[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona siedzi na workachpieniędzy i jeżeli.− Ja to wszystko wiem.− A więc powinnaś też wiedzieć moja miła, że Miles Sutherlanddobrze wie, kto mu smaruje chleb masłem.Tak, tak.Kiedy człowiekjest członkiem parlamentu i jedną z gwiazd Partii Pracy oraz ma przedsobą wielką karierę, to pieniądze żony są bardzo użyteczne.Czy są-dzisz, że on zaryzykuje utratę czegoś takiego.− Jane przestań! − wyrzuciła z siebie Christina.− Po prostu bre-dzisz − roześmiała się cicho i z zaciekawieniem popatrzyła na przyja-ciółkę.− Słuchając tego, jak i co mówisz, ktoś mógłby pomyśleć, żeprzeżywamy szalony romans, podczas gdy.− Założę się, że on by tego chciał.Miles Sutherland wygląda mi namężczyznę z temperamentem.337−.ledwie znam tego człowieka.Poza tym on zaprosił mnie tylkona lunch.Jane spojrzała na nią zwężonymi oczyma.− Kiedy mężczyzna taki jak Miles Sutherland zaprasza kobietę takąjak ty na lunch, to ma w głowie tylko jedno.I to wcale nie jest dobrejedzenie.− Pójdę z nim na lunch, Jane, bez względu na to, jakie jest twojezdanie − oświadczyła Christina twardo.− Wolałabym, żebyś nie szła.po prostu dlatego, że sobie z tymnie poradzisz.− Nie poradzę sobie z czym?− Z tym jego cholernym fatalnym wdziękiem, gładkim obejściem,gadaniem i całym tym kramem.Nie zapominaj, że to polityk, a oniwszyscy mają obrotne języki, jak to mówi mama.− Potrafię zatroszczyć się o siebie, Jane.− Nie, nie potrafisz.Christina powiedziała powoli, niemal w zamyśleniu:− Moja matka miała kiedyś przyjaciółkę Gwen.Nazywałam ją cio-cią Gwen, kiedy byłam mała.Bardzo się przyjaźniły, gdy jako młodedziewczyny były pielęgniarkami w szpitalu w Ripon.Gwen nigdy nieprzepadała za moim ojcem, co oczywiście złościło mamę; późniejGwen wyszła za typka nazwiskiem Geoffrey Freemantle.Geoffrey teżstanął między nimi, coś tak jak i mój tata.− Christina przerwała i głę-boko odetchnęła.− Ja jednak nie chcę, żeby coś takiego przydarzyło sięnam, Jane, naprawdę nie chcę.Dlatego zawrzyjmy teraz od razu umo-wę.Umówmy się, że mężczyźni nigdy nie staną między nami.Spró-bujmy być ponad to.Co o tym myślisz?− Och, Christie, kochana, oczywiście, że się zgadzam! Nie może-my dopuścić, żeby mężczyźni, z którymi nas coś łączy, spowodowalimiędzy nami choćby najmniejsze nieporozumienia.Wieczorem tego samego dnia Christina i Jane poszły na kolację do LeMatelot w dzielnicy Belgravia.Obie lubiły to małe bistro udekorowane338nautycznymi akcesoriami.Przypominało im pobyt na południu Francjiw ubiegłym miesiącu.Kiedy w oczekiwaniu na pierwsze danie popijałybiałe wino, Jane zapytała:− A co się z nią stało?− Z kim? − Christina nie zrozumiała, o co chodzi.− Z przyjaciółką twojej matki, z Gwen.− Och, Janey, to prawdziwie smutna historia.Jej życie z tym Geo-ffreyem wcale nie było szczęśliwe.Okazało się, że on ją bije.− Mój Boże, to okropne! − krzyknęła Jane przerażona.− Tak, tak było naprawdę.− Christina oparła łokcie na stole i po-wiedziała: − Kiedy byłam mała, mama zaczęła podejrzewać, że dziejesię coś niedobrego, w każdym razie tak mi mówiła.Widzisz, ciociaGwen ciągle miała jakieś wypadki.a to spadła ze schodów do piwni-cy, a to wydarzyło się nagle coś innego.W końcu mamę to bardzo za-niepokoiło.Początkowo myślała, że Gwen jest chora, że ma jakiś guzna mózgu, ale wreszcie domyśliła się prawdy.Zapytała Gwen wprost,ale ona wszystkiemu zaprzeczyła i od tego czasu przestaliśmy ją widy-wać.− I co się w końcu z nią stało? − dopytywała się Jane.− Przyszła nas odwiedzić w czasie wojny.Zupełnie nieoczekiwa-nie.Pamiętam to dobrze, bo przyniosła mi ładne szklane koraliki.Mia-łam wtedy chyba jedenaście lat.A więc przyszła w porze podwieczorkui została na cały wieczór, a gdy poszłam spać, opowiedziała o wszyst-kim mamie.Przypuszczam, że była już u kresu wytrzymałości.Osta-tecznie mama przekonała ją, że powinna powrócić do domu rodziców,choć, wydaje mi się, wymagało to wielu wysiłków − Christina upiła łykwina z kieliszka.− Mów dalej − poprosiła Jane.− Zabiję cię, jeśli nie dokończysz tejhistorii.− Moja mama rozmawiała z bratem Gwen, Charliem − ciągnęła da-lej Christina − i on powiedział temu mężulkowi, żeby nie zbliżał się doGwen.Tak też się stało.− I rozwiodła się z nim?− Nie, ale Geoffrey zginął w czasie wojny.Nie był na froncie, lecz tu,przyjechał do Londynu w jakiejś sprawie.To było chyba w czterdziestym339czwartym roku.Zginął w czasie bombardowania.− A gdzie jest Gwen teraz? Co się z nią w końcu stało?− Jej historia ma szczęśliwe zakończenie, Janey − Christinauśmiechnęła się.− W pięćdziesiątym drugim roku wyszła za megowuja Mike'a.Był już wtedy wdowcem i czuł się bardzo samotny.Mojamatka namówiła go, żeby przyszedł do nas na kolację, na którą równieżzaprosiła Gwen.Wiesz, przed laty oni chodzili ze sobą.Przypuszczamwięc, że zaczęli od tego miejsca, w którym się kiedyś rozstali.− Trudno by było − wtrąciła Jane ze śmiechem.− Ale jestem za-dowolona, że jej życie w końcu się odmieniło.Biedna kobieta.− Pokrótkiej pauzie dodała, pochylając się nad stołem: − Christie, jeśli cho-dzi o Milesa.− Co znowu takiego?− Kiedy idziesz z nim na ten lunch?− W piątek, pojutrze − odparła Christina.Jane wyprostowała się i skrzywiła usta, przyglądając się przyjaciół-ce z uwagą.− To akurat wtedy, gdy ja odlatuję do Nowego Jorku.Ponieważ jużmam rezerwację na lot o dziesiątej rano, musisz do mnie zadzwonićwieczorem i opowiedzieć, co się wydarzyło.Będę umierać z ciekawo-ści!− Och, Jane, jesteś niemożliwa − wybuchnęła śmiechem Christina.− Nic się nie wydarzy, ale tak czy inaczej zadzwonię do ciebie, żeby sięupewnić, czy z tobą wszystko w porządku i czy szczęśliwie dotarłaś nastary mały Manhattan.− Christie, czy uważasz, że Miles jest bardzo atrakcyjny? To zna-czy, czy bardzo cię pociąga? − spróbowała raz jeszcze Jane.− Jest bardzo atrakcyjny − szepnęła Christina pragnąc, żeby za-brzmiało to możliwie obojętnie i obiektywnie, nie śmiała bowiem zwie-rzyć się Jane ze swych prawdziwych uczuć.Odwołał zaproszenie na lunch w ostatniej chwili.− Jest mi niezmiernie przykro − powiedział przepraszającym to-nem, gdy zadzwonił w piątek rano − lecz nie mogę spotkać się z panią,340tak jak się umówiliśmy.Coś mi nieoczekiwanie wypadło.jest to dośćskomplikowane do wyjaśnienia.Wybacz mi, Christino.Może innymrazem?− Och − powiedziała Christina, kurczowo zaciskając palce na słu-chawce.− Mam lepszy pomysł! − wykrzyknął Miles, jak gdyby olśniła gojakaś nowa myśl.− Dlaczego nie moglibyśmy się umówić na przyszłytydzień na kolację.Widzę w swoim kalendarzu, że przedpołudnia mamzajęte spotkaniami przy lunchach.A więc co myślisz o kolacji ze mnąwe wtorek wieczorem?− Z przyjemnością Milesie, ale nie mogę − odparła Christina zeszczerym żalem.− W poniedziałek lecę do Paryża.− Paryż w lipcu? − w jego śmiechu zabrzmiało niedowierzanie.−Zobaczysz, że wszyscy paryżanie uciekli z miasta.Nie będzie nikogopoza amerykańskimi turystami.− Jadę w interesach − wyjaśniła spokojnie.Rozczarowanie z po-wodu odwołanego spotkania było tak wielkie, że czuła, jak coś ją ściskaw gardle.− Interesy czy przyjemności, to i tak jest moje ulubione miasto.Kiedy masz zamiar wrócić?− Za jakieś dziesięć dni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl