci za ten gips?" A ona mówi: „To od pana zale¿y" i mnie siêwtedy tak na œmiech zebra³o, ¿e coœ ode mnie zale¿y na tym œwiecie.Œmia³em siêjak g³upi i ca³e piêæ z³otych jej da³em, starej dobrej pocieszycielce, jakbymrzeczywiœcie ju¿ zg³upia³ albo nie wiedzia³, co robiæ z walut¹, ale jeœli onaby³a taka wspania³omyœl­na, to nie mog³em byæ gorszy.Wiêc coraz to inni zaczêli na mnie patrzeæ w tej kawiarni, a ja wsta³em izacz¹³em siê przepychaæ miêdzy stolikami, chcia³em wyjœæ z tego kina, niechcia³em zostaæ do koñca.I mo¿e jeszcze wtedy by nic nie by³o, ale jakprzechodzi³em ko³o jednego stolika, to ktoœ powiedzia³:— Ten to chyba z cyrku siê urwa³ czy co.Ale nawet jeszcze wtedy mog³o nic nie byæ, bo tylko spojrza­³em na tego zpowag¹ i z wielkim smutkiem nieobliczalnym.A spojrzawszy, mia³em wyjœæ, odejœæsobie gdzie indziej.Ale drugi z tego samego stolika powiedzia³:— Jeszcze jak siê patrzy bezczelnie.Siedzieli w trójkê, a mo¿e w czwórkê, a mo¿e byæ, ¿e w pi¹tkê, nie pamiêtamtego w porywie i nie mówiê tego dlatego, ¿eby siebie samego przez to bardziejuwidoczniæ: ¿e ja by³em sam tylko.Ja do­brze wiem bez tego, kto ja jestem.Jasobie mo¿e natomiast nawet nie zdajê sprawy.Pamiêtam te uœmiechy ich okrutne.Kopn¹³em nog¹ stó³ ich ró¿nymi napojami zastawiony.Przewróci³o siê wszyst­ko,porozlewa³o siê, pobi³o, potrzaska³o siê trochê szk³a taniego.To by³ poryw,choæ na pewno byli ode mnie silniejsi w trójkê czy w czwórkê, czy te¿ w pi¹tkê,a bardzo mo¿liwe, ¿e nawet któryœ z nich w pojedynkê by mnie skopa³ i pokona³.Ale nie pozwoli³em na to, bo po tym kopniêciu popêdzi³em do drzwi zaraznatychmiast w trzech skokach, a drzwi by³y takie obracane, nie normalne, aleta­kie cztery przegrody, cztery skrzyd³a doko³a osi.Uderzy³em g³ow¹ o jakiœprêt tych drzwi przeklêtych, ale nie przystan¹³em, ¿eby to zbadaæ palcami.Tylko, wyskoczywszy, popêdzi³em na drug¹ stronê szerokiej ulicy w ciemniejsz¹uliczkê.S³ysza³em, jak za mn¹ wypadli, i s³ysza³em okrzyki ich nieprzyjazne ito mi dodawa³o jeszcze pêdu w nogi.Biegn¹c ca³y czas, zaczerpn¹³em trochêœniegu wodnistego i przy³o¿y³em do czo³a.Mia³em guza.Czu³em, jak roœnie podpalca­mi.Bieg³em tak z zapartym tchem od wiatru i strachu, ale robi³em jednakjak najwiêcej gzygzaków dla utrudnienia.Bardzo rozs¹dnie.Stan¹³em w koñcu ischowa³em siê do jednej bramy ciemnej, ¿eby odetchn¹æ, uspokoiæ serce ³omoc¹ce.Oddycha³em tak, uspokaja­³em serce i podnosi³em trochê œniegu co jakiœ czas iprzyk³ada³em do guza, który ju¿ jakby przesta³ siê uwypuklaæ.Wody te¿ ju¿ nie podnosi³y siê wy¿ej.Opada³y raczej i nadcho­dzi³ teraznajgorszy mo¿e czas, najbardziej niebezpieczny, bo nie walki zapalczywej, aleobraz wielkiego zniszczenia dooko³a.Zapi¹­³em siê szczelnie, owin¹³em siêszalikiem i wyszed³em na ulicê, rê­ce do kieszeni wsadziwszy.A dooko³a domyzaczê³y mi siê wy³aniaæ, okna jasne i ciemne, okna, okna, i od razu wiatr siête¿ za mn¹ wy­³oni³ przeklêty mroŸny, wy³ cicho od czasu do czasu, jakbyjamni­ka mia³ na smyczy, p³aczkê swoj¹.Latarnie te¿ siê wy³ania³y jakmil­cz¹ce ptaki bez skrzyde³ przez miasto oberwane, znaki œwietlne, re­klamypotêgi miasta okrutnego [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl