[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jest to ładny kompleks, a mieszkania tam są dość przestrzenne w porównaniu z budowanymi obecnie, więc nie sadzę, żeby musiała pani długo czekać – powiedziała agentka nieruchomości.Jo była tak zajęta zastanawianiem się, ile pieniędzy będzie musiała pożyczyć, żeby kupić domek, oraz rozważaniem, czy mogłaby sobie pozwolić na kupno luźnej kamizelki z kordonku, aby ukryć swój brzuch, że całkowicie zatraciła poczucie czasu.O, nie – pomyślała, patrząc z przerażeniem na zegarek.Było pół do jedenastej, a nie zaczęła nawet szukać ubrań dla Sharon.Nie na próżno była jednak maniaczką zakupów i miała encyklopedyczną wręcz wiedzę, gdzie i co kupować.Była właśnie dwunasta, kiedy biegła Grafton Street z dużą torbą z literami M&S w każdej ręce.Żałowała, że na kremową jedwabną bluzkę i czarne spodnie włożyła długi wełniany kardigan.Zgrzała się śpiesząc przez tłumy przewalające się przez deptak, i czuła, że sama też powinna zmienić ubranie.Albo przynajmniej poprawić podkład, który bez wątpienia spłynąłwraz z potem.Po powrocie stwierdziła, że Nikki relaksuje się na tapczanie, czytając sobie czasopismo i popijając spokojnie kawę, zdawałoby się, całkowicie nieświadoma chaosu panującego w salonie.– A więc masz już ubrania? – Nikki podniosła się i wzięła dwie duże torby od Jo.–Wyglądasz na wykończoną.Usiądź, a ja zrobię ci filiżankę herbaty.– Dzięki – wydyszała Jo, opadając z wdziękiem na miejsce, które właśnie opuściła Nikki.–Czuję się wykończona.Ale kupiłam piękny czerwony żakiet, a do niego spodnie, które będą wspaniale wyglądały na Sharon.Jak ci się podoba to razem? – zapytała z niepokojem.– Wspaniale – powiedziała Nikki z entuzjazmem.– Nie uwierzysz, jak wyglądają włosy Sharon.Ta fryzjerka potrafi zdziałać cuda.Helen także prezentuje się świetnie.Prawdę mówiąc, przedtem też była dobra.– Świetnie – powiedziała Jo, z ulgą że cała operacja zakończy się jednak sukcesem.– Damy jej zdjęcie „przedtem" bardzo, bardzo małe.W przeciwnym razie powiedzą że nie zaszły w jej wyglądzie żadne zmiany, tylko chciała, żeby ktoś się nią zajął.Sharon wyglądała wystrzałowo w eleganckim czerwonym komplecie, który Jo dla niej wybrała, w odpowiednio dobranym makijażu i w nowej fryzurze, podkreślającej jej piękne ciemnobrązowe oczy.– To fantastyczne – mówiła do Jo, promieniejąc ze szczęścia.– Bardzo jestem pani wdzięczna.Nigdy nie myślałam, że mogę tak wyglądać.– Cieszę się, że pani się cieszy – powiedziała Jo z szerokim uśmiechem.– To moja ulubiona część sesji – dodała, a fotograf zrobił kilka zdjęć – kiedy panie są zadowolone z tego, co zrobiłyśmy.Zazwyczaj robimy zdjęcia i na tym koniec.Ale dzisiaj mamy jeszcze wspaniały lunch, przygotowany w miejscu, gdzie obie panie będą mogły zademonstrować swój piękny wygląd całemu światu!– Masz może dezodorant? – szepnęła Jo do Nikki w restauracyjnej toalecie.Udało jej się stonować swoją czerwoną twarz, lecz nadal czuła się lepka po biegu wzdłuż Grafton Street.Nikki wręczyła Jo jakiś dezodorant i flakonik Opium.– Dzięki – powiedziała Jo z wdzięcznością spryskując się obficie.– Przez pomyłkę zostawiłam swoje perfumy w biurze, a jestem pewna, że mój cały Tresor już wyparował.Patrzyła, jak Nikki fachowo nakłada świeżą warstwę subtelnej beżowej szminki, i po raz pierwszy żałowała, że nie pracuje z tym niedościgłym wzorem urody i stylu.Nikki była zawsze perfekcyjnie zrobiona, nigdy nie miała odpryśniętego lakieru na paznokciach ani szminki na zębach.Dzisiejszy dzień nie należał do wyjątków.Jo przejechała szczotką swe falujące włosy, a potem pośpieszyła za Nikki do restauracji.Helen, Sharon i Neli, fotografka, siedziały przy stole, przy ginie z tonikiem, śmiejąc się z jakiegoś sprośnego dowcipu, który opowiedziała Neli.Jo przechodziła właśnie dokoła stołu, by dostać się na swoje miejsce, kiedy ich zauważyła.Kobieta miała na sobie luźną koszulową suknię i rzucający się w oczy czerwony żakiet, który pomagał jej zdjąć uprzedzająco grzeczny i elegancki Mark Denton.Musiał powiedzieć coś zabawnego, bo zaśmiała się nagle, lśniące ciemne włosy falowały, gdy odchylała głowę do tyłu.Nawet jej śmiech był ciepły, chrapliwy i zmysłowy.Zdzira.Jo czuła, że przeszywają zazdrość, kiedy patrzyła na Marka, wyglądającego bardzo atrakcyjnie w stalowoszarym garniturze.Zanim usiadł, odsunął krzesło przed kobietą.Wziął od kelnera kartę dań i win, prawie nie patrząc na niego, cały czas mając wzrok utkwiony w kobiecie.Nic dziwnego – pomyślała złośliwie Jo, ponieważ zdzira miała suknię z głębokim rozcięciem na przodzie, demonstrując zagłębienie między piersiami głębokie niczym Grand Canyon.Kim była, do jasnej cholery? – myślała wściekła Jo, przypatrując się, jak pobłyskują jej grube złote bransoletki.– Madame? – usłyszała głos.Jo wróciła do rzeczywistości i zobaczyła uśmiechającego się do niej kelnera z długopisem i bloczkiem w ręce.– Hmmm.Proszę.Co by tu wziąć.wymamrotała, rzucając szybkie spojrzenie na kartę, o której dziesięć minut wcześniej marzyła, by dostać ją w swoje ręce.– Specjalnością dnia są krewetki z Zatoki Dublińskiej w pernodzie i ogony żabnicy w sosie prowansalskim – powiedział kelner z nadzieją w głosie.– Dobrze – Jo zamknęła kartę z klaśnięciem i wręczyła ją kelnerowi.W tej chwili mogłaby równie dobrze zamówić szczurze ogony w pernodzie.Nikki faszerowała Helen, Sharon i Neli najdrobniejszymi szczegółami dotyczącymi przyjęcia, na którym była podczas weekendu.Zdarzyło się tam, że pewna pani przybyła z własnym mężem, a wyszła z cudzym.– To dublińska Zsa Zsa Gabor – zachichotała Nikki.– Jeśli zapytać ją, ilu mężów miała, powie: „Moich, czy cudzych?"– Znasz ją, prawda, Jo? – zapytała Nikki, przerywając swoje opowiadanie w połowie, żeby włączyć Jo do rozmowy.– Kogo?– Zsa Zsa Gabor z mojego przyjęcia, Lizzie jak jej tam.Coś się tak zamyśliła, Jo? – A potem, zauważywszy, że twarz Jo zrobiła się blada jak ściana, powiedziała: – Dobrze się czujesz? Czy nie jesteś chora?Jo złapała szklankę, stojącą przed nią i łapczywie napiła się wody.– Wszystko w porządku –skłamała.– Po prostu jestem głodna.Mogłabyś mi podać bułeczkę?Rzuciła spojrzenie na stolik Marka i dostrzegła, że podszedł tam kelner z szampanem i wiaderkiem lodu.Co takiego świętowali, do jasnej cholery? Jo prawie nie słysząc rozmowy, która się toczyła wokół, apatycznie skubała swoją bułeczkę.Kim jest ta kobieta? – myślała z nienawiścią.Podczas posiłku była milcząca, ledwie tknęła krewetki i prawie nie ruszyła żabnicy, rozgrzebując ją tylko na talerzu.Jej towarzyszki wypiły trzy butelki wina i były tak wesolutkie, że Neli musiała zużyć trzy rolki filmu, zanim udało jej się zrobić jakieś zdjęcia, na których dwie kobiety, które właśnie zmieniły wygląd, nie śmiały się histerycznie.Kelner podawał kawę, kiedy Nikki zauważyła wreszcie Marka i jego towarzyszkę.– Spójrz, kto je lunch razem ze swoją byłą – mruknęła do Jo z uśmieszkiem.– Myślałam, że ten związek już się rozpadł.Jo upuściła łyżeczkę od herbaty z brzękiem.– Co takiego? – zapytała.– To Eva Marot – powiedziała Nikki.– Myślałam, że już dawno zerwali ze sobą.Usiłując stworzyć pozory, jakby to ją nic nie obchodziło, Jo zapytała, kim jest ta Eva [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl