X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym razem cz�owiek-Maska mia� j�.Gdy z�apa�a si� muru, aby pod�wign�� cia�o nanogi, poczu�a d�o� w r�kawiczce na karku.- To ten skurwysyn? - krzykn�� kto�.Podnios�a wzrok i ujrza�a Narcyza na drugim ko�cu przej�cia mi�dzy mauzoleami.Sprytnie zwróci� na siebie uwag� Deckera.Uchwyt na jej szyi zel�a�.Niewystar�czy�o to, aby wy�lizn�a si� na wolno��, ale gdyby Narcyz zdo�a� skupi�na sobie uwag�, sztuczka mog�a si� uda�.- Mam co� dla ciebie - powiedzia� i wyj�� r�ce z kieszeni, aby pokaza�srebrzyste haki na kciukach.Uderzy� hakami o siebie.Posypa�y si� iskry.Decker pozwoli� szyi Lori wy�lizn�� si� z jego palców.Poza zasi�giem Deckera,zacz�a z trudem i�� do Narcyza.On kroczy� przej�ciem w jej stron�, a raczej wstron� Deckera, w którym utkwi� wzrok.- Nie - wysapa�a.- On jest niebezpieczny.Narcyz us�ysza�, wyszczerzy� z�by na to ostrze�e�nie, ale nie odpowiedzia�.Sun�� tylko dalej do niej, �eby zast�pi� drog� zabójcy.Lori obejrza�a si�.Kiedy par� m�czyzn dzieli� jard, Maska wyci�gn�a zkieszeni drugi nó�, o ostrzu szero�kim jak maczeta.Zanim Narcyz zacz�� si�broni�, rze�nik wykona� szybkie ci�cie w dó�, które za jednym zama�chemoddzieli�o lew� r�k� Narcyza w nadgarstku od reszty cia�a.Potrz�saj�c g�ow�,Narcyz zrobi� krok wstecz, lecz cz�owiek-Maska zd��y�, podniós� maczet� po razdrugi i zag��bi� w czaszce ofiary.Ci�cie rozp�ata�o g�ow� Narcyza od skalpu pokark.Takiej rany nie prze�y�by nawet �ywy cz�owiek.Cia�o Narcyza zacz�o si�trz���, a potem, jak Ohnaka w potrzasku �wiat�a s�onecznego, z trzaskiemrozpad�o si�, wydaj�c przy tym ca�y chór skowytów i j�ków i ulecia�o.Lori wyda�a jeden j�k, ale st�umi�a nast�pne.Nie by�o czasu na op�akiwanie.Je�li b�dzie czeka�a i uroni cho�by �z�, Maska dopadnie j�, a ca�e po�wi�cenieNarcyza pójdzie na marne.Zacz�a si� cofa�.Po obu jej stronach dr�a�y mury.Wiedzia�a, �e powinna biec, ale nie mog�a si� oderwa� od widoku Maski.Tkwi�cw�ród owoców swej rzezi, Decker nadzia� po�ówk� g�owy Nar�cyza na ostrzewspanialszego ze swych no�y, potem opar� nó� na ramieniu, jak trofeum, zanimpodj�� pogo�.Teraz wybieg�a z cienia mauzoleów na g�ówn� alej�.Nawet je�li pami�� mog�a jejda� jakie� wskazówki, wszystkie pomniki wygl�da�y ju� tak samo: jednorumo�wisko.Nie odró�ni�aby pó�nocy od po�udnia.Gdziekol�wiek by si� nieodwróci�a - te same ruiny i ten sam prze�ladowca.Je�li mia� za ni� i��wiecznie (a zamie�rza�), po có� �y� w strachu? Niech sko�czy z tym w swo�imstylu, na ostro.Jej serce nie zdo�a ju� bi� szyb�ciej.Gdy tak przygotowywa�a si�, by pój�� pod nó�, wybrukowany odcinek alejki mi�dzyni� a jej rze�nikiem otworzy� si� z trzaskiem i k��b dymu oddzieli� j� odMaski.Chwil� pó�niej rozst�pi�a si� ca�a alejka.Upad�a.Nie na ziemi�.Nieby�o ju� ziemi.Upad�a w ziemi�.3-.upada! - powiedzia�o dziecko.Szok niemal wytr�ci� j� z ramion Boone�a.Pod�trzyma� j�.Gwa�townie schwyci�a go za w�osy.- Ju� dobrze? - spyta�.- Tak.Dziecko s�dzi�o, �e towarzystwo Ashbery�ego nie by�o im potrzebne.Zostawili gowi�c samemu sobie w wirze wydarze�, a oni poszli szuka� Lori.- Naprzód - powiedzia�a swojemu oddzia�owi.- To niedaleko.Ogie� dogasa�, po�ar�szy wszystko, czego móg� dotkn�� swoim j�zykiem.Zimn�ceg�� móg� tylko wyli�za� na czarno, potem wy��obi�.Ale podziemne wstrz�sy nieusta�y.Wci�� dr�a� kamie� na kamieniu.A poprzez odbite d�wi�ki przedziera�si� inny odg�os.Boone nie tyle s�ysza� go, co czu�: wn�trzno�ciami, j�drami,z�bami.Dziecko si�� woli odwróci�o jego g�ow�.- T�dy - odezwa�o si�.Po�ar wygasa�, wi�c by�o �atwiej i��, ale jasno�� �le wp�ywa�a na oczy Boone�a.Przyspieszy�, chocia� alejki zosta�y zatarasowane przez zwa�y ziemi.- Daleko to? - spyta�.- Cicho - odpar�a.- Co?- B�d� cicho.- Ty te� to s�yszysz? - upewnia� si�.- Tak.- Co to?Nie odpowiedzia�a od razu, lecz jeszcze nas�uchi�wa�a.Potem odezwa�a si�:- Bafomet.W areszcie nieraz my�la� o komnacie Chrzciciela, o czasie ch�odu, który sp�dzi�jako �wiadek podzielonego Boga.Czy� nie wyjawi� mu proroctw? Czy� nie szepta�do jego g�owy i ��da�, by s�ucha�? Widzia� t� ruin�.Powie�dzia�, �e nadci�gaostatnia godzina Midian.Ale nie rzuca� oskar�e�, chocia� musia� wiedzie�, �erozmawia z cz�o�wiekiem odpowiedzialnym za wszystko.Zamiast tego wydawa� si�niemal przyjazny, co przerazi�o go bardziej ni� jakikolwiek atak.Nie móg� by�powiernikiem tego, co boskie.Przyszed� zwróci� si� do Bafometa jako jeden znowych umar�ych, ��daj�cy miejsca pod ziemi�.Zosta� jednak powitany jak aktorw jakim� przysz�ym drama�cie.Nazwany nawet innym imieniem.Nie chcia� tego.Ani przepowiedni, ani imienia.Przeciwstawia� si�, od�wróci� plecami doChrzciciela, wyszed� potykaj�c si� i wytrz�saj�c z g�owy owe szepty.Nie powiod�o mu si�.Na my�l o obecno�ci Bafometa, jego s�owa i nowe imi�powróci�y jak Furie.- Jeste� Cabal - powiedziano mu.Wtedy wypar� si� tego; wypar� si� tego i teraz.Litowa� si� nad tragedi�Bafometa, zdaj�c sobie spraw�, �e nie mo�e uciec przed zniszczeniem, leczpilniejsze sprawy domaga�y si� jego wspó�czucia.Nie móg� ocali� Chrzciciela.Ale móg� ocali� Lori.- Ona jest tam! - powiedzia�o dziecko.- Któr�dy?- Naprzód! Patrz!Wida� by�o tylko chaos.Alejka przed nimi roz�st�pi�a si�; �wiat�o i dymwydoby�y si� przez p�kni�t� ziemi�.�adnych oznak �ycia.- Nie widz� jej -- stwierdzi�.- Jest pod ziemi� - odpar�o dziecko.- W jamie.- Prowad� mnie tam.- Nie mog� i�� dalej.- Dlaczego nie?- Postaw mnie! Doprowadzi�am ci� tak daleko, jak mog�am.-Ledwie skrywanapanika da�a si� s�ysze� w jej g�osie.- Postaw mnie! - nalega�a.Boone przykucn��, a dziecko wy�lizn�o si� z jego ramion.- Co� nie tak? - spyta�.- Nie wolno mi i�� z tob�.To niedozwolone.Po ca�ej zgrozie, przez któr�przebrn�li, jej przera��enie mog�o dziwi�.- Czego si� boisz? - wypytywa�.- Nie mog� patrze� - odrzek�a.- Nie na Bafo�meta.- To tutaj?Kiwn�a g�ow�, odst�puj�c od niego, gdy nast�pny wstrz�s poszerzy� szczelin�przed nimi.- Id� do Lori - powiedzia�a.- Zabierz j�.Jeste� wszystkim, co ona ma.Potem odesz�a.Z dwóch nóg zrobi�y si� cztery, kiedy ucieka�a, zostawiaj�cBoone�a przed jam�.4Lori straci�a �wiadomo�� podczas upadku.Gdy dosz�a do siebie par� sekundpó�niej, le�a�a w po�owie wysoko�ci urwiska.Strop ponad ni� wci�� by�nienaru�szony, ale strasznie pop�kany.Na jej oczach ukazywa�y si� p�kni�cia,zapowiadaj�c ca�kowite zawalenie si�.Je�li nie ruszy st�d szybko, zostaniepochowana �ywcem.Spojrza�a ku szczytowi stromizny.Tunel poprzeczny otwiera�si� na niebo.Zacz�a czo�ga� si� w jego stron�, a ziemia sypa�a si� jej nag�ow� i �ciany trzeszcza�y, jak gdyby co� zmusza�o je do poddania si�.- Jeszcze nie.- mamrota�a.- Prosz�, jeszcze nie.Gdy znalaz�a si� ju� o sze�� stóp od szczytu, jej przyt�pione zmys�y rozpozna�yt� stromizn�.To, po tej pochy�o�ci odci�ga�a Boone�a od si�y mieszkaj�cej wkomnacie na dnie.Czy wci�� jeszcze patrzy�a na gramol�c� si� Lori? A mo�e ca�ykataklizm stanowi� dowód jej odej�cia, co� w rodzaju po�egnania architekta? Nieczu�a istnienia tej si�y, ale w ogóle niewiele od�czuwa�a.Jej cia�o i umys�dzia�a�y zgodnie z instynktem.Na szczycie stromizny by�o �ycie.Cal za calempe�z�a na jego spotkanie.Jeszcze minuta - i dotar�a do tunelu, a w�a�ciwie �cian bez dachu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.