X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak Calloway zdawa� si� tego nie widzie�; by� w tym specjalist�.Poprostu patrzy� na Ryana niewinnym wzrokiem, a� ten opu�ci� oczy i przytakn��.- Jasne - rzek� ponuro.- Fajny z ciebie facet.Ryan spojrza� na niego oskar�ycielsko i ruszy� w pogo� za Eddem Cunninghamem.- �adnej zabawy bez Belcha - powiedzia� Calloway, staraj�c si� roz�adowa�atmosfer�.Kto� chrz�kn�� i kr�g gapiów zacz�� si� rozprasza�.Przedstawienieby�o sko�czone.- OK, OK - rzek� Calloway, staraj�c si� powróci� do rutyny teatralnej.- Doroboty.Zaczynamy od pocz�tku.Diana, jeste� gotowa?- Tak.- OK.Zaczynamy?Odwróci� si� ty�em do ogrodu Olivii.Czekaj�cy aktorzy za�cz�li gromadzi� si�na scenie.Pali�y si� tylko �wiat�a o�wiet�laj�ce scen�, widownia ton�a wciemno�ciach.Rz�dy pustych krzese� wydawa�y si� by� znudzone tym, co dzia�osi� przed nimi.Niemal domaga�y si� tego, aby w jaki� sposób je zaba�wiono irozruszano.Ta przekl�ta samotno�� re�ysera.Zdarza��y si� dni, gdy wydawa�o musi�, �e �ycie ksi�gowego jest pra�wdziwym spe�nieniem.Co� poruszy�o si� w ostatnim rz�dzie.Calloway oderwa� si� od swych my�li ispojrza� w ciemno��.Czy to Eddie siedzi na ko�cu widowni? Nie, na pewno nie.Terry nie mia� czasu, aby to sprawdzi�.- Eddie? - zaryzykowa� Calloway, os�aniaj�c d�oni� oczy przed blaskiemreflektorów.- Czy to ty?Widzia� jak�� posta�.Nie, nie posta�, postacie.Dojrza� dwie osoby, id�cemi�dzy ostatnimi rz�dami w stron� wyj�cia.Nie by� to z pewno�ci� Eddie.- To nie Eddie, prawda? - zapyta� Calloway, odwracaj�c si� w stron� sztucznegoogrodu.- Nie - odpowiedzia� kto�.To mówi� Eddie.Sta� na ty�ach sceny i opiera� si� o jeden z �ywop�otów.Pali�papierosa.- Eddie.- W porz�dku - odpowiedzia� pogodnie aktor - nie podlizuj si�.Nie znosz�widoku podlizuj�cych si� przystojnych m꿭czyzn.- Zobaczymy, czy damy rad� wsadzi� gdzie� ten interes z krykietem - rzek�Calloway pojednawczo.Eddie potrz�sn�� g�ow� i strzepn�� popió� z papierosa.- Nie trzeba.- Naprawd�.- I tak nie wyjdzie dobrze.Drzwi wej�ciowe zaskrzypia�y, gdy zamykali je tajemniczy go�cie.Calloway niezawraca� sobie g�owy rozgl�daniem si�.Kimkolwiek byli, ju� sobie poszli.- Kto� tu by� dzi� po po�udniu.Hammersmith podniós� wzrok znad papierosów, nad który�mi �l�cza�.- Tak? - Jego krzaczaste brwi sk�ada�y si� z grubych jak drut w�osów.Zarasta�ypó� czo�a nad male�kimi oczami.By�y tak dziwne, �e wydawa�y si� sztuczne.Hammersmith skubn�� warg� br�zowymi od nikotyny palcami.- Wiadomo, kto to by�?Nadal skuba� warg� i patrzy� na m�odszego m�czyzn� z wi�docznym lekcewa�eniem.- Czy to komu� przeszkadza?- Po prostu chcia�bym wiedzie�, kto ogl�da� prób�, to wszy�stko.Mam prawopyta�.- Prawo - powiedzia� Hammersmith, niedbale potakuj�c i nadal mi�tosi� wargi.- Mówiono co� o tym, �e ma przyj�� kto� z Narodowego - powiedzia� Calloway.-Moi agenci mieli co� takiego zaaran��owa�.Nie �ycz� sobie, �eby ktokolwiekprzychodzi� na próby bez mojej wiedzy.Szczególnie, gdy to jest kto� wa�ny.Hammersmith znowu wlepi� wzrok w papiery.- Terry - rzek� zm�czonym g�osem -je�eli przyjdzie kto� z South Bank, aby ci�sprawdzi�, b�dziesz pierwszym, który si� o tym dowie.W porz�dku?Odpowied� by�a naturalnie prosta.Zosta� skarcony jak ma�y ch�opiec.Terry mia�ochot� uderzy� Hammersmitha.- Nie chc�, aby ktokolwiek ogl�da� próby bez mojego po�zwolenia, Hammersmith.S�yszysz? I chc� wiedzie�, kto by� dzisiaj na widowni.Dyrektor westchn�� ci�ko.- Uwierz mi, Terry - rzek� - nie wiem.Proponuj�, aby� za�pyta� Tallulah, onamia�a dzisiaj dy�ur w portierni.Przypusz�czalnie widzia�a tego, kto wchodzi�.- Ju� dobrze.Terry?Calloway da� spokój.�ywi� podejrzenie wobec Hammers�mitha, który mia� w dupieteatr i zawsze to podkre�la�.Od razu przybiera� cierpi�cy i wyczerpany wyraztwarzy, gdy tylko rozmowa nie dotyczy�a pieni�dzy.Wy�sze warto�ci dla niegonie istnia�y.Aktorów i re�yserów okre�la� dobitnie wymawia�nym s�owem: motyle.Po�wi�ca� im tyle uwagi, co muszkom jednodniówkom.W �wiecie HammersmithaUczy�y si� tylko pieni�dze.Teatr "Elysium" by� istotny tylko wtedy, gdy mo�naby�o ci�gn�� z niego jakie� zyski.W jego prowadzeniu Hammersmith kierowa� si�wy��cznie interesem.Calloway by� pewien, �e Hammersmith sprzeda�by teatr na�tychmiast, gdyby tylkootrzyma� op�acaln� ofert�.Podrz�dne miasto jakim by�o Redditch, niepotrzebowa�o teatrów.Tutaj budowano biura, supermarkety, magazyny.Cz�onkowierady miasta przyczynili si� do jego rozwoju poprzez inwestowanie w przemys�.Ten przemys� potrzebowa� zaplecza.Zwyk�a, ni�komu niepotrzebna sztukateatralna nie mog�a prze�y� wobec takiego pragmatyzmu.Tallulah nie by�o w portierni ani we foyer, ani w oran�erii.Zirytowanyarogancj� Hammersmitha i nieobecno�ci� Tallu�lah, Calloway wróci� na widowni�,aby wzi�� swój p�aszcz.Zamierza� pój�� si� napi�.Próba si� sko�czy�a iaktorzy dawno ju� poszli.Z ostatnich rz�dów widowni �ywop�ot wydawa� si� ma�y.Mo�e trzeba go b�dzie troch� powi�kszy�.Zanotowa� to na odwrocie biletu, któryznalaz� w kieszeni: "wi�kszy �ywo�p�ot."Us�ysza� kroki i podniós� g�ow�.Kto� cicho wszed� na sce�n�, by� w miejscu,gdzie zbiega�y si� obie odnogi �ywop�otu.Calloway nie móg� pozna�, kto to.- Pan Calloway? Pan Terence Calloway?- Tak.Go�� podszed� do kraw�dzi sceny, gdzie kiedy� znajdowa�y si� o�wietlaj�ce j�lampy i stan��, patrz�c na widowni�.- Przepraszam, �e wyrwa�em pana z zamy�lenia.- Nie ma sprawy.- Chcia�bym zamieni� dwa s�owa.- Ze mn�?- Je�li pan pozwoli.Calloway ruszy� w stron� sceny, taksuj�c przybysza wzro�kiem.Od stóp do g�ów m�czyzna ubrany by� na szaro.Szary gar�nitur, szare buty iszary krawat."Pieprzony elegant" - podsu�mowa� z�o�liwie Calloway.Mimowszystko, facet jednak robi� wra�enie.Jego twarz ukryta by�a w cieniu rzuconymprzez rondo kapelusza.- Pozwoli pan, �e si� przedstawi�.G�os by� kulturalny i ujmuj�cy.Idealny do s�odkich reklam.Po rozmowie zHammersmithem zetkni�cie z kim� takim by�o od�wie�aj�ce.- Nazywam si� Lichfield.S�dz�, �e moje nazwisko nic nie mówi cz�owiekowi takm�odemu jak pan.M�odemu, no, no.Mo�e jednak co� jeszcze zosta�o w nim z cudownego dziecka?- Czy jest pan krytykiem? - zapyta� Calloway.Spod kapelusza dobieg� Callowayaironiczny �miech.- Na Boga, nie - odpar� Lichfield.- W takim razie przepraszam, ale nie mam poj�cia, kim pan jest.- Nie ma za co przeprasza�.- Czy to pan by� dzisiaj na próbie? Lichfield zignorowa� pytanie.- Zdaj� sobie spraw�, �e jest pan cz�owiekiem zaj�tym, pa�nie Calloway i niechc� marnowa� pa�skiego czasu.Zajmuj� si� teatrem, podobnie jak pan.My�l�, �epowinni�my zawrze� sojusz, mimo, i� spotykamy si� po raz pierwszy.- Ach tak, wielkie braterstwo.To podkre�lenie przynale�no��ci do rodziny ludziteatru przyprawia�o Callowaya o md�o�ci.Przypomnia� sobie wszystkich rzekomychsojuszników, któ�rzy wbili mu nó� w plecy, przypomnia� sobie dramaturgów,których sam zniszczy� i aktorów, którym z�ama� karier� dla zabawy.Nie by�o�adnego braterstwa ani sojuszu.Wszyscy skakali sobie do oczu i kopali do�ki -jeden pod drugim.Tak samo jak w ka�dej profesji.- Jestem - kontynuowa� Lichfield - ci�gle zainteresowany tym co si� dzieje w"Elysium".Dziwaczna emfaza przebija�a ze s�owa "ci�gle".W ustach Lichfielda brzmia�o totak jako� grobowo.- Tak?- Tak, sp�dzi�em wiele szcz�liwych chwil w tym teatrze.Znam teatr od lat iszczerze mówi�c, bardzo mnie martwi� smutne wie�ci, jakie s�ysza�em.- Jakie wie�ci?- Panie Calloway, musz� panu powiedzie�, �e pa�ska "Noc Trzech Króli" b�dzieostatni� sztuk� wystawion� w tym te�atrze.Calloway spodziewa� si� tego, a jednak poczu� ból, gdy to us�ysza�.Lichfieldzauwa�y� drgni�cie twarzy re�ysera.- Ach.wi�c pan nic nie wiedzia�? Tak przypuszcza�em [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.