[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lepiej nich żyje i cierpi.Nic teraz nie wie, nic nie widzi.Stopniowo złość jej minęła.Zwróciła się do Yanuka.– Wezwij swego boga! – spojrzała na ołtarz.– Wezwij swego boga – powtórzyła i ruszyła naprzód.Yanuk i Gene pospieszyli za nią.Froar stał jak wy-rzeźbiony, malowany posąg, patrząc pustymi oczami.Dotarli do ogromnej płyty, która była ołtarzem.Yanuk ręką starł z płyty kurz.Gruba szklana tafla kryła skomplikowany mechanizm, który nieco przypominał wnętrze zegara.Starłszy pył tak daleko, dokąd mógł sięgnąć, Yanuk wszedł na szybę i posuwając się na kolanach, dosyć dokładnie oczyścił całą płytę.Zrobiwszy to zszedł i stał, spoglądając na urządzenie.– Nie posiada żadnej dźwigni – wyjaśnił Gene’owi, ściszając głos i kątem oka obserwując Siwarę, która ukryła twarz w dłoniach.– Włącznik jest wewnątrz, aby przez przypadek nikt go nie nacisnął.Tylko ja wiem, jak to uruchomić.Patrz!Wyciągnął łapę.Znowu niebieska poświata pojawiła się na jego dłoni.Świetlna kula spłynęła z palców jak bańka mydlana i dotarła do szyby, z łatwością przez nią przenikając.Dotknęła jednego z trybów i zniknęła.Ale kółko zakręciło się ze słabym szczękiem, wprawiając w ruch pozostałe zębatki.Tykanie narastało w różnym rytmie, rozprzestrzeniając się jak krągłe fale na kamiennej tafli cichego jeziora, w miarę jak ruch każdego kółka przydawał nowych tonów.Tykanie było coraz głośniejsze, dźwięczało pełną gamą słyszalnych dźwięków, szybkich i wysokich, wolnych i niskich, aż wydawało się, że zebrały się tu wszystkie zegary, jakie wyszły spod ludzkiej ręki.– I to koniec? – zapytał Gene, obejmując Siwarę, która przestała już płakać i obserwowała dziwne zjawisko.– To wszystko, co ja mam do zrobienia – odparł Yanuk.– Ale patrzcie dalej.Machinę otoczyła błękitna mgiełka.Wirujące koła wydawały się wysnuwać świetliste promienie.Zębatki niby palce chwytały świetliste nitki i przędły je, pasmo za pasmem, w skomplikowany wzór, który rósł z każdym obrotem tysięcy kółek.Świetlisty twór, wiszący nisko nad szklaną taflą Machiny, stawał się coraz jaśniejszy.Świecił coraz mocniej, aż jego blask zaczął sprawiać ból patrzącym.Potem na pulsującej sieci pojawiła się mała, niebieska iskierka i przebiegła po zwojach jak oszalały pająk po splątanej pajęczynie, rosnąc z każdą chwilą.Gene’owi i Siwarze z wrażenia zaparło dech w piersiach.Yanuk złożył ręce na swoim krągłym brzuchu i promieniał dumą.Niebieska iskierka urosła do rozmiarów dużej gwiazdy, potem księżyca, następnie stała się jeszcze większa.A kiedy kula przybrała rozmiary ludzkiej istoty, Gene cofnął się, a wraz z nim Siwara.Niebieskie ciało wciąż rosło, miało nieregularne kształty, które to nabrzmiewały, to kurczyły się, nieustannie zmieniając wielkość.Czy to kula czy też dysk? – nie można było tego jednoznacznie stwierdzić.Była teraz ogromna i ciągle rosła! Drgała cała jak światło odbite od wzburzonej wody, jej postrzępione brzegi poruszały się zgodnie z tysiącami obrotów zębatek.Mimo że zbudowana ze światła, nie rozświetlała ścian świątyni ani nie rzucała cieni za stojącą trójką.Wciąż rosła i kiedy tak się powiększała, Gene i księżniczka, jak również Yanuk, cofali się, aż dotarli do progu budowli.Froar stał nieruchomo tuż za nimi, nie widząc niczego.Błękitna poświata przybrała rozmiary olbrzymiej płaskorzeźby ze ściany za ołtarzem.Wisiała drgając w powietrzu.Jedna z jej wstęg wyciągnęła się do dołu i dotknęła rzeźby, która zniknęła.Jednocześnie ustało też tykanie.Wtedy w ogromnej sali rozległ się głos [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl