[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy dobrn¹³em do ostatniej strony, zrozumia³em, dlaczego to nie mo¿e byæwszystko.Tekst urywa³ siê nagle, w po³owie myœli.Zawiera³ on zapowiedŸ, ¿ekiedy przemiany na Ziemi wytworz¹ nowy rodzaj kultury duchowej i wynios¹ludzkoœæ na wy¿szy poziom rozwoju, dojdzie do powstania zupe³nie nowychzjawisk.Tu wywód siê koñczy³.Po jakiejœ godzinie Sanchez wsta³ i podszed³ do mnie.– Myœlê, ¿e powinniœmy ju¿ wyruszyæ w drogê do Iquitos – powiedzia³.– A co z tymi ¿o³nierzami na drodze? – wyrazi³em w¹tpliwoœæ.– Mo¿emy zaryzykowaæ.Mia³em przeczucie, ¿e jeœli zaraz wyruszymy,przedostaniemy siê.Zaufa³em jego intuicji, poszliœmy wiêc opowiedzieæ o naszych planach Philowi iDobsonowi.Uznali ten pomys³ za s³uszny, a Dobson oœwiadczy³:– My te¿ zastanawialiœmy siê.co mamy robiæ.Chyba pojedziemy wprost do ruinŒwi¹tyni Nieba.Mo¿e uda nam siê uratowaæ dalszy ci¹g dziewi¹tegowtajemniczenia?Po¿egnaliœmy siê wiêc i ruszyliœmy w dalsz¹ drogê na pó³noc.– O czym ksi¹dz myœli? – zagadn¹³em po chwili.Ksi¹dz Sanchez zmniejszy³ niecoprêdkoœæ jazdy i odwróci³ siê do mnie.– Myœlê o tym, co powiedzia³eœ o kardynale Sebastianie, ¿e mo¿e przesta³byzwalczaæ Rêkopis, gdyby ktoœ pomóg³ mu go zrozumieæ?W tym momencie wyobrazi³em sobie konfrontacjê z Sebastianem.W myœlachzobaczy³em go, jak stoi w swoim eleganckim gabinecie i patrzy na nas z góry.Jest w mocy zniszczyæ dziewi¹te wtajemniczenie, a my staramy siê go od tegoodwieœæ.Gdy wizja znik³a, zauwa¿y³em, ¿e Sanchez uœmiecha siê do mnie k¹cikiem ust.– Co mówi¹ twoje myœli?– Widzia³em Sebastiana.– Co z nim siê dzia³o?– To by³a wizja konfrontacji.Chcia³ zniszczyæ ostatnie wtajemniczenie, a mypróbowaliœmy mu to wyperswadowaæ.Sanchez nabra³ powietrza w p³uca.– To tak, jakby od nas mia³o zale¿eæ, czy druga czêœæ dziewi¹tegowtajemniczenia ujrzy œwiat³o dzienne.Na sam¹ myœl zrobi³o mi siê s³abo.– Co mo¿emy mu powiedzieæ?– Jeszcze nie wiem.W ka¿dym razie musimy go sk³oniæ, by dostrzeg³ to, co wRêkopisie dobre, i zechcia³ zrozumieæ, ¿e jako ca³oœæ nie stoi on wsprzecznoœci z nauk¹ Koœcio³a, lecz raczej j¹ objaœnia.Jestem pewien, ¿edalszy ci¹g dziewi¹tego wtajemniczenia potwierdzi to.Nastêpn¹ godzinê przejechaliœmy w milczeniu, nie widz¹c po drodze ¿ywej duszy.Przed oczyma przesuwa³y mi siê wspomnienia wydarzeñ, które zasz³y od chwili,gdy przyjecha³em do Peru.Wiedzia³em ju¿, ¿e wtajemniczenia, które pozna³em,po³¹czy³y siê w moim umyœle i stworzy³y now¹ œwiadomoœæ.– Do misji kardyna³a Sebastiana mamy jeszcze jakieœ szeœæ kilometrów – oznajmi³Sanchez zje¿d¿aj¹c na pobocze.– Myœlê, ¿e powinniœmy jeszcze porozmawiaæ.– Oczywiœcie.– Nie wiem.co nas tam czeka, ale bez wzglêdu na to uwa¿am, ¿e powinniœmyjechaæ.– Czy ta misja zajmuje du¿y obszar?– Bardzo du¿y.Kardyna³ Sebastian rozbudowywa³ j¹ przez dwadzieœcia lat.Wybra³tê lokalizacjê, aby móc kszta³ciæ miejscowych Indian, o których nikt nie dba³.Teraz uczy siê tu m³odzie¿ z ca³ego kraju.Wprawdzie kardyna³ ma du¿o zajêæprzy administrowaniu metropoli¹ w Limie, ale ta misja jest jego oczkiem wg³owie.– Utkwi³ we mnie uwa¿ne spojrzenie.-B¹dŸ czujny.Mo¿e siê zdarzyæ, ¿ebêdziemy musieli pomóc sobie wzajemnie.Po tych s³owach ruszy³.Pocz¹tkowo nie by³o widaæ nikogo, potem minêliœmy dwawojskowe ³aziki zaparkowane po prawej stronie szosy.Siedz¹cy w nich ¿o³nierzebacznie siê nam przygl¹dali.– No, to ju¿ wiedz¹, ¿e tu jesteœmy – powiedzia³ Sanchez.Przejechaliœmy jeszcze ponad kilometr i natknêliœmy siê na masywn¹, ¿elazn¹bramê strzeg¹c¹ wjazdu do misji.Brama by³a otwarta, ale ³azik z czterema¿o³nierzami zatarasowa³ nam drogê i zmusi³ do zatrzymania siê.Któryœ zwojskowych nada³ coœ przez krótkofalówkê.Mój towarzysz uœmiechem przywita³ podchodz¹cego do nas ¿o³nierza.– Jestem ksi¹dz Sanchez.Chcia³bym widzieæ siê z kardyna³em Sebastianem.¯o³nierz zmierzy³ wzrokiem najpierw Sancheza, potem mnie, po czym wróci³ doswego kolegi z krótkofalówk¹.Zamienili ze sob¹ parê s³Ã³w, nie spuszczaj¹c nasz oczu.Po kilku minutach podszed³ jeszcze raz do nas i kaza³ nam jechaæ zasob¹.Œladem ³azika przejechaliœmy kilkaset metrów miêdzy szpalerami drzew, a¿wjechaliœmy do centrum misji.Znajdowa³ siê tam ogromny koœció³ z masywnychkamiennych bloków.Z obu stron przylega³y do niego dwa czteropiêtrowe budynki,przypuszczalnie pomieszczenia szkolne.– To wygl¹da imponuj¹co – zauwa¿y³em.– Tak, ale czemu tu tak pusto? – myœla³ g³oœno Sanchez.– Przecie¿ to jest ta s³awna szko³a misyjna Sebastiana.Gdzie s¹ uczniowie?Rzeczywiœcie, wokó³ nie by³o ¿ywej duszy.¯o³nierze pilotowali nas a¿ do drzwikoœcio³a, po czym uprzejmie, ale stanowczo polecili nam wysi¹œæ i iœæ za nimi.Wchodz¹c po cementowych schodach koœcio³a zauwa¿y³em, ¿e za przyleg³ymbudynkiem stoi kilka ciê¿arówek, a przy nich kilkudziesiêciu ¿o³nierzy w pe³nejgotowoœci bojowej.Przeprowadzono nas przez nawê koœcio³a i polecono wejœæ doma³ego pokoiku.Tam poddano nas skrupulatnej rewizji osobistej i kazano czekaæ.Nasza eskorta wysz³a, zamykaj¹c za sob¹ drzwi.– Gdzie rezyduje kardyna³? – spyta³em Sancheza.– Na ty³ach koœcio³a, od strony zakrystii – odpowiedzia³.Wtem otworzy³y siêdrzwi.W obstawie kilku ¿o³nierzy ukaza³ siê kardyna³ Sebastian – wysoki,wyprostowany.– Co ksi¹dz tu robi? – zwróci³ siê do Sancheza.– Chcia³bym pomówiæ z Wasz¹ Eminencj¹.– W jakiej sprawie?– Dziewi¹tego wtajemniczenia Rêkopisu.– Ju¿ nie ma o czym mówiæ.Nikt go nigdy nie znajdzie.– Ale¿ my wiemy, ¿e ksi¹dz kardyna³ je znalaz³! Spojrzenie kardyna³a wyra¿a³owielkie zdziwienie.– Nie dopuszczê do jego rozpowszechniania! – oœwiadczy³.– Zawiera nieprawdê.– A sk¹d Wasza Eminencja wie, ¿e to jest nieprawda? -zaatakowa³ Sanchez.– Amo¿e Eminencja siê myli? Proszê pozwoliæ mi je przeczytaæ.Wzrok Sebastiana z³agodnia³ nieco.– Nigdy dot¹d nie kwestionowa³ ksi¹dz moich decyzji w podobnych sprawach –zauwa¿y³.– To prawda – przyzna³ Sanchez.– Ksi¹dz kardyna³ by³ moim mistrzem iprzewodnikiem duchowym.I wzorem w organizowaniu misji.– No w³aœnie.Dopóki ten Rêkopis nie zosta³ odkryty, ksi¹dz darzy³ mnieszacunkiem i uznaniem.Ju¿ samo to œwiadczy, jak bardzo dzieli on ludzi!Chcia³em daæ ksiêdzu woln¹ rêkê.Nie ingerowa³em nawet wtedy, kiedydowiedzia³em siê, ¿e ksi¹dz objaœnia treœci wtajemniczeñ i prowadzi nauczanie wich duchu.Ale nie pozwolê, aby ten dokument zniszczy³ to, co przez wiekibudowa³ nasz Koœció³!W pewnym momencie jakiœ ¿o³nierz odwo³a³ kardyna³a na stronê.Sebastianobrzuci³ jeszcze spojrzeniem Sancheza i odszed³ w g³¹b holu.Ze swojego miejscamogliœmy widzieæ tylko to, ¿e rozmawia z jakimœ wojskowym.Z reakcji kardyna³awidaæ by³o, ¿e otrzyma³ wiadomoœæ, która go zbulwersowa³a.Skierowa³ siê dowyjœcia, daj¹c znak wszystkim ¿o³nierzom, aby szli za nim.Na miejscu zosta³tylko jeden, który mia³ widocznie nas pilnowaæ.Pozostawiony z nami ¿o³nierz wszed³ do pokoiku i stan¹³ pod œcian¹ z wyrazemniepokoju na twarzy.Mia³ nie wiêcej ni¿ dwadzieœcia lat.– Co siê sta³o? – spyta³ go Sanchez.Ch³opak tylko potrz¹sn¹³ g³ow¹ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl