[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.a może tylko miała halucynacje? Powietrze wokół nich jakby migotało, światła domów jarzyły się jak pochodnie, kanał skrzył się upiornym fosforyzującym blaskiem.Clary miała wrażenie, że jej kości się rozpuszczają.– Tutaj.– Luke zatrzymał się przed domem stojącym nad kanałem.Z krzykiem kopnął w pomalowane na jaskrawoczerwony kolor drzwi.Znajdował się na nich pojedynczy złoty znak.W miarę jak Clary na niego patrzyła, rozpłynął się i przybrał kształt straszliwej wyszczerzonej czaszki.„To nie dzieje się naprawdę”, powiedziała sobie i stłumiła krzyk, gryząc pięść, aż poczuła smak krwi w ustach.Ból rozjaśnił jej w głowie.W tym momencie drzwi się otworzyły.Stała w nich kobieta w ciemnej sukni, o twarzy wykrzywionej w grymasie gniewu i zaskoczenia.Włosy miała szpakowate, długie, niesforne, splecione w dwa warkocze.Niebieskie oczy wydawały się znajome.W ręce trzymała magiczny kamień.– Kto tam? – zapytała.– Czego chcecie?– Amatis.– Luke wszedł w krąg czarodziejskiego światła, niosąc Clary na rękach.– To ja.Kobieta zbladła i przytrzymała się ręką framugi.– Lucian?Luke próbował wejść do środka, ale kobieta.Amatis zagrodziła mu drogę, potrząsając głową tak gwałtownie, że jej warkocze skakały w tę i z powrotem.– Jak możesz tutaj przychodzić, Lucianie? Jak śmiesz tutaj przychodzić?– Nie miałem wyboru.Gdy Luke przytulił ją mocniej, Clary z trudem zdusiła okrzyk.Całe jej ciało płonęło.Bolał ją każdy nerw.– Musisz odejść – oświadczyła Amatis.– Jeśli natychmiast stąd.– Nie zjawiłem się tutaj ze względu na siebie.Chodzi o dziewczynę.Ona umiera.– Widząc minę kobiety, dodał: – Amatis, proszę.To córka Jocelyn.Zapadła długa cisza.Amatis stała w progu jak posąg, zupełnie bez ruchu, zmartwiała z zaskoczenia albo przerażenia.Clary zacisnęła pięść – dłoń miała lepką od krwi w miejscu, gdzie wbiły się w nią paznokcie – ale teraz nawet ból jej nie pomógł.Świat rozpadał się na łagodne kolory, puzzle dryfujące po powierzchni wody.Ledwo słyszała głos Amatis, kiedy ta odsunęła się od drzwi i powiedziała:– Dobrze, Lucianie.Możesz ją wnieść do środka.***Kiedy Simon i Jace wrócili do salonu, zobaczyli, że Aline tymczasem przyniosła jedzenie i postawił je na niskim stoliku między kanapami.Był tam chleb, ser, kawałki ciasta, jabłka i nawet butelka wina, którego Maksowi nie pozwolono tknąć.Chłopiec siedział w kącie z talerzem ciasta i otwartą książką na kolanach.Simon mu współczuł.W tej roześmianej, rozgadanej grupce czuł się równie samotnie jak zapewne Max.Zauważył, że sięgając po jabłko, Aline muska palcami nadgarstek Jace’a.Stwierdził, że ogarnia go złość.Przecież tego właśnie chcesz, pomyślał, ale jakoś nie mógł pozbyć się uczucia, że takie zachowanie uwłacza Clary.Jace napotkał jego wzrok nad głową Aline i posłał mu uśmiech pełen ostrych zębów, choć nie był wampirem.Simon odwrócił wzrok i rozejrzał się po pokoju.Zauważył, że muzyka, którą wcześniej słyszał, nie pochodzi ze stereo, tylko ze skomplikowanego mechanicznego wynalazku.Przyszło mu do głowy, żeby pogadać z Isabelle, ale ona już gawędziła z Sebastianem, który z uwagą pochylał ku niej głowę.Jace kiedyś śmiał się z zauroczenia Simona Isabelle, ale wyglądało na to, że Sebastian bez trudu sobie z nią poradzi.Ostatecznie Nocni Łowcy byli wychowywani tak, żeby radzić sobie ze wszystkim.Zdziwił go jednak wyraz twarzy Jace’a, kiedy mówił, że zamierza być tylko bratem Clary.– Skończyło się nam wino – oznajmiła Isabelle, odstawiając ze stukiem butelkę na stół.– Pójdę po więcej.– Mrugnęła do Sebastiana i ruszyła do kuchni.– Ośmielę się zauważyć, że jesteś trochę milczący – zagaił Sebastian.Opierał się o tył fotela Simona i patrzył na niego z rozbrajającym uśmiechem.Jak na kogoś o tak ciemnych włosach skórę miał bardzo jasną, jakby niewiele wychodził na słońce.– Wszystko w porządku?Simon wzruszył ramionami.– Nie bardzo wiem, jaki temat poruszyć.Rozmawiacie głównie o polityce Nocnych Łowców albo o ludziach, o których nigdy nie słyszałem.Albo o jednym i drugim.Uśmiech zniknął z twarzy Sebastiana.– Potrafimy być zamkniętym kręgiem, my, Nefilim.Tak to jest z tymi, którzy są odcięci od reszty świata.– Nie uważasz, że sami się odcinacie? Gardzicie zwykłymi ludźmi.– „Gardzimy” to trochę za mocne słowo – stwierdził Sebastian.– A ty naprawdę myślisz, że świat ludzi chciałby mieć cokolwiek z nami wspólnego? Jesteśmy wszyscy żywym przypomnieniem tego, że sami się okłamują, wmawiając sobie, że tak naprawdę nie ma wampirów, demonów ani potworów pod łóżkiem.– Odwrócił głowę i spojrzał na Jace’a, który od kilku minut gapił się na nich w milczeniu.– Nie zgadzasz się z tą opinią?Jace się uśmiechnął.– De ce crezi că vă ascultam conversatia?Sebastian popatrzył na niego z zainteresowaniem.– M-ai urmărit de cănd ai ajuns aici – odparł.– Nu-mi dau seama dacă nu mă placi ori dacă eşti atăt de bănuitor cu toată lumea.– Wstał z kanapy.– Doceniam ćwiczenia z rumuńskiego, ale jeśli nie masz nic przeciwko temu, pójdę zobaczyć, co Isabelle tak długo robi w kuchni.Gdy szedł przez pokój, Jace z zaskoczoną miną odprowadzał go wzrokiem.– O co chodzi? – zapytał Simon.– Jednak nie mówi po rumuńsku?– Przeciwnie.– Między oczami Jace’a pojawiła się mała zmarszczka.– Mówi całkiem dobrze.Zanim Simon zdążył zadać następne pytanie, do pokoju wszedł Alec.Był tak samo pochmurny jak wtedy, kiedy wychodził.Zawiesił na chwilę wzrok na Simonie z lekkim wyrazem zmieszania w niebieskich oczach.– Tak szybko wróciłeś? – rzucił Jace.– Nie na długo.– Alec wziął ze stołu jabłko, nie zdejmując rękawiczki.– Wróciłem po.niego.– Wskazał na Simona.– Chcą, żeby przyszedł do Gard.– Naprawdę? – zdziwiła się Aline.Tymczasem Jace już wstawał z kanapy.– Po co? – zapytał z niebezpiecznym spokojem w głosie.– Mam nadzieję, że przynajmniej się tego dowiedziałeś, zanim obiecałeś go przyprowadzić.– Oczywiście, że spytałem – warknął Alec.– Nie jestem głupi.– Och, daj spokój – odezwała się Isabelle, która w tym momencie stanęła w drzwiach razem z Sebastianem trzymającym w ręce butelkę wina.– Czasami jesteś trochę głupi, sam wiesz.– Gdy Alec rzucił jej mordercze spojrzenie, dodała pospiesznie: – Ale tylko troszeczkę.– Odsyłają Simona z powrotem do Nowego Jorku – oznajmił Alec.– Przez Bramę.– Ale przecież on dopiero co się tu zjawił! – zaprotestowała Isabelle, wydymając usta.– To nie jest zabawne.– Wcale nie ma być zabawne, Izzy.Simon pojawił się tutaj przypadkiem, więc Clave uważa, że najlepiej będzie odesłać go do domu.– Świetnie – powiedział Simon.– Może moja matka nie zdąży zauważyć, że mnie nie ma.Jaka jest różnica czasowa między Alicante a Manhattanem?– To ty masz matkę? – spytała ze zdumieniem Aline.Simon postanowił ją zignorować.– Mówię serio – zapewnił, kiedy Alec i Jace wymienili spojrzenia.– Wszystko w porządku.Naprawdę chcę się stąd wydostać.– Pójdziesz z nim? – zapytał Jace, zwracając się do Aleca.– I upewnisz się, że wszystko jest w porządku?Obaj Nocni Łowcy popatrzyli na siebie w sposób dobrze znany Simonowi.Tak samo on i Clary czasami wymieniali zakodowane spojrzenia, kiedy nie chcieli, żeby ich rodzice wiedzieli, co knują.– Co jest? – Przeniósł wzrok z jednego Nocnego Łowcy na drugiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl