X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywi�cie, Valentin.- La Porte mia� rozmarzone oczy.� Jestem idealist�, toprawda.Ale nad wcieleniem tych idea�ów w �ycie musimy pracowa� ju� dzisiaj.Je�li Amerykanie nie potrafi� ochroni� swoich sieci energetycznych, w jakisposób ochroni� nasze? Pora si� przegrupowa� i stan�� na w�asnych nogach.Kapitan Darius Bonnard patrzy� jak w ciemne niebo wzbija si� ostatni z pi�ciugeneralskich �mig�owców, maszyna genera�a Inzaghi.Nocny wiatr by� s�ony,rze�ki i o�ywczy; kapitan oddycha� g��boko, ws�uchuj�c si� w dudni�cy furkotwirników.Wielki ptak lecia� na pó�noc, w kierunku w�oskiego wybrze�a.Gdy znalaz� si� wbezpiecznej odleg�o�ci, �Charles de Gaulle" skr�ci� i zatoczywszy d�ugi �uk,wzi�� kurs powrotny na Francj�, na Tulon.Bonnard wci�� patrzy� za �mig�owcem,chocia� jego �wiat�a rozmy�y si� ju� w mroku, a warkot silników ucich�.Mo�e nie tyle patrzy�, ile rozmy�la� o naradzie genera�ów, która by�a wielcepouczaj�ca.Przez ca�y czas siedzia� na ko�cu sali konferencyjnej i nierzucaj�c si� w oczy, uwa�nie s�ucha�.Sugestywne argumenty genera�a La Porte'a,namawiaj�cego do militarnej integracji Europy, bardzo mu si� podoba�y, podoba�omu si� równie� to, �e wi�kszo�� genera�ów my�li tak samo jak La Porte.Niepokoi�a go jedynie sugestia sir Arnolda Moore'a, �e genera� wie wi�cej oawarii ameryka�skich systemów elektronicznych, ni� by�o powszechnie wiadomo.Bonnard przeczuwa� k�opoty.W zamy�leniu skubn�� doln� warg�.Sir ArnoldMoore.Ten angielski buldog, ten pionek w r�kach Amerykanów, by� uparty ipopada� w zbyt wielk� paranoj�.S�owa La Porte'a podra�ni�y jego angielsk�czujno�� i bez w�tpienia zamierza� donie�� o tym premierowi, Ministerstwu Wojnyi MI-6.Trzeba temu zapobiec, i to szybko.Kapitan spojrza� w dal.Odlatuj�ce �mig�owce wygl�da�y jak cztery ma�ekropeczki.Sir Arnold Moore.To da si� za�atwi�.Jeszcze tylko dwa dni.Dwadni na ogarni�cie wszystkich aspektów zadania.Z jednej strony to ju� nied�ugo,z drugiej - za ca�� wieczno��.Rozdzia� 15Toledo, HiszpaniaEmile Chambord przytuli� pomarszczony policzek do czo�a córki, zamkn�� oczy ico� wymamrota�, by� mo�e krótk� modlitw�.Teresa tuli�a si� do niego, jakbywsta� z martwych, bo w sumie tak by�o.Chambord poca�owa� j� w g�ow� irozw�cieczony spojrza� na niskiego, kr�pego m�czyzn�, który wszed� do pokojujako pierwszy.Ty przekl�ty potworze! - warkn��.Jestem ura�ony - odpar� tamten z mi�ym u�miechem na okr�g�ej twarzy.-My�la�em, �e ucieszy pana widok córki, poniewa� przez jaki� czas b�dzie pan namtowarzyszy�.By� pan tak samotny, �e ba�em si�, i� frustracja uniemo�liwi panudalsz� prac�, co mia�oby dla nas do�� fatalne skutki.Wyno� si�, Mauritania! B�d� chocia� na tyle przyzwoity, �eby zostawi� mnie samna sam z córk�!Mauritania, pomy�la� Smith.A wi�c to nazwisko! Nazwisko tego kr�pego,pulchnego m�czyzny o fa�szywym u�miechu, m�czyzny op�tanego jak�� wizj�.Mauritania wzruszy� ramionami.- Jak pan sobie �yczy, panie profesorze.Córka musi by� g�odna.Zdaje si�, �ezapomnia�a o kolacji.- Zerkn�� na drewnian� tac� z nietkni�tym jedzeniem.-Poniewa� za�atwili�my ju� co trzeba, niebawem co� zjemy.Serdecznie pa�stwazapraszamy.- Pochyli� g�ow� i wyszed�, zamykaj�c za sob� drzwi.Szcz�kn��zamek.Emile Chambord spojrza� przez rami�, pos�a� mu gniewne spojrzenie, cofn�� si� okrok i po�o�y� r�ce na ramionach Teresy.- Niechaj ci si� przypatrz�, córeczko.Dobrze si� czujesz? Nic ci nie zrobili?Bo je�li ci�.Przerwa� mu huk wystrza�ów.D�uga seria z pistoletu maszynowego z drugiejstrony domu.Zadudni�y kroki, z trzaskiem otworzy�y si� frontowe drzwi.DoktorChambord i jego córka odruchowo spojrzeli w stron� wyj�cia, a potem popatrzylina siebie.Teresa by�a przera�ona, Chambord zatroskany i zaniepokojony.Zmarszczy� czo�o.Martwi� si� o córk�, nie o siebie.Twardy facet.Smith nie mia� poj�cia, co si� dzieje, ale takiej okazji nie móg� przepu�ci�.Musia� ich stamt�d wydosta�, i to natychmiast.Oboje prze�yli tyle, �e nie dajBo�e, poza tym niewykluczone, �e bez Chamborda terrory�ci nie moglibyobs�ugiwa� komputera molekularnego.Istnia�y dwie mo�liwo�ci: albo go do tegozmusili, albo mieli innego eksperta i uprowadzili go, �eby nie móg� zbudowa�drugiej maszyny.Tak czy inaczej, Smith musia� wyrwa� naukowca z ich r�k.Szarpn�� za kraty,�eby sprawdzi�, czy nie da si� ich wywa�y�, i w tej samej chwili dostrzeg�a goTeresa.- Jon! Co pan tu robi? - Podbieg�a do okna i spróbowa�a je otworzy�.Szarpi�csi� z uchwytem, zerkn�a przez rami� na ojca.- To doktor Jon Smith,Amerykanin, przyjaciel doktora Zellerbacha.- Popatrzy�a na framug� iprzera�ona wytrzeszczy�a oczy.- Zabite gwo�dziami, nie dam rady otworzy�!Za domem ponownie hukn�y strza�y.Jon cofn�� r�ce.Kraty by�y mocno osadzone w�elaznej ramie.Wyja�nienia potem - powiedzia�.- Gdzie komputer?Nie wiem!Tu go nie ma - wychrypia� Chambord.- Co pan.Nie by�o czasu na rozmowy.Cofnijcie si�! - Jon podniós� pistolet.- Musz� przestrzeli� ram�.Teresa spojrza�a na bro�.Przenios�a wzrok na jego twarz i ponowniezerkn�a na pistolet.Kiwn�a g�ow� i odbieg�a od okna.Ale zanim Smith zd��y� wypali�, gwa�townie otworzy�y si� drzwi i w progu stan��Mauritania.- Co to za krzyki? - Spojrza� w okno.Na Smitha.Popatrzyli sobie prosto woczy.Mauritania wyszarpn�� pistolet, rzuci� si� na pod�og�, wypali� iwrzasn��: - Abu Auda! Tutaj! Tutaj!Jon b�yskawicznie przykucn�� i kula roztrzaska�a szyb�.Chcia� odpowiedzie�ogniem, ale gdyby wystrzeli� na o�lep, móg�by zrani� Chambordów.Zacisn�� z�by,poczeka� na drugi strza� tamtego, szybko wsta� z sig sauerem w r�ku i ostro�niezajrza� do pokoju.Ale pokój by� ju� pusty, podobnie jak korytarz za szeroko otwartymi drzwiami.Teresa i Chambord znikli.Znalaz� ich i równie szybko zgubi�.Podbieg� do s�siedniego okna.Mo�e zap�dzili ich do drugiego pokoju? Ale wchwili gdy zajrza� do �rodka, by zobaczy� tylko pusty pokój, zza rogu wyszed�wysoki Fulani w d�ugich bia�ych szatach, z pistoletem maszynowym gotowym dostrza�u, a tu� za nim trzech uzbrojonych m�czyzn w burnusach.Zwinni i czujni,wygl�dali i zachowywali si� jak �o�nierze podczas akcji bojowej.Smith upad� na rami�, przetoczy� si� po ziemi, unikaj�c gradu kul iodpowiedzia� ogniem, dzi�kuj�c Bogu za czarne chmury, które przes�oni�yksi�yc.Jeden z m�czyzn zgi�� si� wpó� i run�� na piach, co rozproszy�o uwag�jego towarzyszy.Jon wykorzysta� to, wsta� i pu�ci� si� biegiem w noc.Za�wista�y kule, spod nóg wytrysn�y fontanny ziemi i zielska.Bieg� zygzakiem,szybciej ni� kiedykolwiek w �yciu.Strzelectwo wyborowe to co� wi�cej ni�umiej�tno�� trafiania do nieruchomego celu.Strzelectwo wyborowe topsychologia, to wykszta�cone odruchy, to do�wiadczenie i umiej�tno��przewidywania, co cel zrobi za chwil�.Chaotyczny bieg by� dobr� obron�.Nieustannie zygzakuj�c, w oddali zobaczy� wiatrochron.Nareszcie.Przyspieszy� i tu� za pierwszymi drzewami rzuci� si� na ziemi�.W nozdrzauderzy� go zapach pi�ma, gnij�cych li�ci i mokrej ziemi.Przetoczy� si� przezrami�, przykucn��, wycelowa� i pos�a� w stron� �cigaj�cych go ludzi kilka kul,nie dbaj�c o to, gdzie i kogo trafi.Ich przywódca, ten wysoki, i pozostalinatychmiast przypadli do ziemi.Niewykluczone, �e którego� z nich rani�, alesami byli sobie winni, bo biegli prosto na niego i mia� ich jak na widelcu.Wsta� i pop�dzi� przez g�sty las, chc�c obej�� dom i sprawdzi�, kto rozpocz��t� strzelanin�.Biegn�c, nads�uchiwa�.Strza�y pada�y sporadycznie, lecz copewien czas rozbrzmiewa�a intensywna kanonada.�cigali go? Nie, a ju� na pewnonie przez las.I wtedy to zobaczy�.Przed domem rozp�ta�o si� prawdziwe pandemonium.Na ziemile�eli rozp�aszczeni ludzie, mierz�c mi�dzy drzewa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.