[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywieźli to coś w skrzyni.Potem skrzynię otworzono i długo do niej panowie uczeni zaglądali.A potem zaraz zaczęli się kłócić.Pan profesor Towsten stwierdził, że to coś jest podobne do czegoś, a pan docent Smith powiedział, że to nieprawda, bo to coś jest rzeczywiście podobne, ale do czegoś zupełnie innego.Wtedy profesor powiedział, że docenta wyobraźnia ponosi, a pan docent mówił do profesora, że jest właśnie odwrotnie.Nie wiem dobrze, co to znaczy „ponosi wyobraźnia”, ale chyba coś niezbyt przyjemnego, bo się na siebie okropnie złościli.Potem oglądali to coś inni panowie profesorzy i docenci, i każdy mówił, że jest to podobne do czegoś najzupełniej innego.Jeden mówił — że jest to kula, drugi — że walec, a trzeci nazwał to stożkiem.Czwarty wreszcie rzekł, że to coś, co spadło z nieba w stanie Massachusetts, jest najbardziej podobne do elipsoidy zakrzywionej w kierunku czwartego wymiaru, i wszyscy bardzo się wtedy śmiać zaczęli.To musi być coś strasznie śmiesznego, taka elipsoida zakrzywiona w kierunku czwartego wymiaru, bo im się wszystkim zrobiło wesoło, jak to usłyszeli.Słyszałem to wszystko, gdy wyprzątałem popielniczki w pokoju pana profesora Towstena, gdzie właśnie wszyscy siedzieli i mieli naradę.A radzili tak chyba przez tydzień albo i nawet dziesięć dni, i zupełnie nie potrafili się pogodzić, do czego najbardziej podobne jest to, co spadło z nieba w stanie Massachusetts.A pewnego dnia spotkał mnie na korytarzu pan profesor Towsten, tak jakoś na mnie dziwnie popatrzył i zapytał:— Bill, czy ty masz wyobraźnią?— Nie wiem, panie profesorze — odpowiedziałem, bo to jest trudne słowo i nie bardzo dokładnie rozumiem, co oznacza.A on na to, że to bardzo dobrze, że nie wiem, i czy nie zechciałbym się przyczynić dla nauki Więc ja powiedziałem, że się bardzo chętnie przyczynię, bo naukę szanuję, i tylko mam prośbę, żeby to za bardzo nie bolało.On się wtedy uśmiechnął i zapewnił, że wcale boleć nie będzie.Panu profesorowi Towstenowi wierzę, gdyż on nigdy nie kłamie, i dlatego się zaraz zgodziłem.Następnego dnia, jak tylko przyszedłem do pracy, poproszono mnie do gabinetu profesora Towstena.Powiedzieli, żebym usiadł, a pan profesor oznajmił, że na początek chcieliby zbadać moją wyobraźnię.To mi się nawet spodobało, bo lubię, gdy mnie lekarze badają.Ale mnie wcale nie badali słuchawką i rozmaitymi aparatami, tylko zaczęli robić ze mną testy, a to już mi się podobało daleko mniej.Doskonale wiem, co to są testy, i strasznie ich nie lubię.Gdy przez sześć lat chodziłem do szkoły specjalnej, stale robili testy i bardzo mnie tym męczyli.A oni nic, tylko liczyli mój iloraz.Gdy ich się zapytałem, gdzie mam ten iloraz, odpowiadali, że mam go w głowie.Ale ja wcale nie czułem, żebym go tam miał, i podejrzewałem, że ze mnie kpili, a ja tego okropnie nie lubię.No i teraz się znowuż testy zaczęły.Pokazali mi kilkanaście kartek papieru, na których były różne kleksy z atramentu, i zapytali, co na tych kartkach widzę.Odpowiedziałem im, że widzę kleksy z atramentu.Ale to im nie wystarczyło i nalegali, żebym powiedział coś więcej.Pomyślałem sobie, że coś chyba ważnego przeoczyłem, więc jeszcze raz bardzo uważnie przyjrzałem się wszystkim kartkom, ale na nich nie było nic — tylko kleksy.Więc im to powiedziałem.Wtedy zapytali, do czego te kleksy są podobne.Długo się namyślałem, przypominałem sobie różne rzeczy, a w końcu powiedziałem, że najbardziej to są one podobne do kleksów z atramentu, jakie czasami miałem w zeszytach, gdy uczyłem się w szkole specjalnej.Oni na to zaczęli kręcić głowami, i zrozumiałem, że się test nie udał, więc zrobiłem zmartwioną minę, bo mi było przykro.Jak oni to zobaczyli, to powiedzieli, żebym się zupełnie nie przejmował, bo wszystko dobrze jest, właśnie tak jak jest, i zaczęli test następny.Dostałem teraz inne kartki papieru.Na nich nie było kleksów, tylko rozmaite obrazki.Na obrazkach byli narysowani ludzie i zwierzęta.Ucieszyłem się, że ten test jest łatwiejszy, i już chciałem opowiadać, co widzę na obrazkach, ale się okazało, że wcale o to nie chodzi.Teraz to oni chcieli, żebym z tych obrazków ułożył jakąś historyjkę, czyli taki komiks, i dopiero im ją opowiedział.Bardzo się tym zdumiałem i zacząłem tłumaczyć, że nie mogę ułożyć komiksu, bo przecież nie znam żadnej historyjki o tych ludziach i zwierzętach narysowanych na obrazkach.A profesor na to, żebym jednak spróbował.A to mi się zupełnie nie spodobało, nawet się troszkę rozzłościłem i jeszcze raz im powiedziałem, że naprawdę nie znam żadnej historyjki o tych z obrazków i jeżeli już koniecznie chcą, to niech mi ją opowiedzą, a ja wtedy ułożę obrazki w komiks i im powtórzę, bo pamięć — to mam bardzo dobrą.Ale jak na nich popatrzyłem, zrozumiałem, że nie o to im chodzi i że ten test także się nie udał.Bo się śmiać zaczęli.I znowu pan profesor Towsten powiedział, żebym się wcale nie martwił, bo oni są właśnie zadowoleni, że się test nie udał.A jak zobaczyłem, że oni są zadowoleni naprawdę, bo się śmieją, to i ja się rozchmurzyłem i też się śmiać zacząłem.I wszyscy śmieliśmy się.Było bardzo wesoło, a pan docent Smith poczęstował mnie papierosem.A jak już pośmieliśmy się i popaliliśmy, to zaprowadzono mnie do sąsiedniego pokoju i wszyscy stali się bardzo poważni, więc i ja też
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Strona startowa
- Antologia Bajki Bajki slowian zachodnich(1)
- Antologia PL 50 Historie przyszlosci (200
- Antologia Swiaty braci Strugackich Czas u
- Antologia Barbarzynca i marzyciel Dwa sw
- Antologia Arcydziela czarnego kryminalu i
- Chabon, Michael The amazing adventures of Kaval
- Cresswell, Jasmine Die Formel der Macht
- Bruce Sterling Swiety plomien
- Banks Iain M. Kultura 003 Najemnik(1)
- Harry Harrison Zima w edenie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkoleniahr.opx.pl